DAJ CYNK

Test telefonu Samsung Galaxy S6

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Aparat fotograficzny

Przyznam szczerze, że początkowo liczyłem na kolejną matrycę ISOCELL od Samsunga, a więc wykonanej w technologii, która zadebiutowała w Galaxy S5. Po dłuższej przygodzie z Note'em 4, decyzja o postawieniu na ten sam sensor (Sony IMX240) była jednak dla mnie zrozumiała. Autorskiemu rozwiązaniu Samsunga jest daleko do matrycy Sony. Co istotne, nie dostajemy jedynie odgrzewanego kotleta, lecz zupełnie nowy moduł, w którym obiektyw zyskał znacznie szerszy kąt widzenia i wyższą jasność (przysłona z rekordowym w chwili premiery otworem przysłony F/1.9). Nie zapomniano przy tym o optycznej stabilizacji obrazu i pojedynczej, silnej diodzie doświetlającej. Duży sensor (1/2.6") wraz z jasnym obiektywem to obietnica zarówno lepszej pracy w trudnych warunkach oświetleniowych, jak i efektownych rozmyć planów poza obszarem ostrzenia. Z obu tych obietnic Samsung wywiązał się.

Pierwsze porównawcze zdjęcia z Note'em 4 wykonane w zaciemnionych pomieszczeniach pokazały kolosalną różnicę na korzyść Galaxy S6. Padały nawet pytania czy zdjęcia były wykonane z fleszem (a okazywał się on zbędny). Generalnie to, co oglądałem na ekranie było jaśniejsze, niż otoczenie obserwowane nieuzbrojonym okiem. Takie wrażenie nie towarzyszyło natomiast zdjęciom wykonywanym równolegle za pomocą Note'a 4. Realizację drugiej z obietnic, dotyczącej rozmywania elementów tła, doskonale widać na zdjęciach makro. Takiego efektu bokeh trudno szukać u konkurentów. Co ważne, niezminiaturyzowane przesadnie piksele (1,2 ?m) sprawiają, że użyteczne wartości ISO sięgają 1250, a nieporuszone zdjęcia z ręki da się wykonać nawet, gdy automatyka aparatu ustawi czas naświetlania rzędu 1/10 sekundy (zasługa optycznej stabilizacji obrazu). Błyskawiczny i celny autofocus oraz szybki tryb HDR nie przesadzający z przetwarzaniem zdjęć dopełniają długa listę atutów.

Trochę rozczarował mnie głośno reklamowany tryb profesjonalny aparatu. Brakuje w nim tak istotnych rzeczy jak kontrola migawki, zapis plików DNG czy ręczne ISO wychodzące poza wartość 800. W gruncie rzeczy, większość elementów tego trybu, to tylko efekt powyciągania ikonek znanych z poprzednich wersji oprogramowania. Na lewo od spustu aparatu pojawiły się balans bieli (4 tryby i auto), ISO (auto i do 800) oraz płynna korekta ekspozycji w zakresie od -2 do +2 EV. Nowością jest suwak ostrości i pakiet filtrów. Filtry te są bardzo subtelne (nie mylić z artystycznymi, dostępnymi osobno) i co ważne, możemy stworzyć dodatkowe 2 własne profile, a w nich płynnie ustalić temperaturę barwową, zabarwienie zdjęcia, nasycenie, kontrast czy nawet wyregulować prześwietlenia i cienie. Szkoda tylko, że to wszystko jest aż tak głęboko ukryte.

Oprócz trybu profesjonalnego i automatycznego, znajdziemy tryby: Wybór pola ostrości (robimy zdjęcie, a następnie ustalamy który plan na nim ma być ostry), Panorama (działa rewelacyjnie, wysokość zdjęcia to nawet 3200 pikseli), Powolny i Szybki ruch do nagrań w 120 klatkach i z przyspieszonym tempem (w obu przypadkach z możliwością wyboru spowolnionych i przyspieszonych sekwencji, pliki finalne HD) oraz wirtualne zdjęcie, gdzie krążymy z aparatem wokół obiektu, a potem możemy oglądać tenże z każdej strony na telefonie (eksport tylko do MP4 lub JPG, choć aż prosi się też o GIF-y).

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News