DAJ CYNK

vivo X90 Pro. Nie gadaj tyle i bierz moje pieniądze (test)

Anna Rymsza

Testy sprzętu

Wyspa z paaratami vivo X90 Pro
Przykładowe zdjęcia vivo X90 Pro

Pora przejść do najciekawszej części testu aparatu: przykładowych zdjęć. Zacznę od aparatu głównego – tego z calową matrycą. Jego ogniskowa odpowiada 23 mm dla klatki 35 mm. To świetna ogniskowa do fotografii ulicznej i takiej „na co dzień”. Robiąc zdjęcia tym aparatem, można korzystać z całego dobrodziejstwa filtrów i trybów fotografowania, w tym fotografii sportowej (zaskakująco dobrze sprawdza się na koncertach) i długiej ekspozycji. Ostrość można ustawić z odległości ok. 15 cm od fotografowanego obiektu. Ten aparat daje najszersze możliwości zabawy i myślę, że również najlepsze efekty.

Zakochałam się w trybach z długim czasem ekspozycji. Mogę tu zrobić na przykład zdjęcie placu, na którym nie widać ludzi, bo zostaną po prostu rozmyci. To nadaje zdjęciom wyjątkowy klimat i bardzo pomaga podczas zwiedzania. Z użyciem statywu można nawet zarejestrować ruch gwiazd na niebie, jednocześnie jako zdjęcie i film. Jest tu również tryb dla malowania światłem, płynącej wody, fajerwerków i ruchu, w którym ruchomy obiekt zostawia ślad. Jest też sztuczna inteligencja poprawiająca widok Księżyca. Całkiem dobrze jej to wychodzi.

Aparat portretowy odpowiada zoomowi 2x albo ogniskowej 46 mm dla klatki 35 mm. To zdecydowanie mój ulubiony aparat i moja ulubiona ogniskowa. Ostrość można ustawić z odległości ok. 50 cm od fotografowanego obiektu. Zdjęcia robione tym aparatem przy słabym świetle miewają artefakty, zostawione zapewne przez oprogramowanie usuwające szum, nie są więc tak wyraźne po powiększeniu, jak te robione aparatem 23 mm. Żałuję, że tym aparatem nie można robić zdjęć w trybach długiej ekspozycji. Poza tym właściwie nie mam do niego zastrzeżeń. Mam do niego dostęp w trybie superksiężyc, portretowym, przy fotografowaniu jedzenia itp.

Bliżej środka obudowy znajduje się aparat ultraszerokokątny, którego kąt widzenia odpowiada ogniskowej 16 mm dla klatki 35 mm. Nie można nim zrobić zdjęcia portretowego ani używać go w trybie fotografii sportowej, nie ma też dostępu do trybów z długą ekspozycją. Można za to wykorzystać go w trybie makiety.

Umieszczenie aparatu szerokokątnego jest zupełnie nieergonomiczne. Znalazł się na rogu obudowy smartfonu. To w połączeniu z bardzo szerokim kątem widzenia powoduje, że mam masę zdjęć z kawałkiem palca w kadrze. Myślę, że na skraju obudowy powinien znaleźć się raczej teleobiektyw.

Jest tu również tryb supermakro, który pozwala podejść do obiektu na odległość 2 cm. Może się aktywować automatycznie, ale ja wolę mieć kontrolę nad tym, co robi aparat i włączam go ręcznie w razie potrzeby. Za zdjęcia makro odpowiada aparat ultraszerokokątny, ale zdjęcie stanowi wycinek ze środka matrycy.

Z zoomem bywa różnie. vivo X90 Pro ma maksymalnie 40-krotny zoom cyfrowy, któremu pomaga sztuczna inteligencja. Jeśli rozpozna tekst, nie będzie problemów, by go odczytać. Z innymi obiektami może nie poradzić sobie aż tak dobrze.

W natłoku wrażeń i możliwości łatwo zapomnieć, że vivo X90 Pro ma aparat także z przodu. Niestety ten moduł nie potrafi pracować w trybie kolorów Zeiss. Ma jednak dostęp do symulacji rozmycia głębi, wzorowanego na klasycznych obiektywach Zeiss. Muszę tu ostrzec, że w tych trybach aplikacja lubi wygładzić twarz i to niestety widać – przed serią zdjęć z efektami umieściłam też jedno zdjęcie bez żadnych poprawek i bez makijażu dla porównania. Warto też zwrócić uwagę na HDR, który może uratować selfie robione w ostrym słońcu.

Co ciekawe, selfie są wielkie – mają aż 24 megapiksele, także, jeśli były robione z którymś z efektów Zeiss. Bardzo mnie to zaskoczyło, bo zdjęcia z tylnych aparatów mają 9-12 MPix (zależnie od ustawień kadrowania). Zdjęcia zrobione frontowym aparatem nie są tak dobrze odszumione, jak te robione aparatami z tyłu, ale nadal są bardzo wyraźne. Po powiększeniu 1:1 na monitorze można liczyć włosy w brwiach.

Myślę, że zgodzisz się ze mną, że vivo X90 Pro to ścisła czołówka smartfonów fotograficznych. Nie odważę się powiedzieć, że jest najlepszy tylko dlatego, że jeszcze nie miałam w rękach wszystkich tegorocznych mocarzy.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne