Od urządzeń z segmentu budżetowego nie oczekuje się zwykle w kwestii designu zbyt wiele, w związku z czym Huawei P40 Lite E nie rozczarowuje. Wręcz przeciwnie - stylistyka urządzenia jest przemyślana i choć nie przynosi do serii rewolucji, to w swoim segmencie wybija się ponad przeciętność.
Uwagę przykuwa przede wszystkim przedni panel, gdzie pod taflą szkła mamy wyświetlacz o przekątnej 6,4” z otworem na aparat. Choć rozwiązanie to nie jest już dzisiaj niczym niezwykłym, to jednak rzadko widujemy je w segmencie budżetowym. Niestety na tym dobre wiadomości się kończą, bo już zagospodarowanie przestrzeni na froncie wypada słabo. W szczególności razi podbródek, który jest wyjątkowo szeroki - mierzy prawie 7 mm.
Plecki urządzenia wyglądają natomiast znajomo. Układ poszczególnych elementów w zasadzie nie zmienił się od czasu Huawei P20 Lite z 2018 roku. Istotne różnice sprowadzają się do pojawienia się trzeciego obiektywu i dodania modnego ostatnio efektu wielobarwnego połysku. Nie jest to zła wiadomość, bo choć urządzenie prezentuje się niezbyt ekscytująco, to jego stonowany design jest bardzo uniwersalny.
Ramka urządzenia jest delikatnie zaokrąglona, matowa i wykończona pod kolor urządzenia. Rozmieszczenie na niej elementów nie odbiega od przyjętych standardów, w związku z czym na górnej krawędzi mamy wyłącznie mikrofon.
U dołu robi się trochę ciaśniej. Obok mikrofonu mamy głośnik multimedialny, gniazdo jack 3,5 mm oraz gniazdo ładowania. To ostatnie niestety w standardzie microUSB, co w dzisiejszych wadach można już zaliczyć urządzeniu jako wadę i to poważną.
Na lewym boku znajdziemy tackę na dwie karty nanoSIM i jedną microSD. Jest to rozwiązanie nie hybrydowe, a więc ze wszystkich trzech możemy korzystać w tym samym czasie. Miło widzieć, że coraz więcej producentów decyduje się na takie właśnie rozwiązanie.
Z prawej strony umieszczono z kolei przyciski zasilania i regulacji głośności. Korzysta się z nich wygodnie - są umieszczone na odpowiedniej wysokości oraz mają wyczuwalny, satysfakcjonujący skok.
Pod względem jakości wykonania obiektywnie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Co prawda urządzenie jest niemal w całości wykonane z plastiku, a szkło znajdziemy wyłącznie na przednim panelu (na dodatek najprawdopodobniej nie jest to Gorilla Glass, a jakaś inna odmiana), to w tej klasie nie stanowi to większego zaskoczenia. Zaskoczeniem jest natomiast spasowanie elementów, które jest bardzo dobre, a jak na ten segment, to w zasadzie wzorowe. Jeśli jednak do czegoś miałby się przyczepić, to byłoby to błyszczące wykończenie plecków które bardzo łatwo zbiera odciski palców, a w dłuższej perspektywie może się mocno rysować.
Telefon nie jest mały, co pośrednio wynika z ekranu o przekątnej 6,4”, a po części z towarzyszących mu szerokich ramek. Jego obsługa jedną ręką może sprawiać części użytkowników pewne problemy, jednak generalnie smartfon jak na swoje gabaryty w ręce leży pewnie i pozostaje całkiem komfortowy w używaniu. Pewne problemy sprawić może śliska obudowa, jednak urządzenie jest na tyle dobrze wyprofilowane, że ryzyko przypadkowego upuszczenie mimo wszystko pozostaje pod kontrolą.
W roli zabezpieczeń biometrycznych dostajemy skaner linii papilarnych i funkcję rozpoznawania twarzy. Ten pierwszy umieszczony został na pleckach urządzenia, co w sprzęcie tej klasy nie jest zaskoczeniem. Jest to jednostka pojemnościowa, która działa bardzo szybko i niezawodnie, także przy wyłączonym ekranie. Jest to w mojej ocenie nie tylko bezpieczniejsze, ale i wygodniejsze z tutejszych zabezpieczeń.
Funkcja rozpoznawania twarzy jest z kolei realizowana wyłącznie software’owo, a więc nie jest równie bezpieczna jak skaner linii papilarnych, a ma służyć raczej wygodzie korzystania z telefonu. Czy się to udaje? I tak, i nie. Rozpoznawanie twarzy działa niezawodnie, a różne warunki oświetleniowe czy uczesanie nie stanowią dla niego problemu, ale jest powolne - każdorazowo zajmuje ok. 2 sekund.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne