TP-Link Tapo C110, C210 i C320WS to atrakcyjnie wizualnie oraz sporo potrafiące kamery do monitoringu domu czy biura, zarówno w pomieszczeniach zamkniętych (dwa pierwsze modele), jak i na zewnątrz budynku. Urządzenia zapewniają wystarczająco dobrą jakość obrazu w maksymalnej rozdzielczości sięgającej 4 Mpix w Tapo C320WS i widzą b. Kamera zewnętrzna ma też dodatkowe białe diody doświetlające, dzięki czemu również po zmroku może nagrywać kolorowy obraz.
Testowane urządzenia pozwalają również rozmawiać z osobami znajdującymi się w ich pobliżu, za co dbają wbudowany mikrofon oraz głośnik. Ten ostatni może oczywiście również wydawać dźwięki alarmu po wykryciu ruchu, ale akurat do tego znam lepsze i efektywniejsze rozwiązania. By rozmawiać, po drugiej stronie musi być osoba z zainstalowaną na smartfonie aplikacją Tapo, która pozwala zarządzać kamerami (i wieloma innymi sprzętami Tapo), a także przeglądać i ewentualnie usuwać zapisane nagrania.
To, co jest istotne z mojego punktu widzenia, to możliwość podłączenia kamer Tapo do systemu smart home. W moim przypadku centralnym jego punktem jest Home Assistant, do którego urządzenia Tapo da się bezproblemowo podłączyć. Szkoda tylko, że nie wszystkie możliwości kamer Tapo są dostępne z poziomu używanego przeze mnie systemu, na przykład sterowanie obrotem kamery Tapo C210. Zaletą tych urządzeń jest też współpraca z asystentami głosowymi firm Google i Amazon (Alexa).
Niewątpliwą zaletą kamer TP-Link Tapo jest ich cena. Model C110 możemy kupić już od około 130 zł, podczas gdy ceny modeli C210 i C320WS zaczynają się odpowiednio od około 180 zł i od około 260 zł. Biorąc pod uwagę możliwości testowanych kamer, są to niskie kwoty.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak / Telepolis.pl