DAJ CYNK

Test telefonu HTC Desire 510

Marcin Kruszyński (vonski)

Testy sprzętu

Na tylnej klapce poza logo producenta znajdziemy w górnej części obiektyw głównego aparatu, zaś na dole ulokowany jest zewnętrzny głośnik. Lewy bok urządzenia jest pusty, na dolnym mieści się złącze microUSB, na prawym zaś umieszczono podwójną belkę sterowania głośnością. Na górnej krawędzi umieszczono wyjście audio 3,5 mm oraz włącznik zasilania. Mimo, że Desire 510 posiada ekran o wielkości "tylko" 4,7 cala, to spora obudowa powoduje, że ciężko do przycisku włączania sięgnąć, nawet mając dość duże dłonie. Z niezrozumiałych względów HTC uparcie broni się przed przeniesieniem włącznika na bok swoich mniejszych smarfonów, co znacznie ułatwiłoby wygodę użytkowania.

Tylna klapka, pod która kryje się wymienialna bateria oraz złącza kart SIM i microSD wykonana jest z plastiku pokrytego gumopodobną warstwą, zbliżoną do tej znanej choćby z Nexusa 5 czy Lumii 1320. Zastosowany materiał uważam za bardzo dobry pomysł: urządzenie dobrze leży w dłoni, nie ślizga się, nie zsuwa z lekko pochylonych powierzchni i praktycznie się nie rysuje. Gorzej jest niestety ze spasowaniem poszczególnych części obudowy. Nawet lekkie ściśnięcie lub wygięcie smartfonu powoduje niemiłosierne skrzypienie i trzeszczenie obudowy, a tylna klapka nawet po dokładnym domknięciu wszystkich zaczepów sprawia wrażenie jakby miała za kilka dni odpaść. Ogólne odczucie jest tym samym słabe - wiem, że 510 nie jest urządzeniem z najwyższej półki, ale takie spasowanie nie przystoi nawet budżetowcom za 200 zł. Niezbyt imponująco prezentują się również gabaryty samego urządzenia. Mimo zastosowania ekranu o przekątnej 4,7 cala sam smartfon jest większy od LG G2 dysponującego przecież sporo większym wyświetlaczem. Duże ramki z boku i na górze ekranu oraz wielki, niewykorzystany pasek poniżej to typowe marnotrawstwo przestrzeni. Efekt końcowy jest taki, że kupując sprzęt z LCD o wielkości 4,7 cala dostajemy gabaryty urządzenia o rozmiar większego.

Sam ekran również nie zachwyca. Co prawda w tej klasie cenowej nie ma się spodziewać FullHD, ale postawienie na archaiczną rozdzielczość WVGA przy tak dużej przekątnej to lekka przesada. O ile zagęszczenie pikseli na poziomie 250-280 punktów na cal jest normą w tej klasie sprzętu, o tyle już 208 ppi to zdecydowany strzał w stopę. Ostrości obrazu zdecydowanie daleko do perfekcji, a postrzępione czcionki i skośne krawędzie są wyraźnie widoczne. Ale to nie rozdzielczość jest największą wadą wyświetlacza 510-tki. Ekran w Desire ma wręcz tragiczne kąty widzenia. Nawet przy lekkim przechyleniu urządzenia obraz zaczyna się mienić, czerń zamienia się w mdłą szarość, a całość srebrzy się i mieni niczym stare lustro. Nie do końca potrafię zrozumieć jak firma słynąca z jednych z najlepszych LCD na rynku potrafiła popełnić tak kiepski ekran. Na obronę HTC pozostaje przynajmniej dobra jasność ekranu i całkiem przyzwoita widoczność na słońcu.

Interfejs, oprogramowanie w standardzie

Produkty HTC od lat pracują pod kontrolą Androida z autorską nakładką Sense UI. Nie inaczej jest z testowanym modelem. Na pokładzie Desire znajdziemy Androida 4.4.3 oraz Sense w odsłonie numer 6. Nie ukrywam, że nigdy nie byłem specjalnym entuzjastą tego, co Tajwański producent wyczynia z oprogramowaniem w swoich telefonach. Ale trzeba przyznać, że lata doświadczeń i konsekwentnego dopracowywania interfejsu przyniosły niezły skutek. Wciąż wolę czystą wersję zielonego robota, ale to co oferuje HTC też mógłbym spokojnie na co dzień używać. Brakuje mi co prawda możliwości głębszej konfiguracji i modyfikacji wizualnych, ale w sumie to samo można powiedzieć praktycznie o każdym fabrycznym oprogramowaniu wszystkich producentów. A w przeciwieństwie do chociażby Samsunga, nakładka w Desire jest przynajmniej ładna, przejrzysta, spójna i naprawdę płynnie działająca.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News