DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia Z5

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Kolejna potężna zmiana to przebudowany tryb lepszej automatyki. Warto przypomnieć, że w poprzednich Xperiach oferował on zdjęcia tylko 8,3 Mpix - teraz dostajemy je też w pełnej rozdzielczości. W końcu też tryb HDR przestał być zarezerwowany wyłącznie dla rozdzielczości rzędu 8 Mpix, a na dodatek producent umieścił skrót do niego w łatwo dostępnym panelu korekty ekspozycji. Producent chwali się też znanym z 40-megapikselowych Lumii niemal bezstratnym zoomem cyfrowym. Przy zdjęciach 8 Mpix dostajemy pięciokrotne przybliżenie dające lepsze efekty niż zwykłe kadrowanie pełnego zdjęcia 23 Mpix.

Wciąż natomiast czuje się niedosyt w temacie trybu manualnego, który obok korekty ekspozycji, ręcznego ISO i balansu bieli nie wnosi niczego nowego. Zapomnijmy o zdjęciach ze statywu o długim czasie ekspozycji czy plikach RAW. Na dobrą sprawę kontrolki korekty ekspozycji i balansu bieli możemy błyskawicznie uruchomić w trybie lepszej automatyki i w gruncie rzeczy tryb manualny staje się niemal zbędny. Tradycyjnie dla Sony, po macoszemu potraktowano temat panoram - 1080 pikseli wysokości na nikim nie robi już wrażenia, a do tego są problemy z gładkim łączeniem zdjęć składowych.

Zamiast optyczną stabilizacją obrazu, Sony przyciąga uwagę hybrydowym autofokusem o szybkości nastawiania ostrości rzędu 0,03 sekundy. Trzeba przyznać, że ten zdecydowanie nabrał impetu i poprawiła się jego skuteczność. Przy zdjęciach, a jeszcze bardziej przy filmach Xperia Z5 zadziwia obłędnie szybkim ustawianiem ostrości dokładnie tam, gdzie jej oczekujemy.

Gdy już technikalia mamy z grubsza za sobą, czas zająć się samymi efektami pracy aparatu. Mocne strony Z5 to dobry balans bieli, niezła dynamika tonalna, naturalne kolory i subtelnie działający tryb HDR. Po stronie wad znalazły się natomiast wyraźne rozmycia na brzegu kadru, spora dystorsja i słabsza niż u konkurentów praca algorytmów odszumiania i wyostrzania (krawędzie obiektów są poszarpane i sporo jest ziarna nawet za dnia). Uważać należy też przy zdjęciach pod światło oraz ze światłem bocznym, bo zdarzają się potężne flary i odblaski. Udało mi się zrobić Xperiami Z5 i Z5 Compact kilka świetnych zdjęć, ale okazały się telefonami o mniej powtarzalnej i pewnej pracy aparatu niż linia S6 Samsunga czy LG G4.

Gdy jednak z tematu zdjęć przeskoczymy na filmy... okazuje się, że mamy do czynienia z najlepszym na rynku wideo-telefonem. Tym razem cyfrowa stabilizacja obrazu redukująca pole widzenia nie ma praktycznie żadnego wpływu na końcową jakość filmów - zarówno tych w FullHD (do 60 fps), jak i 4K (30 fps). Te drugie nagrywane są poprzez odrębny tryb w menu aparatu i są zapisywane z przepływnością rzędu 55 Mb/s. Dla porównania, LG G4 oferuje w tej kategorii około 30 Mb/s, a Galaxy S6 około 47 Mb/s. To jednak nie sama ilość informacji zapisywanych w każdej sekundzie jest siłą Z5. Przede wszystkim SteadyShot usuwa 90% drgań naszych rąk. Możemy niechlujnie iść z telefonem trzymanym jedną dłonią i nagrywać film bez ryzyka późniejszej choroby lokomocyjnej przy próbie odtworzenia filmu na telewizorze. Takiej stabilizacji w świecie telefonów nie oferuje nikt. Druga sprawa to autofocus... czegoś takiego w telefonie jeszcze nie było. Płynny, błyskawiczny i do tego celny - praktycznie natychmiast przeskakujący od nieskończoności do trybu makro. Po prostu rewelacja.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News