DAJ CYNK

Test telefonu Huawei Ascend P7

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

Na szczęście na pokładzie nie zabrakło radia FM, które ostatnio coraz rzadziej trafia do smartfonów z wysokiej półki. Standardowo, za antenę służą podłączone słuchawki. Lekko dziwi brak funkcji RDS, przez co musimy ręcznie nazywać każdą wyszukiwaną stację.

Wbudowany odtwarzacz wideo obsługuje niemal wszystkie popularne rozszerzenia - pliki DivX, MKV, czy dość rzadko spotykane MOV nawet w rozdzielczości FullHD nie stanowią dla Ascenda P7 problemu. Niestety nie potrafi odtworzyć poprawnie filmów z kodekiem dźwięku AC3, co skutkuje całkowitym brakiem głosu. Jedynym wyjściem jest wtedy konwersja takiego filmu do bardziej "strawnego" formatu. Poza tym - na ekranie znajdziemy tu tylko najbardziej podstawowe opcje, czyli odtwarzanie/pauza i przewijanie. O efektownych i przydatnych gestach, znanych chociażby z LG G2, możemy niestety zapomnieć. A już na pewno w przypadku systemowego odtwarzacza.

Aparat fotograficzny

Ascend P7 wyposażony jest w 13-megapikselowy sensor wraz z diodą, co przy zachowaniu proporcji 4:3 przekłada się na zdjęcia wykonywane w maksymalnej rozdzielczości 4160 na 3120 pikseli. Zmieniając proporcje na nowocześniejsze i wypełniające całą powierzchnię ekranu 16:9 rozdzielczość zostaje ograniczona do 10 megapikseli, co i tak "na papierze" wygląda dobrze.

Interfejs aplikacji odpowiedzialnej za wykonywanie zdjęć i filmów jest całkiem standardowy. Jak zawsze znajdziemy tu wiele opcji pozwalających na manualne dostosowanie parametrów wykonywanych zdjęć, ale w większości przypadków sprawdzi się automatyczny wybór scenerii, który wszystkie decyzje podejmie za nas. Nie zabrakło obsługi zdjęć HDR, panoramy, czy trybu z automatu wybierającego najlepsze zdjęcie z serii.

Generalnie jakość zdjęć wykonywanych za pomocą głównej kamery jest przyzwoita, za co odpowiada między innymi czujnik BSI produkcji Sony. Nie jest to poziom topowych konstrukcji z 2014 roku, ale też nowy Huawei za mocno od nich nie odstaje. Przy zachowaniu całkiem niezłej jakości zdjęć nie ustrzeżono się jednak kilku większych bądź mniejszych wpadek. W porównaniu z zeszłorocznymi LG G2 i Galaxy S4 zdjęcia mają nieco więcej szumów, a po przybliżeniu okazuje się, że matryca ma skłonności do gubienia detali. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że jest zupełnie na odwrót, ale to tylko pozory. Oprogramowanie Ascenda P7 podkręca zdjęcia poprzez dość agresywne wyostrzanie, co bez przybliżania przynosi całkiem niezłe efekty. Mocną stroną nowego Huaweia zdecydowanie są zdjęcia makro, które wyglądają naprawdę dobrze - szczególnie zestawione z automatycznym trybem HDR.

Jedną z mocniej reklamowanych cech nowego Huaweia jest przednia kamera o rozdzielczości 8 megapikseli. Tak, 8 megapikseli - to tyle, ile zazwyczaj mają główne matryce w telefonach ze średniej półki. W porównaniu ze skromnymi 2 megapikselami u konkurencji wydawać by się mogło, że Huawei odskoczył na dotychczas niespotykany nigdzie poziom i nareszcie fotki wykonywane przednim aparatem będą naprawdę dobrej jakości. No cóż - wystarczy powiedzieć, że piksele to nie wszystko. Zdjęcia pomimo napompowanej rozdzielczości rozczarowują jakością, która co najwyżej dorównuje temu, co od dawna ma konkurencja. Ponownie więc jedynym zastosowaniem przedniej kamerki będzie średniej jakości selfie, do wykonywana których zachęca tu "tryb piękna", w którym ową piękność możemy regulować za pomocą 10-stopniowego suwaka. Dość powiedzieć, że przy wyższych numerkach maksymalnie wygładzone i rozmazane twarze ludzie wyglądają karykaturalnie. Łagodnie mówiąc. W każdym razie, w obecnym kształcie selfie-friendly kamera w wydaniu Huaweia to marketingowy strzał w stopę.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News