DAJ CYNK

Smartfon na apokalipsę. Nie potrzebuje zasięgu ani Wi-Fi, i tak działa (test)

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu


Aparat i kamera

Układ aparatów z tyłu obudowy łączy trzy jednostki. Główny moduł to aparat 50 Mpix (Samsung ISOCELL JN1, 1/2,76”, piksele 0,64 μm łączone w 1,28 μm, przysłona f/1,8), towarzyszy mu aparat szerokokątny 8 Mpix (GalaxyCore GC08A3, f/2,2) oraz aparat makro 2 Mpix (SmartSens SC202CS, f/2,4). Z przodu znalazł się z kolei sensor 8 Mpix (Samsung S5K4H7, f/2,0).

Otrzymujemy więc konfigurację podobną do tej, jaką oferuje wiele smartfonów średniej, ale też niższej klasy. 

Aplikacja aparatu jest jednak nieco inna od tego, co znajdziemy w wielu telefonach z Androidem. W głównym wizjerze brakuje przede wszystkim możliwości łatwego wybierania poziomów zoomu – trzeba szczypać ręcznie ekran lub wywołać suwak zoomu, co pozwoli na osiągnięcie zbliżenia 5x. Jest to jednak niewykonalne jedną ręką. Do aparatu szerokokątnego można natomiast wejść,wybierając ikonkę w rogu wizjera, co dla odmiany jest wygodniejsze – tu już można przełączać się bez pomocy drugiej dłoni.

Zakładki innych trybów przedstawione są w formie ikonek, a nie tekstowych opisów, więc przyzwyczajenie się do tego układu zajmuje trochę czasu. Do wyboru otrzymujemy tryb bokeh, nocny, panoramiczny i kamerę. Wywołanie kolejnych trybów wymaga naciśnięcia menu z trzema kropkami w drugim rogu wizjera, gdzie jednak nie znajdziemy zbyt wiele: spowolnienie (wideo), ekspozycję poklatkową (wideo), prędkość (czyli dziwnie nazwany tryb profesjonalny) oraz zdjęciowe super makro i tryb podwodny, w którym ekran jest nieaktywny, a zdjęcia robione są przyciskiem głośności. 

Aparat w modelu Cat S75 pozwala ponadto na robienie zdjęć HDR, ma kilka filtrów kolorystycznych i parę podstawowych ustawień, jak timer czy zmiana formatu. Wszystko jest więc dość proste, nawet zbyt proste.

A jak to wszystko działa w praktyce? Producent najwyraźniej uznał, że aparat jest mniej istotnym elementem pancernego telefonu niż łączność i w efekcie trudno liczyć na wybitne zdjęcia. Matryca ISOCELL JN1 jest fizycznie mniejsza niż inne 50 Mpix, choć w połączeniu z dobrą optyką i dopracowanym oprogramowaniem powinna sobie nieźle radzić. Niestety bywa różnie, można wykonać całkiem udane zdjęcia, ale nie jest to jednostrzałowy pewniak „co fotka, to wyjdzie”. Nawet w jasny dzień może się zdarzyć, że zdjęcia będą lekko zaszumione i nie zawsze o zadowalającym kontraście. Oczywiście nie zawsze tak jest, przy odrobinie wysiłku da się zrobić ładne fotki z naturalnymi kolorami, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że z aparatu można by wycisnąć więcej, gdyby producent popracował nas oprogramowaniem.

W nieco cięższych warunkach oświetleniowych aparat już się zdecydowanie częściej gubi i np. zdjęcia w głębokim lesie lub w pochmurny dzień wychodzą nieostre lub niedoświetlone. 

W trybie nocnym Cat S75 nawet ładnie rozświetla kadr, ale ostrość zdjęć pozostawia sporo do życzenia – wyglądają „bajkowo”, czyli z wyraźnym rozmyciem, które mogą sprawiać wrażenie specjalnie nałożonego filtru, choć tak nie jest.

Po przełączeniu się na kamerę zyskujemy możliwość nagrywania najwyżej w rozdzielczości 1080p w 30 kl./s, inna możliwość to 720p – i to tyle. Aparat szerokokątny też nagrywa maksymalnie w 1080p. Ta sama matryca oraz układ SoC bez problemu poradziłyby sobie z zapisem wideo 4K, więc to tylko decyzja producenta. Filmy można nagrywać ze stabilizacją EIS, która radzi sobie nawet całkiem dobrze, niestety problemem jest pojawiające się przy tym cyfrowe zniekształcenie obrazu, jakby falowanie, co w wielu sytuacjach sprawia, że trudno w ogóle zaakceptować taki film. Bez EIS obraz jest czystszy, ale tu z kolei widać naturalne drgania ręki, więc trudno znaleźć złoty środek.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Telepolis.pl

Źródło tekstu: Telepolis.pl