Takich smartfonów jeszcze nie widziałeś. Zobacz, dlaczego warto je wybrać
Ulefone Armor Mini 20T Pro i Armor 27T Pro to dwa pancerne smartfony o sporych możliwościach. Przekonajcie się, dlaczego warto dać im szansę.

Może nie uwierzycie, ale zdarza mi się czasem czytać komentarze, które użytkownicy zostawiają pod wpisami o nowych smartfonach i zauważyłem, że wiele z nich jest do siebie bardzo podobnych. „Dlaczego wszystkie telefony to takie wielkie patelnie? Dlaczego nie pakują do środka większych baterii? Kolejna szklana zabawka, która się rozleci przy byle upadku. A czemu nie ma kamery termowizyjnej?”
No dobra, to ostatnie przewija się może nieco rzadziej od pozostałych, ale nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że są na rynku smartfony, które mają wszystko to, czego pragną tłumy. Zresztą tak się składa, że dwa z nich mam nawet pod ręką.
Pancerniaki na każdą kieszeń - dosłownie
Mowa o dwóch modelach: Ulefone Armor Mini 20T Pro i Armor 27T Pro. Choć już na pierwszy rzut oka widać między nimi pewne różnice – do których za chwilę wrócimy – to generalnie obydwa urządzenia znacznie więcej łączy niż dzieli.
Przede wszystkim obydwa nowe urządzenia z rodziny Armor to telefony pancerne i to w takim dosłownym tego słowa znaczeniu. Masywna obudowa jest tutaj nie tylko dla ozdoby. Smartfony bez problemu przetrwają upadek z wysokości dwóch metrów, co potwierdza certyfikat MIL-STD-810H. Nawet o wyświetlacze nie musimy się jakoś szczególnie martwić, ponieważ chroni je wzmacniane szkło Gorilla Glass Victus.
Telefonom nie jest straszne spotkanie z wodą – obydwa mają certyfikaty IP68 i IP69K – ani ekstremalna temperatura. Jak obiecuje producent, będą bez problemu działać niezależnie od tego, czy na zewnątrz jest -30, czy 55 °C.
Także pod względem „wnętrzności” są to konstrukcje niemalże bliźniacze. Telefony pracują pod kontrolą Androida 14. Mamy więc najnowszą wersję systemu operacyjnego, dostęp do usług Google oraz gigantycznej bazy aplikacji – zupełnie jak na „normalnych” smartfonach. Za to, żeby to wszystko sprawnie działało, odpowiada procesor MediaTek Dimensity 6300. Mamy także obsługę łączności 5G, miejsce na dwie karty SIM czy NFC wykorzystywane m.in. do płatności zbliżeniowych. W skrócie: wszystko, czego oczekiwalibyśmy od porządnego telefonu w dzisiejszych czasach.
Termowizja zawsze pod ręką
Ale znajdziemy tu także kilka nieco bardziej zaskakujących drobiazgów – i to nawet pomijając wspomnianą wcześniej pancerną konstrukcję. W końcu ile kojarzycie telefonów wyposażonych w kamerę termowizyjną? A Ulefone Armor Mini 20T Pro i Armor 27T Pro taką kamerkę mają.
Na pokładzie obydwu modeli znajdziemy moduł opracowany przez firmę FLIR, który pozwala zmierzyć i zwizualizować temperaturę rejestrowanego obiektu. Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że to taki niszowy dodatek, ale na własnej skórze przekonałem się, że nic bardziej mylnego. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym więcej różnych zastosowań takiej kamerki termowizyjnej zaczęło mi przychodzić do głowy. Przykładowo, w mojej pracy takie narzędzie to niesamowite ułatwienie, kiedy przychodzi do sprawdzania temperatur i kultury pracy testowanych smartfonów czy laptopów.
Ot, praktyczny gadżet, który w obydwu nowych Armorach dostajemy w standardzie.
Ulefone Armor Mini 20T Pro – kompaktowy mocarz
Ale tak jak wspomniałem, między nowymi ulefonami jest jedna istotna różnica: rozmiar. O ile Armor 27T Pro pod względem gabarytów to taki typowy współczesny smartfon, o tyle Armor Mini 20T Pro wyróżnia się na tle konkurencji dość mocno. To jeden z najmniejszych – a być może nawet najmniejszy – pancerniak, którego kupimy aktualnie w sklepach.
Macie dość przerośniętych „patelni”? No to tu czeka na Was odpowiedź. Ulefone Armor Mini 20T Pro wyposażono w wyświetlacz o przekątnej 4,7”, dzięki czemu smartfon ma raptem nieco ponad 13 cm wysokości i 6,3 cm szerokości. Jak na dzisiejsze standardy jest więc szalenie kompaktowy i to mimo swojej wzmacnianej obudowy, która dodaje po parę milimetrów w każdą stronę.
Malutki Armor świetnie leży w dłoni, można wygodnie go obsługiwać jedną ręką i bez problemu zmieści się w każdej kieszeni. A jakby tego było mało, to mimo skromnych rozmiarów w środku udało się upakować olbrzymi akumulator o pojemności 6200 mAh. Robi wrażenie – szczególnie jeśli wziąć pod uwagę, że większość smartfonów na rynku ma wyświetlacze o przekątnej ponad 6,5”, a mimo to ich baterie rzadko przekraczają 5000 mAh.
Ulefone Armor 27T Pro – prawie jak czołg
Ale oczywiście wybór modelu Armor 27T Pro też ma swoje zalety. Pierwsza i najbardziej oczywista: znajdziemy tu większy wyświetlacz o przekątnej 6,78”, który jest… no, większy. To wyraźnie przekłada się na komfort pracy. Niezależnie od tego, czy przeglądamy Internet, czy rozmawiamy ze znajomymi na WhatsAppie, na dużym Armorze będzie to po prostu wygodniejsze. Już nie wspomnę np. o oglądaniu filmów.
Większa obudowa pozwala także na upchnięcie większego akumulatora. Jeśli 6200 mAh w Armor Mini 20T Pro robiło wrażenie, to ogniwo na pokładzie Armora 27T Pro wyrywa z kapci razem ze skarpetkami. Dostajemy tu bite 10 600 mAh czystej mocy. Myślę, że taka pojemność zadowoli nawet największych malkontentów.
Praktyczne na przekór trendom
Ulefone Armor Mini 20T Pro i Armor 27T Pro to dwie strony tej samej monety. Mimo kilku istotnych różnic, dzielą ze sobą DNA oraz wspólną wizję tego, jak powinien wyglądać smartfon.
W dużym skrócie: powinien być praktyczny. Tyle że tutejsza praktyczność to nie jakieś fanaberie pokroju sztucznej inteligencji i miliona świecących diod, a niezawodność, niezniszczalność i unikalne funkcje, których nie znajdziemy nigdzie indziej. To takie telefony do zadań specjalnych, które żadnej pracy się nie boją i nie jest im straszne pójście na przekór popularnym trendom.
Artykuł sponsorowany na zlecenie Ulefone