DAJ CYNK

Test telefonu Microsoft Lumia 950 XL

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Największym smaczkiem jest jednak lampa, z której wreszcie da się normalnie korzystać. Nie bójmy się ustawić ją na automat, bo nawet jeśli kogoś oślepimy z bliska, a na pierwszy rzut oka efekt nie jest spektakularny, to już po zrobieniu zdjęcia... nadal możemy lampę wyłączyć. Tak, to nie pomyłka - w galerii pojawia się skrót umożliwiający nawet po kilku dniach dobranie optymalnego oświetlenia. Możemy przesunąć suwak ku dołowi by zredukować doświetlenie lub ku górze, dla mocniejszego efektu działania lampy. Coś niesamowitego.

A jak jest z samą jakością plików? Przede wszystkim urzeka bardzo duża rozpiętość tonalna - nie trzeba posiłkować się HDR-ami, by uzyskać dobry materiał wyjściowy do dalszej obróbki w aplikacjach. Kolory są naturalne, choć da się zauważyć ten "nokiowski styl" i utrzymywanie raczej ciepłej tonacji zdjęć. Co ważne, w przeciwieństwie do konkurentów nie mamy tutaj do czynienia z agresywnym odszumianiem i wtórnym wyostrzaniem obrazu uzyskiwanego przez matrycę. Jedynie na przesadne wygładzanie trawy mógłbym ponarzekać, choć balans i tak nie jest zły - Sony wygładza ją znacznie bardziej, Samsung przeostrza i w sumie testowanej Lumii najbliżej jest do efektów uzyskiwanych przez LG G4 (to komplement). Na dobrą sprawę miałbym teraz duży dylemat przy wskazaniu najlepszego telefonu fotograficznego 2015 roku. Galaxy S6 Edge+ dostał brakujący tryb w pełni manualny i czujnik spektrum kolorów, co bardzo zbliżyło Samsunga do LG G4, a Lumię 950 XL można śmiało postawić na równi z wymienionymi. Przy czym produkt Microsoftu brylować będzie na ich tle trybem makro działającym z odległości zaledwie 4-5 cm, którym tła rozmywają się w piękny, "lustrzankowy" sposób.

Wisienką na torcie jest przedni aparat 5 Mpix. Nie chodzi tutaj bynajmniej o jakieś nakładane w czasie rzeczywistym pudry i im podobne. Dostajemy zdjęcia bardzo naturalne, bez dziwnych zniekształceń, z poprawnie odwzorowanymi kolorami i dużą dynamiką tonalną. Na tle konkurentów niewiele jest szumu i bardzo dużo detali. Jeśli natomiast zależy nam na bardziej optymistycznej interpretacji swojego wizerunku, w dodatkach znajdziemy Lumia Selfie. Narzędzie to pozwala w szybki sposób poprawić tonację skóry, podkreślić oczy, poprawić uśmiech czy nawet wyszczuplić twarz.

To, co od zawsze urzeka w Lumiach, gdy chodzi o filmy, to możliwość samodzielnego wyboru w jakiej liczbie klatek mają być rejestrowane nagrania. I nie mówię tutaj o filmach w np. 60 klatkach, które testowana Lumia obsługuje w FullHD, tylko o możliwości wyboru kinowych 24 klatek na sekundę obok standardowych 25 i 30. Olbrzymi plus należy się też za ręczne nastawy ostrości dostępne w trybie wideo (koniec falującego obrazu w trudnych scenach), a także za unikatowy, bezstratny zoom cyfrowy (4x dla HD i 3x dla FullHD). Ten ostatni może dodatkowo wzmocnić i tak już duże możliwości makro, jak i przyda się na wszelkiego rodzaju koncertach etc. Wciąż natomiast Microsoft ma sporo do nadrobienia w temacie stabilizacji obrazu. Choć wyniki nie są gorsze od tych z LG G4 czy Galaxy S6, to jednak technologia PureView powinna być moim zdaniem zaprzężona również do stabilizowania obrazu w podobny sposób jak w niedoścignionych w tym temacie Xperiach.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News