W Huawei P40 Lite E znajdziemy miejsce na 2 karty nanoSIM, a sam telefon obsługuje łączność LTE-A Cat 6. Najwyższa odnotowana prędkość transferu wyniosła 55,2 Mbps (sieć Play). Trzeba jednak mieć na uwadze, że najprawdopodobniej jest to wartość mocno zaniżona, ponieważ test został przeprowadzony z dala od standardowego miejsca pomiarowego, przy zwiększonym obciążeniu przekaźników związanym z trwającą kwarantanną.
Jakość połączeń głosowych była generalnie bez zarzutu. Po obydwu stronach słuchawki dźwięk był czysty i wyraźny.
Oprócz tego możemy skorzystać z Wi-Fi 802.11 b/g/n, niestety wyłącznie w trybie 2,4 GHz. Niestety oznacza to, że jego wydajność nie imponuje, szczególnie w miejscach z mocno „zaśmieconym” pasmem. Najwyższa wartość transferu odnotowana w tym przypadku wyniosła 18,2 Mbps, jednak i tu należy mieć na uwadze wysokie obciążenie łączy w związku z trwającą epidemią oraz mocno obleganym pasmem.
Urządzenie wyposażono w funkcję lokalizacji z obsługą GPS, GLONASS, GALILEO i BDS.
Niestety na pokładzie zabrakło łączności NFC, co przekreśla szanse na płatności zbliżeniowe, nawet w przyszłości.
Huawei P40 Lite E pracuje pod kontrolą Androida 9 z nakładką EMUI 9.1.1. Nie jest to szczególnie aktualna wersja oprogramowania, ale nie to jest tutaj największym problemem. Znacznie bardziej problematyczny jest fakt, że na pokładzie brakuje usług Google, a zamiast tego mamy ich autorski odpowiednik od chińskiego producenta: Huawei Mobile Services, czyli w skrócie HMS.
Ale po kolei. Rezygnacja z usług Google nie przyniosła za sobą poważnych zmian w interfejsie smartfona. EMUI to dopracowana i estetyczna nakładka. Jedno co można jej zarzucić, to że miejscami mogłaby być nieco bardziej intuicyjna, gdyż w obecnej formie bywa miejscami nieco przytłaczająca. Dotyczy to np. rozbudowanego menu ustawień systemowych.
Pakiet preinstalowanych na urządzeniu aplikacji obejmuje większość programów niezbędnych, by komfortowo korzystać ze smartfona. Brakuje aplikacji z nawigacją, którą musimy pobrać osobno, jednak jest to jedyny poważny brak, jeśli chodzi o preinstalowane aplikacje. Te w większości przygotowane zostały przez samego producenta, co gwarantuje, że pozostają ze sobą spójne zarówno pod względem estetycznym, jak i obsługi. Mamy tu jednak dwa wyjątki w postaci aplikacji Office i News od Microsoftu. Dla formalności wypada wspomnieć, że na pokładzie nie ma standardowego pakietu od Google, ale jest to raczej oczywiste.
Skoro jednak o Google (a ściślej jego braku) mowa, to czas przejść do głównego problemu - sklepu z aplikacjami i jego zawartości. Bez usług Google nie ma Sklepu Play, a to oznacza, że jesteśmy skazani na huaweiowe AppGallery. Sama aplikacja sklepu nie byłaby taka straszna, gdyby nie reklamy, ale to akurat kwestia drugorzędna. Liczy się zawartość, a tutaj bywa już różnie. Muszę przyznać, że nie jest tak źle, jak się początkowo obawiałem, uruchamiając telefon po raz pierwszy. W sklepie znajdziemy wiele popularnych aplikacji, szczególnie lokalnych (np. Legimi, Yanosik, SkyCash czy Tidal).
Niestety jest też wiele poważnych braków, które w mojej ocenie dyskwalifikują smartfona z codziennego korzystania. Nie znajdziemy tutaj chociażby aplikacji żadnego polskiego banku, nie ma Netflixa, Prime Video ani HBO Go, nie ma aplikacji Facebooka (w tym Messengera, WhatsAppa i Instagrama), nie ma żadnej popularnej aplikacji z dostawami jedzenia, nie ma Slacka, nie ma… no dobra, nie będę wymieniać dalej, bo chwilę to może potrwać. W każdym razie braków jest dużo, a dla wielu aplikacji wykorzystywanych przez miliony użytkowników na co dzień nie ma nawet żadnej alternatywy.
Oczywiście część z nich będziemy mogli doinstalować, jeśli zdobędziemy skądś pliki .apk. Abstrahując jednak od związanego z tym ryzyka, lwia część programów nawet wtedy bez usług Google po prostu się nie uruchomi.
Huawei P40 Lite E posiada klasyczne wyjście słuchawkowe, jednak w żadnym wypadku nie jest wybitnym smartfonem muzycznym. Gra w porządku jak na urządzenie budżetowe, oferując lekko rozjaśnione brzmienie, choć niewielka ilość basu i pewne problemy z klarownością trochę irytują.
Pojedynczy głośnik multimedialny smartfona zdecydowanie nie jest jego mocną stroną. Gra rozjaśnionym, wręcz jazgotliwym brzmieniem pozbawionym niskich tonów, w związku z czym słabo sprawdza się do konsumowania treści. Z drugiej strony dzięki wysokiej głośności maksymalnej nie musimy się obawiać, że przegapimy telefon lub dzwoniący budzik.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne