DAJ CYNK

Chcesz sprzedać rządowy laptop? Oto co Ci grozi

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Prawo, finanse, statystyki

Chcesz sprzedać rządowy laptop? Oto co ci grozi

Jaka kara czeka rodzica, który sprzeda laptop otrzymanego od Ministerstwa Cyfryzacji? Ustawa rodzi wiele niejasności.

Darmowy laptop dla każdego czwartoklasisty to jeden z bardziej spektakularnych projektów obecnego rządu. Przy okazji jednak wokół żadnej innej inicjatywy nie pojawiło się chyba tyle pytań. Mogłoby się wydawać, że w momencie, kiedy urządzenia zaczęły w końcu trafiać w ręce zainteresowanych, wątpliwości się skończą. Tymczasem stało się trochę inaczej. Internet zalała nowa fala pytań. Tym razem o to, jak rządowe komputery... sprzedać.

To, że część obdarowanych będzie sobie chciała na rządowych laptopach dorobić, było do przewidzenia. Z tego powodu urządzenia wręczane uczniom mają stosowne oznaczenia wygrawerowane na obudowie. Jeśli jednak wierzyć postom, które zaczęły przewijać się na portalach społecznościowych, co bardziej zdeterminowani beneficjenci programu i na to znaleźli sposób.

Ale co dalej? Jakie konsekwencje grożą, jeśli ktoś na sprzedaży laptopa zostanie przyłapany?

Sprzedaż rządowego laptopa - jaka kara?

Okazuje się, że sprawa jest niejasna, a informacje przekazywane w sieci oraz pocztą pantoflową często rozmijają się z prawdą. Przykładowo, sam kilkukrotnie spotkałem się z sugestią, jakoby sprzedaż laptopa była traktowana jak kradzież i groziła za nią grzywna. Tyle tylko, że to kompletna bzdura.

Laptopy rozdawane są uczniom na podstawie ustawy z dnia 7 lipca 2023 r. o wsparciu rozwoju kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli. Dość dokładnie określa ona procedurę przekazania urządzeń beneficjentom programu, ale nie znajdziemy w niej żadnych przepisów karnych. To oznacza, że jeśli na kogokolwiek miałaby zostać nałożona grzywna, musiałoby się to odbyć na podstawie przepisów ogólnych, np. zawartych w kodeksie karnym.

I faktycznie, art. 274 § 2 opisujący przestępstwo przywłaszczenia wydaje się do takiej sytuacji pasować idealnie ("Kto przywłaszcza sobie powierzoną mu rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5."). Jest jednak pewien haczyk. Standardowo laptopy mają być przekazywane rodzicom uczniów na własność. Co prawda zawierana przy tej okazji umowa nakłada na beneficjenta zakaz odsprzedaży takiego komputera przez co najmniej 5 lat od chwili otrzymania, ale nie zmienia to faktu, że o dysponowaniu cudzym mieniem mowy być nie może. W efekcie nie można takiego działania uznać za przestępstwo lub wykroczenie.

Na pierwszy rzut oka może się to wydawać drobiazgiem, ale ma całkiem daleko idące konsekwencje. Nie dość, że na takiego przedsiębiorczego rodzica nie można nałożyć grzywny, to na dodatek nie ma podstaw, by w razie wykrycia tego typu incydentu angażować policję lub prokuraturę. Z pewnością utrudni to przeciwdziałanie opisywanemu procederowi.

Zakaz niby jest, ale...

To oczywiście nie oznacza, że osoby, które postanowiły sprzedać takiego laptopa, pozostaną bez konsekwencji. W umowie przekazania komputera znalazł się §4 pkt. 2 ust. 1 i 2, który nakłada zakaz odsprzedaży lub jakiegokolwiek zbycia takiego komputera oraz usuwania z niego graweru z orzełkiem. Wynikająca z niego odpowiedzialność ma jednak wyłącznie charakter cywilnoprawny. W przypadku złamania warunków umowy Ministerstwo Cyfryzacji może domagać się co najwyżej spłaty wartości laptopa (§4 pkt. 3 umowy), a i to musiałoby się odbyć na drodze sądowej.

Wielka klapa PiS-u

Sposób, w jaki od strony prawnej zabezpieczono (a raczej jak tego nie zrobiono) projekt laptopów dla czwartoklasistów należy uznać za spektakularną klapę rządu Prawa i Sprawiedliwości. Warto przypomnieć, że na zakup laptopów przeznaczono tylko w tym roku szkolnym ponad miliard złotych z kieszeni podatników. Tymczasem mimo zgłaszanych z wyprzedzeniem obaw o nadużycia, nie zapewniono odpowiednich rozwiązań, które umożliwiłyby egzekwowanie odpowiedzialności od osób łamiących warunki umowy.

O komentarz do sprawy zgłosiliśmy się do Ministerstwa Cyfryzacji oraz Ministerstwa Edukacji i Nauki. Spytaliśmy nie tylko o to, w jaki sposób zakaz odsprzedaży ma być egzekwowany, ale także jakie konsekwencje czekają dzieci, których rodzice postanowią wymienić laptopa na 2000 zł w kieszeni. Niestety do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

Warto zauważyć, że opisany problem można by było w prosty sposób rozwiązać i to w oparciu o mechanizmy, które teoretycznie funkcjonują już w obecnej ustawie. Zastąpienie umowy przekazania laptopów na własność umową użyczenia sprawiłoby, że komputery w dalszym ciągu pozostawałyby własnością Ministerstwa Cyfryzacji lub placówki edukacyjnej. Pozwoliłoby to uruchomić odpowiedzialność z art. 274 § 2 kodeksu karnego oraz dałoby szersze możliwości egzekwowania, w jaki sposób uczniowie korzystają z laptopów przekazanych w ramach programu. Niestety, choć obecne przepisy przewidują możliwość przekazania sprzętu na podstawie umowy użyczenia, decyzja w tym zakresie pozostaje po stronie rodzica. Raczej trudno wyobrazić sobie sytuację, w której ci sami z siebie będą decydowali się na dodatkowe ograniczenia, szczególnie jeśli laptopa planują od razu sprzedać.

Zobacz: Rządowe laptopy? Lewica ma lepszy pomysł
Zobacz: Polacy znów cebulują. Orzełek przeszkadza w sprzedaży laptopa

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Shutterstock

Źródło tekstu: oprac. własne