ACTA 2 przegłosowane. Koniec Internetu? To jak na razie tylko czarne wizje

Parlament Europejski przegłosował kontrowersyjną dyrektywę znaną szerzej jako ACTA 2. Portale internetowe wieszczą koniec Internetu, a ludzie protestują na ulicach. Nowym przepisom nie można odmówić jednego - są bardzo kontrowersyjne.

Arkadiusz Dziermański (orson_dzi)
27
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
ACTA 2 przegłosowane. Koniec Internetu? To jak na razie tylko czarne wizje

ACTA 2 - co to jest?

Za przyjęciem nowej dyrektywy opowiedziało się 348 europosłów, przeciwnych było 274, a 36 wstrzymało się od głosu. Przepisy, znane szerzej jako ACTA 2, zostały przyjęte bez żadnych poprawek, po burzliwej debacie w europarlamencie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwszym z kontrowersyjnych przepisów jest Artykuł 11, czyli podatek od linków. Może on doprowadzić do sytuacji, w których Google przestałoby działać jako wyszukiwarka, bo od każdego linku, który pojawi się w wynikach wyszukiwania, firma musiałaby zapłacić podatek dla strony źródłowej. Wszystko to w ramach ochrony praw autorskich. W obecnej sytuacji Google zastanawia się, czy nie wycofać z Europy usługi Google News, z której świadomie lub nie, korzystamy codziennie niemal wszyscy. Z Internetu mogą też zniknąć popularne memy, chociaż na dobrą sprawę są one nielegalne nawet i dzisiaj.

Artykuł 13 z kolei, nakłada na właścicieli stron internetowych odpowiedzialność za treści udostępniane przez użytkowników. Czyli, idąc w maksymalną skrajność, jeśli ktoś pod tą wiadomością udostępni link do treści nieodpowiednich, albo napisze komentarz, który będzie naruszeniem obowiązującego w Polsce prawa, to za jego treść odpowiada wydawca strony i to my otrzymamy z tego tytułu karę finansową.

Fala protestów

Za przyjęciem dyrektywy opowiadały się głównie duże firmy i wydawnictwa. W ramach poparcia, wczoraj dzienniki w Polsce zostały wydane z niemal pustymi stronami tytułowymi. Z drugiej strony pojawiła się fala protestów w wielu, również polskich miastach. Co ciekawe, przeciwko wprowadzeniu ACTA 2 protestowali nawet przeciwnicy 5G i sieci komórkowych. Można więc powiedzieć, że to przepisy, które łączą różne środowiska i jest to ich niewątpliwą zaletą.

Czy jest czego się bać?

Wszystkie głosy dotyczące zbliżającego się końca Internetu zakładają najgorszy możliwy scenariusz. Dyrektywa Unii Europejskiej jest tylko zbiorem ogólnych wskazówek, na podstawie których każde państwo musi indywidualnie ją wprowadzić w ramach własnych, dopasowanych przepisów.

W takiej sytuacji, czysto teoretycznie, równie dobrze może nas czekać zapowiadany koniec Internetu, jak i w zasadzie wszystko może zostać po staremu. Doświadczenia związane z pierwszą wersją ACTA budzą jednak słuszne obawy, że nowe przepisy zostaną wprowadzone w formie, która w możliwie największy sposób uderzy w treści dostępne w Internecie. A jak będzie? Czas pokaże.