DAJ CYNK

Test telefonu Meizu MX4

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Aparat fotograficzny

Sensor Sony IMX220 Exmor RS to znany i lubiany moduł fotograficzny BSI (20,7 Mpix), który pojawił się na rynku po raz pierwszy w Sony Xperia Z1 (2013 rok) i montowany jest po dziś w Xperiach Z3 i Z3 Compact, a także w urządzeniach innych producentów, którym Sony dostarcza swoje matryce. Również 5-soczewkowy obiektyw o przysłonie F/2.2 napawał mnie optymizmem, a już zapowiedź filmów 4K czy zdjęć seryjnych 30 fps pozwoliły uwierzyć, że Meizu wręcz idealnie przeniósł możliwości Xperii Z3 do swojego, znacznie tańszego smartfonu. Obudowa aparatu nie wystaje przesadnie poza obrys urządzenia, mamy dwukolorową diodową lampę, a obiektyw chroni warstwa szkła Gorilla Glass 3. Z przodu telefonu dodatkowy "soniacz" (IMX208) oferuje już niezbyt spektakularne 2 Mpix, ale przynajmniej jasne (F/2.0) i z modnym ostatnio automatycznym "tuningiem" niedoskonałości twarzy ;-). Gdy już wiemy z jakim sprzętem mamy do czynienia, czas na przyjrzenie się menu.

I tu jest lekkie zakręcenie. Przechylam telefon w lewo, by kciuk spoczął w okolicy cyfrowego spustu aparatu fotograficznego... i nie wszystko zmienia układ na poziomy. Znajdujący się z lewej strony suwak trybów prowadzi nas do pionowej listy trybów fotograficznych. Sądziłem, że coś jest nie tak z akcelerometrem, ale ten w innych aplikacjach działał prawidłowo i wygląda na to, że tak to ma właśnie wyglądać. W skrócie, gdy chcemy coś zmienić w ustawieniach, musimy przerwać fotografowanie, obrócić telefon, wybrać tryb i ponownie obrócić telefon. Może być to dezorientujące. Wśród trybów nie zabrakło manualnego, nocnego czy specjalnego trybu makro. Po wybraniu tego ostatniego telefon nie złapie ostrości na daleko położonych obiektach i można bawić się kompozycją wybierając palcem blisko położone obiekty drugiego planu (pierwszy i trzeci plan zostaną efektownie rozmyte). Nie zabrakło trybu panoramy - działa ona jednak bardzo powoli, a nawet gdy będziemy obracać telefon zgodnie z żądanym, ślimaczym tempem, to efekty nie zawsze są zadowalające. Najlepiej wychodzą zdjęcia o szerokości 2-3 standardowych kadrów, na panoramach o większym kącie spodziewać należy się "świetlistych schodków" (przykładowe panoramy są na ostatniej stronie testu). HDR-y działają (użytkownikowi na nerwy) nawet przy zdjęciach 20 Mpix (Sony tego nie potrafi w swoich Xperiach). Nagrania wideo w 4K nie mają specjalnej mini-aplikacji - po prostu wybieramy taką rozdzielczość w ustawieniach i gotowe. Oddzielnego trybu dorobiły się natomiast nagrania w zwolnionym tempie (HD w 120 klatkach na sekundę) i muszę przyznać, że efekty działania tego trybu są naprawdę niezłe (próbka na końcu tekstu).



Jak już część z Was zapewne zauważyła, często lepsze oprogramowanie do obsługi matryc Sony robią zewnętrzni producenci, niż sam Sony. Dobrym przykładem jest tu zastosowanie sensora IMX135 w Xperii ZR, o której magicznej jakości zdjęć nikt nie słyszał (bo i jej nie było). Tymczasem ten sam sensor w LG G2, LG G3 czy Samsungach Galaxy S4, Note 3 i Galaxy A5 zbiera pochwały. Niestety, ta (smutna dla Sony) reguła nie sprawdziła się w przypadku testowanego Meizu MX4. Zdjęcia mają cechy tych, którymi legitymowała się Xperia Z1, czyli bardzo zimną kolorystykę i zauważalny kolorowy szum (pełna rozdzielczość zdjęć). Tryb HDR kuleje nawet w idealnych warunkach oświetleniowych, gdzie bez niego automatyka wybiera czas naświetlania rzędu 1/5000 s. Nie trzęsą mi się ręce, mam do tego przydatny nawyk robienia zdjęć na bezdechu, a i tak ani jednego HDR-a bez rozwarstwionych konkurów obiektów nie udało mi się uchwycić. I żeby było jasne - piszę o nieporuszających się obiektach. Nawet pomijając to nieprecyzyjne nakładanie obrazów, tryb HDR w MX4 do tego stopnia przeostrza zdjęcia i zmywa z nich kolory, że sensu używania go nie ma żadnego. Brak stabilizacji obrazu dosyć boleśnie odbija się na zdjęciach nocnych. O ile Sony wyciska z sensora siódme poty w trudnych warunkach oświetleniowych, oferując w ostatnich modelach ISO 12800, o tyle Meizu tuż po zachodzie słońca staje się bezużyteczny. No chyba, że użyjemy lampy błyskowej, a ta w testowanym modelu składa się zgodnie z obowiązującymi trendami z dwóch diod o różnej temperaturze barwowej. Efekty doświetlenia tą metodą bliższe są rzeczywistym kolorom i choć nie lubię zdjęć z lampą, to ta w Meizu nawet dawała radę.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News