DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia E4

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Aparat

Aparat Xperii E4 jest wręcz przeładowany dostępnymi trybami. Dostępny jest tryb automatyczny, w którym ingerować można tylko w podstawowe ustawienia aparatu, tryb ręczny, Sound Photo do dodawania dźwięku do wykonanych fotografii, tryby dodające maszerujące w tle dinozaury (efekt AR), spadające z nieba bomby, psie odchody lub śnieg (rzeczywistość rozszerzona), panorama, a także tryby umożliwiające prowadzenia transmisji na żywo w serwisie YouTube lub na Facebooku.

Dostępne opcje są typowe dla aparatów w telefonach. Zmiana rozdzielczości, balans bieli, tryb pracy lampy, pomiar ostrości, geotagging. Niestety wszystkie dostępne opcje i tryby są tutaj zwyczajnie zbędne, ponieważ Xperia E4 robi... koszmarne zdjęcia. W zasadzie nie można o nich powiedzieć nic pozytywnego, jak również bardzo ciężko jest zrobić zdjęcie, które będzie można później bez wstydu komuś pokazać. Kolory są mocno nienaturalne, zlewają się i są zbyt nasycone. Zdjęciom brakuje ostrości, a wykonywane w pomieszczeniach są pokryte ogromną ilością ziarna i są mocno zaszumione. O filmach można powiedzieć praktycznie tyle, że są płynne. Obraz nie wypada w nich lepiej niż w przypadku fotografii. Problemy z ostrością, stabilnością i odwzorowaniem kolorów są ogromne.

Aparat, to zdecydowanie najsłabszy punkt Xperii E4 i bardzo szybko chciałem o nim zapomnieć po zakończeniu testów.

Akumulator

Za zasilanie w Xperii E4 odpowiada litowo-jonowy akumulator o pojemności 2300 mAh. Pomimo zdejmowalnej tylnej klapki, jest on na stałe zamocowany w obudowie smartfonu. Pojemność akumulatora nie jest duża, ale w połączeniu z niską rozdzielczością ekranu, a także niezbyt prądożernym procesorem MediaTeku, sprawuje się on bardzo dobrze.

Dziennie, przy około 30 minutach połączeń, 50-60 SMS-ach, ponad godzinie muzyki na słuchawkach, około 40 minutach przeglądania Internetu, przy stałym, maksymalnym podświetleniu ekranu i synchronizacji poczty oraz pogody, telefon bez problemu pracował u mnie dwa, do trzech dni.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News