Redmi Note 8 Pro ma 6,53-calowy wyświetlacz IPS LCD o rozdzielczości 1080 x 2340 pikseli, co przekłada się na ich zagęszczenie na poziomie 395 ppi. To wystarczająca wartość, by obraz na ekranie był ostry i pozbawiony poszarpanych krawędzi. Zaletą jest tu całkiem wysoka jasność, sięgająca w trybie automatycznym 640 nitów. W połączenie z przyzwoitym kontrastem przekłada się to na dobrą czytelność ekranu na zewnątrz, przy świetle słonecznym.
Kolory wyświetlane na ekranie wyglądają dobrze pod niemal każdym kątem, nie spodziewajmy się jednak ich przesadnej wierności standardom. Przede wszystkim łatwo zauważyć nadmiar barwy niebieskiej, co szczególnie widać na obrazach, które powinny być białe, a także na przesyceniu tych niebieskich.
Testowany smartfon Redmi daje możliwość ustawienia balansu bieli wyświetlanego obrazu. Możemy wybrać jedno z trzech predefiniowanych ustawień (domyślne, ciepłe, zimne) lub ustawić ten parametr całkowicie po swojemu. Same kolory mogą być wyświetlane w jednym z trzech trybów, przy czym włączony domyślnie tryb automatyczny dostosowuje je do aktualnego oświetlenia.
Jednym ze sposobów na pozbycie się nadmiaru światła niebieskiego jest tryb czytania, który ociepla kolory. Funkcję tę możemy aktywować ręcznie lub uruchomić harmonogram, który włączy filtr światła niebieskiego o określonej przez nas godzinie lub wraz z zachodem Słońca.
Telefon możemy odblokować na kilka różnych sposób, w tym za pomocą coraz modniejszej ostatnio biometrii. W Redmi Note 8 Pro możemy skorzystać na przykład z funkcji rozpoznawania twarzy, która najlepiej się sprawdza z włączonym budzeniem ekranu po podniesieniu telefonu i niepozostawaniem na ekranie blokady po odblokowaniu telefonu. Cały proces, od momentu sięgnięcia po telefon do przejścia na pulpit, trwa około sekundy. Nie odnotowałem podczas testów przypadku, żeby funkcja rozpoznawania twarzy nie zadziałała.
Jak pisałem wcześniej, na tylnym panelu znajduje się czytnik linii papilarny. Jak przystało na klasyczne (a nie podekranowe) rozwiązanie, działa on rewelacyjnie – przykładamy palec i w zasadzie od razu widzimy pulpit. W urządzeniach kosztujących około 1000 zł nie zawsze jest to normą.
Źródło zdjęć: Marian Szutiak
