Test telefonu Philips Xenium W6500

Philips, to trochę już zapomniana marka na polskim rynku telekomunikacyjnym. Starsi użytkownicy kojarzą ją zapewne z serią Fisio, która dzięki rodzimym operatorom była dość popularna w okolicy przełomu wieków.

Arkadiusz Dziermański (orson_dzi)
14
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Test telefonu Philips Xenium W6500

Philips, to trochę już zapomniana marka na polskim rynku telekomunikacyjnym. Starsi użytkownicy kojarzą ją zapewne z serią Fisio, która dzięki rodzimym operatorom była dość popularna w okolicy przełomu wieków. W późniejszych latach markę kojarzyli głównie komórkowi entuzjaści dzięki serii Xenium, która szczyciła się bardzo długimi czasami działania bez konieczności szukania ładowarki. W sierpniu Philips ogłosił powrót na polski rynek, a do końca roku w sklepach ma pojawić się kilka modeli z różnych półek cenowych. Pierwszym z zaprezentowanych modeli był przedstawiciel serii Xenium - W6500. Telefon z średniej półki, z przyzwoitymi parametrami dla mniej wymagających użytkowników. Właśnie ten model trafił do mnie w ramach testów. Przyznaję, byłem bardzo ciekawy tego co pokaże i chętnie zabrałem się za jego użytkowanie. Jak wypadł? Sprawdźmy.

Zestaw

W niewielkim, jasnym i kolorowym pudełku znalazł się typowy, podstawowy zestaw. W jego skład wchodził telefon w kolorze czarnym, z dodatkową żółtą tylną klapką, bardzo słabe jakościowo słuchawki, kabel USB i zasilacz sieciowy oraz standardowy pakiet instrukcji i ulotek. Dodatkowo, w oddzielnym opakowaniu, otrzymałem trzy dodatkowe tylne klapki w kolorze pomarańczowym, zielonym i niebieskim. Dzięki temu czarna klapka powędrowała od razu do pudełka, a resztę, jak typowy gimbus, dobierałem do koloru butów (tak, mam dużo butów w różnych kolorach ;-) ). Dodatkowe klapki wchodzą w skład zestawu sprzedażowego w wybranych sklepach, więc nie była to przysłowiowa kiełbasa... testowa. Ogólnie zestaw bez fajerwerków, ale za to kompletny.

<: F1991 :>

Obudowa i wygląd

Xenium W6500 różni się od większości dzisiejszych smartfonów. Obudowa ma wymiary 128,7 x 66 x 11,8 mm i podczas, gdy większość nowych modeli jest zamknięta w cienkich i zazwyczaj kanciastych obudowach, Philips jest dość pękaty, a cała konstrukcja ma obłe kształty. Dzięki temu dobrze i pewnie leży w dłoni i bez problemu można go obsługiwać jedną ręką. Sprzyja temu, nieduży jak na dzisiejsze czasy, wyświetlacz o przekątnej 4,3 cala, który zajmuje większość powierzchni przedniego panelu. Pod nim znajdują się tradycyjne dla Androida przyciski, od lewej wstecz, Home i opcje (niestety podświetlane tylko przez kilka sekund, później gasną), a nad ekranem połyskujący napis Philips, obiektyw kamery do wideorozmów oraz skutecznie zamaskowane czujniki - zbliżeniowy i oświetlenia. Na samej górze oczywiście umieszczony został głośnik rozmów, zakryty wypukłą kratką, dzięki czemu nie zbiera kurzu. Na prawy bok trafiły przyciski regulacji głośności, na lewy suwak uruchamiający tryb oszczędzania energii i nieduży napis Xenium, a na dolnej krawędzi umieszczone zostało gniazdo micro USB. Wystający suwak bardzo szybko się wyciera i po krótkim czasie schodzi z niego farba. Dodatkowo robi wrażenie, że można go bardzo łatwo urwać. Na górnej krawędzi znajduje się gniazdo Jack 3,5 mm i nietypowo umieszczony przycisk blokady ekranu. Nie trafił on bezpośrednio na krawędź, a na załamanie w miejscu, w którym zaczyna się tylny panel telefonu. Brzmi i wygląda to dziwnie, ale palec wskazujący szybko i naturalnie trafia w to miejsce i bardzo łatwo jest przyzwyczaić się do takiego rozwiązania. Nie mniej jednak jest to kwestia gustu. Z tyłu telefonu znajdziemy, umieszczony centralnie i delikatnie wypukły, obiektyw aparatu okolony srebrną (i nie tandetną) ramką z umieszczoną pod nim diodą LED, centralnie umieszczony napis Philips i na samym dole głośnik zewnętrzny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Po rozmontowaniu obudowy widzimy to, co powoduje tak wysoką masę, stosunkowo niedużego telefonu, czyli akumulator. Jest on gruby i ciężki, przez co naszą kieszeń obciąża łączna masa 150 gramów. Tylna klapka zachodzi po części na wszystkie krawędzie telefonu, a z dołu i z góry częściowo nawet na przód urządzenia. Jej zdjęcie i wymiana są bardzo proste. Oczywiście wymienne części obudowy nie wpływają zbyt korzystnie na zwartość konstrukcji, ale w przypadku W6500 nie wygląda to wcale tak źle. Od czasu do czasu zdarzają się lekkie trzaski, głównie na bokach obudowy, ale całościowo wypada to dużo lepiej niż myślałem i w niczym nie przeszkadza w codziennym użytkowaniu.

Ekran i specyfikacja

W6500 posiada wyświetlacz IPS o przekątnej 4,3 cala i rozdzielczości 540 x 960 pikseli. Ekran jest mocnym punktem smartfonu. Kolory są żywe, jasność odpowiednia, kąty widzenia praktycznie maksymalne, a widoczność w słońcu stoi na przyzwoitym poziomie. Oczywiście na rynku jest masa lepszych paneli IPS, ale ten z Philipsa, biorąc pod uwagę cenę urządzenia, jest zwyczajnie dobry. Sercem urządzenia jest czterordzeniowy procesor MediaTek MT6589 (1,2 GHz) w parze z 1 GB pamięci RAM i układem graficznym PowerVR SGX544MP. Za łączność z Internetem odpowiada HSPA+ (pobieranie do 42 Mb/s i wysyłanie do 5,76 Mb/s) i Wi-Fi w standardach b/g/n. Z wbudowanych 4 GB pamięci dla użytkownika pozostaje niewiele, to ok 1,9 GB, które można rozszerzyć kartami microSD. Całość pracuje pod kontrolą, nie najnowszego już, Android 4.2 z niestety marnymi szansami na aktualizację. Specyfikację uzupełnia obsługa dwóch kart SIM, do których właśnie przechodzimy.

Dual SIM

Obie karty SIM działają w bardzo typowym dla większości smartfonów układzie - jedno gniazdo obsługuje łączność 3G, drugie 2G. W6500 obsługuje karty w standardowym rozmiarze mini SIM. Trochę mnie to zaskoczyło, bo wszystkie karty mam w rozmiarze micro, a adapter tylko jeden... Karty działają w trybie stand-by. W momencie korzystania z jednej z nich, druga jest wylogowana z sieci. Czyli rozmawiając z jednego numeru, na drugi nikt się do nas nie dodzwoni. W ustawieniach tryby Dual SIM możemy nazwać karty według własnych upodobań i przypisać im jeden z czterech dostępnych kolorów. Oprócz tego do można automatycznie przypisać wykonywanie połączeń do którejś z kart lub pozostawić pytanie przed każdą nawiązaną rozmową lub wysłaną wiadomością. Oczywiście do każdej karty można przypisać oddzielne profile dźwiękowe.

Wydajność, Menu, działanie

Układy MediaTeka zawsze sprawiały mi problemy ze wstępną oceną ich wydajności po zobaczeniu samych suchych danych. Trzeba jednak przyznać, że w przypadku W6500 poruszanie się po Menu jest bardzo płynne, a aplikacje, jak i strony internetowe są bardzo sprawnie i szybko uruchamiane. Android w Philipsie nie został przykryty żadną nakładką i otrzymujemy zupełnie czysty system, pozbawiony zbędnych dodatków. Występują za to dodatki bardzo użyteczne, w postaci latarki i aplikacji Kingsoft Office. Czysty Android, to zdecydowanie kwestia gustu. Dla jednych zaleta, bo jest szybki, a zawsze można zainstalować dowolną nakładkę. Dla drugich to wada, bo jest dosyć ascetycznie. Osobiście należę do pierwszej grupy. Wracając do kwestii wydajności, W6500 to typowy przedstawiciel średniej półki. Zagramy na nim w mniej wymagające tytuły gier, zdecydowanie zapominając o GTA San Adres i podobnych, o mocno złożonych graficznie atrakcjach, a także obejrzymy większość filmów. Te w rozdzielczości 720p działają bez zastrzeżeń, a przy 1080p większe i dłuższe pliki miały spore problemy z płynnością. W testach programem AnTuTu Philips uzyskał 15976 punktów, natomiast Quadrant Standard ocenił go na 3953 punkty.

Połączenia i wiadomości






Internet




Aparat






W trybie nagrywania filmów, do dodatkowych opcji dochodzi możliwość włączenia cyfrowej stabilizacji obrazu. Reszta w większości pozostaje bez zmian w stosunku do opcji samego aparatu. Dodatkowo pojawia się możliwość włączenia dodatkowych efektów, które niestety nie działają zbyt dobrze, a szkoda. Pośród nich znajdziemy możliwość zniekształcenia obrazu, które powoduje powiększenie lub zmniejszenie oczu lub ust nagrywanej osoby, co w praktyce prowadzi tylko to niepotrzebnego pogorszenia jakości nagrań, a wnosi niewiele. Bardzo ciekawe są za to tryby - zachód słońca i w kosmosie. Dla przykładu, tło rejestrowanego obrazu zamienia się wtedy w widok z Księżyca i spaja się z nagrywaną osobą, która dryfuje w próżni... teoretycznie. W praktyce niestety wystarczy poruszyć telefonem dosłownie o milimetr, a obraz się rozjeżdża i cały efekt pryska. Dodatkowo w ustawieniach znajdziemy możliwość nagrywania poklatkowego. Wybieramy co ile sekund ma być zarejestrowany obraz, a nagranie przeskakuje o np. 2 sekundy. Tworzy nam to bardzo szybki pokaz slajdów. Jakość nagrań pozostaje trochę w tyle w stosunku do zdjęć. Kolory nie są tak dobre, a na obrazie pojawia się wyraźne ziarno. Pochwalić za to należy bardzo dobre rejestrowanie dźwięku i sprawne, automatycznie ustawianie ostrości. Kiedy tylko obraz staje się rozmazany, telefon jak najszybciej stara się przywrócić odpowiednią ostrość.

<: F1992 :>

Dźwięk

Zazwyczaj w smartfonach z czystą wersją systemu Android za odtwarzacz muzyczny służy aplikacja Muzyka Play. W przypadku Philipsa W6500 służy do tego standardowy odtwarzacz, który, o ile mnie pamięć nie myli, można było znaleźć jeszcze w wersjach 2.X zielonego robota lub Cyanogenmodzie 9. Od tamtej pory zmiany w aplikacji były w zasadzie kosmetyczne. Ascetyczny wygląd Odtwarzacza nie jest w żadnym wypadku wadą, za to bardzo pozytywnie wpływa na jego czytelność. W ustawieniach nie zabrakło miejsca dla equalizera z możliwością regulacji niskich tonów i wprowadzenia własnych ustawień korektora. Jakość odtwarzanego dźwięku bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Oczywiście nie na fabrycznych słuchawkach. Jeśli nie mamy zamiar rozmawiać za ich pomocą, to lepiej nie wyciągać ich z pudełka. Na innych, w moim przypadku Denon D510, muzyka pozostawia po sobie pozytywne wrażenia. Do czołówki rynku daleko, ale nie brakuje głośności, nie brakuje basów, jest środek, są tony wysokie. Bez fajerwerków, ale jest naprawdę dobrze i z pewnością zadowoli większość użytkowników.

Bateria

Seria Xenium od zawsze kojarzyła się z bardzo mocnymi bateriami. W6500 jest zasilany przez litowo-jonowe ogniwo o pojemności 2400 mAh, o którym wiemy już tyle, że jest duże i ciężkie. W praktyce akumulator wcale nie wypada tak rewolucyjnie. Dziennie, przy 20-30 minutach rozmów, 20 SMS-ach, godzinie muzyki na słuchawkach, ok 40 minut Internetu po sieci i Wi-Fi, synchronizacji poczty, aktywnych dwóch kartach i maksymalnym podświetleniu ekranu Philips pracuje przez trzy dni. Jest to wynik dobry, ale będący w zasięgu smartfonów z większymi i bardziej prądożernymi ekranami. Uruchamiany suwakiem na obudowie tryb oszczędzania energii, to też żadna rewolucja. Ogranicza on do minimum funkcje życiowe smartfonu związane z łącznością, "ubija" wszystkie działające w tle procesy i maksymalnie ogranicza siłę podświetlenia ekranu. Oczywiście jest to przydatne w awaryjnych sytuacjach, kiedy poziom naładowania akumulatora staje się jednocyfrowy, ale korzystanie z tego trybu na co dzień trochę zabija ideę smartfonu. Gdyby ktoś jednak potrzebował go tylko do dzwonienia i pisania SMS-ów, to wyniki przekraczające tydzień bez dostawy prądu nie powinny stanowić najmniejszego problemu.

Podsumowanie




Wady:





Zalety:









Zdjęcia wykonane aparatem wbudowanym w telefon:








panorama


HDR