Jak na urządzenie o tak małych wymiarach, VivoBook S330 ofertuje spory zestaw portów. Na lewym boku znajdziemy gniazdo ładowania, pełnowymiarowy port HDMI, USB 3.0 oraz USB typu C ale ograniczonej funkcjonalności. Nie jest to ani Thunderbolt, ani Display Port.
Na prawym boku mamy drugi port USB 2.0, gniazdo Jack 3,5mm oraz gniazdo kart pamięci microSD.
Niewielki touchpad VivoBooka to jeden z wygodniejszych z jakimi się spotkałem. To zasługa genialnej czułości, bardzo precyzyjnego działania i odpowiednio śliskiej powierzchni. Został umieszczony centralnie i nie przeszkadza podczas pisania, a w razie potrzeby można go wyłączyć skrótem na jednym z przycisków F1-F12.
Klawiatura jest wyspowa, a przyciski standardowych rozmiarów i wyraźnie od siebie oddzielone. Napisy na klawiaturze są wtopionym w przyciski kawałkiem przezroczystego tworzywa, przez które przechodzi białe podświetlenia. Do wyboru mamy trzy poziomy natężenia i w zasadzie jesteśmy zmuszani do wyłączania go w dzień. W jasnym otoczeniu podświetlone oznaczenia przycisków staja się słabo czytelne. Za to wieczorem i w noc podświetlenie jest zarówno efektowne, jak i efektywne.
Sama klawiatura jest jedną z wygodniejszych z jakimi się spotkałem. Przyciski mają spory skok, wciskają się bardzo miękko, przyjemnie przy tym sprężynując i są przy tym bardzo czułe. Myślałem, że będzie to ich wadą, ale szybko przekonałem się, że wysoka czułość sprawdza się na co dzień. Teraz irytuje mnie fakt, że w prywatnej Yodze 910 muszę tyle czekać na usunięcie linijki tekstu po wciśnięciu Backspace’a.
Źródło zdjęć: wł