DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia Z5

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Aplikacja Walkman, czyli podstawowy odtwarzacz muzyczny to funkcjonalny worek bez dna. Jeśli ktoś nie szuka nie wiadomo czego, wszystkie funkcje ma na wierzchu, bez konieczności przekopywania się przez głębiny ustawień. Jeśli ktoś jednak szuka ekstremalnie rozbudowanej optymalizacji dźwięku, znajdzie również i ją. Od equalizera z dodatkowym wzmocnieniem basów, przez optymalizację pod aktualnie podłączone słuchawki, dynamiczny normalizator, usuwanie szumu otoczenia (po podłączeniu kompatybilnych słuchawek), emulację dźwięku przestrzennego po nawet DSEE HX, czyli technologię podnoszenia jakości skompresowanych plików do niemal Hi-Res Audio. Pliki oryginalnie Hi-Res Audio naturalnie też są obsługiwane. Aż tak rozbudowanej aplikacji muzycznej nie ma żaden konkurent. Ponownie tylko szkoda, że na słuchawkach Sony gra tak cicho... Japończycy niegdyś jedynie minimalnie ustępowali Samsungowi głośnością, ten jednak biegnąc za LG i HTC wyraźnie poprawił się w tym temacie. Teraz już tylko do poprawki został nam Sony - z najlepszą aplikacją muzyczną i najcichszym graniem.

Telefon choć gra cicho, trzeba przyznać, że na słuchawkach oferuje ponadprzeciętną jakość dźwięku. Może nie jest to poziom testowanego przeze mnie ostatnio Galaxy S6 Edge+, ale trzeba już naprawdę niezłych słuchawek i dobrego słuchu by doszukać się jakichś większych zniekształceń ze strony Z5. Natomiast po podłączeniu do zewnętrznego wzmacniacza jest idealnie czysto, niezależnie od tego jak wielki słoń nadepnął nam na ucho :-).

Odtwarzacz wideo radzi sobie z plikami wideo o rozdzielczości do 4K włącznie, w tym nawet oferuje opcje ich edycji. Nagrania możemy powiększać w czasie odtwarzania, do tego mamy kontrolę nad sposobem wyświetlania napisów, ale warto pamiętać, że ich nazwa musi być identyczna z nazwą filmu, by wczytały się automatycznie. Podobnie jak w przypadku innych telefonów z Androidem, kłopotliwe bywa odtwarzanie filmów MKV z dźwiękiem zakodowanym w formacie AC-3. Domowe produkcje 4K o niskiej kompresji (olbrzymie pliki) nie stanowiły dla telefonu żadnego problemu.

Wydajność i nagrzewanie się obudowy

O tym, że zastosowany w Xperii Z3+ i teraz również w Xperii Z5 chipset Snapdragon 810 ma problemy z nadmiernym nagrzewaniem się media trąbią od początku 2015 roku. Wspomniana Xperia Z3+ była w wakacje praktycznie nieużywalna - przy wysokiej temperaturze otoczenia alarmowała zbyt dużą temperaturę co chwila. Nie dało się korzystać z aparatu fotograficznego, GPS-u jak i z wielu innych funkcji telefonu. Jak jest tym razem? Cóż, przede wszystkim chłodniej w Polsce, więc o wakacyjnych dramatach z założenia nie ma mowy.

Do tego Sony zastosował podwójną rurkę cieplną, której zdaniem jest przemieszczanie ciepła znad chipsetu w głąb obudowy i skuteczniejsze pozbywanie się go. Hmm... Choć brzmi to całkiem logicznie i nawet działa u Microsoftu (Lumia 950 XL), to już u Sony wcale jakoś specjalnie chłodniej się nie zrobiło. Już przy pierwszym uruchomieniu i pobraniu aktualizacji aplikacji systemowych Xperia Z5 dostała 45,4 stopnia gorączki (po aktualizacji zostało 19,96 GB wolnego miejsca z zadeklarowanych 32 GB). Wykonanie późniejszych benchmarków nie wywoływało komunikatów o przegrzaniu, a maksymalna temperatura zatrzymała się na 45,9 stopnia Celsjusza. Zaciekawiony tą ostrą granicą temperaturową, umieściłem telefon na chwilę w zamrażalniku - na zimno wyniki testów były o kilkanaście procent lepsze, więc ewidentnie uruchamiał się thermal throtting (zabezpieczenia procesora polegające na obniżeniu taktowania, które ma chronić procesor i inne podzespoły przed przegrzaniem). Wnioski? Problem z nadmiernym nagrzewaniem się obudowy zdecydowanie nadal występuje. Okazał się on mniej dotkliwy niż w czasie testów Xperii Z3+ (komunikatów o przegrzaniu nie odnotowałem), ale mimo wszystko z chęcią zobaczyłbym w Z5 jakiś inny chipset niż ten nieszczęsny Snapdragon 810.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News