DAJ CYNK

Test telefonu HTC One M9

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Z tyłu urządzenia zniknęło dodatkowe oko aparatu ustalającego głębię sceny, a obudowa głównego aparatu zmieniła kształt z okrągłej na bliższą kwadratowi. Obok aparatu znajdziemy dwukolorową diodową lampę. Podobnie jak w poprzedniku, ciągłość metalowej obudowy zaburzają wstawki z tworzywa sztucznego. Bez nich jednak nie moglibyśmy swobodnie z telefonu dzwonić, można więc to HTC wybaczyć :-). W takim pasku znajdującym się ponad aparatem fotograficznym producent schował dodatkowy mikrofon, wykorzystywany podczas rozmowy do usuwania szumów otoczenia, a także przy nagrywaniu filmów.

Co warto zauważyć, tył obudowy ma inny odcień metalu, niż jej boki. Do mnie na testy trafił wariant urządzenia ze złotymi bokami, co generalnie podobało się oglądającym telefon. Podobnie jak u poprzednika, nie sposób narzekać jest na złe spasowanie elementów obudowy czy jakość zastosowanych materiałów. Urządzenie jest bardzo sztywne i nie sprawia wrażenia, jakby w krótkim czasie miało zacząć tracić swój urok nowości. Zaokrąglony tył telefonu zwykle poprawia komfort chwytu (nie inaczej jest w M9), ale negatywnie odbija się na stabilności leżącego urządzenia. W przypadku nowego HTC, problem ten jest w znacznej mierze niwelowany przez wystającą nieco obudowę aparatu, na której smartfon opiera się, bez szkody dla optyki. Owszem, dotykając boków telefonu, będzie on się przechylał, ale nie ma aż takiej "huśtawki", jak przy każdym odłożeniu na stół testowanego równolegle Asusa Zenfone 2.



Wyświetlacz

Ekran Super LCD3 telefonu ma przekątną 5 cali i rozdzielczość FullHD (1080 x 1920 pikseli), przekładającą się na zagęszczenie około 441 punktów na cal. Nie, nie zobaczymy na ekranie pojedynczego piksela nieuzbrojonym okiem, a nawet najwęższe czcionki mają gładkie kontury. Czy przydałoby się tutaj 2K? Zdecydowanie nie. No chyba, że ktoś lubi mieć świadomość, że korzysta z ekranu o wyższej rozdzielczości, pomimo, że nie jest tego w stanie zobaczyć.

Pokryty szkłem Gorilla Glass 4 ekran zajmuje zaledwie 68,4% przedniego panelu. Brak dociągnięcia metalowej obudowy po same brzegi wyświetlacza odchudza optycznie jego ramki, trudno jednak nie zauważyć, że LG czy Samsung są bardziej zaawansowani w tym temacie, z łatwością pokonując pułap 70%.

Wyświetlacz ma identyczne parametry, jak poprzednik, nie licząc nowszej generacji szkła ochronnego. Poziom odblasków jest niewielki, co w połączeniu z wysokim kontrastem, zadowalającą jasnością i szerokimi kątami widzenia przekłada się na dobrą czytelność w każdych warunkach. Temperatura barwowa bieli, niezależnie od poziomu jasności, oscyluje w okolicy 8000 stopni Kelvina. Biel jest więc mniej żółta, niż w przypadku ostatnich AMOLED-ów, ale nie aż tak chłodna jak w smartfonach Sony (10 - 11 tys. stopni Kelvina). To taki niegłupi kompromis pomiędzy gustami różnych użytkowników, choć warto pamiętać, że na komputerze zdjęcia mogą mieć nieco wyższe nasycenie kolorów, niż to prezentowane na ekranie telefonu. W ustawieniach nie doszukałem się niestety kontrolek pozwalających na ręczną kalibrację kolorów i jedynym bonusem jest tryb obsługi w rękawiczkach (w wakacje lepiej go wyłączyć, bo dodatkowo pochłania energię).

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News