DAJ CYNK

Huawei Y6p – test telefonu za „pół darmo”, ale nie dla każdego

Mieszko Zagańczyk

Testy sprzętu

Ekran

Budżetowy charakter Huaweia Y6p daje się zauważyć po włączeniu ekranu. Matryca IPS o przekątnej 6,3 cala i rozdzielczości HD+ (720 x 1600, 20:9) nie zachwyca szczegółowością (278 ppi), co jednak nie dziwi bardzo w sprzęcie tej klasy i trudno mieć uwagi. Bardziej przeszkadzają za to nieco zbyt sprane kolory wyświetlacza, szczególnego wrażenie nie robi też przeciętna biel i zbyt szara czerń. W ustawieniach ekranu można zmienić temperaturę barwową w trzech trybach (domyślna, ciepła, zimna), dobierając też parametry ręcznie, ale nie wpływa to ogólną jakość obrazu.

Nie zabrakło filtra światła niebieskiego, jest też coś zupełnie nowego – tryb e-książki, który ma zapewnić największy komfort podczas czytania. Do pewnego stopnia tak jest – cały ekran staje się monochromatyczny (czarno-biały), zmniejsza się też kontrast. Faktycznie można dość wygodnie czytać, wzrok się nie męczy, a uwagi nie rozpraszają kolorowe obrazki. Mimo wszystko wciąż jest to ekran IPS, a nie E Ink.  

Zaskoczył mnie trochę wynik pomiaru jasności ekranu, która wynosi maksymalnie 535 cd/m2.  To niezły rezultat, jak na smartfon z niższej półki, jednak nie oznacza to szczególnie dobrej widoczności w pełnym słońcu. Wyświetlacz ma przeciętny kontrast, a swoje dokłada też folia, fabrycznie nałożona na ekran. Ogranicza ona przejrzystość wyświetlacza i szybko się rysuje. Nadaje się do zdjęcia i wyrzucenia już po tygodniu. Na pewno zyska na tym klarowność ekranu, chociaż ekran jest bardziej narażony na rysy. Producent nie podaje, jaki rodzaj szkła chroni wyświetlacz, ale dodatek folii sugeruje przeciętną wytrzymałość tego elementu.  

Szybkość pracy

Podobnie jak Huawei Y6s, testowany smartfon Huawei Y6p również wykorzystuje układ MediaTeka, zamiast własnej jednostki producenta – HiSilicon Kirin. To pozwala obniżyć cenę, ale też może zniechęcać tych użytkowników, którzy stronią od tajwańskiej firmy. Biorąc jednak pod uwagę, że docelowy odbiorca tego modelu raczej nie jest wymagającym, zaawansowanym użytkownikiem, wybór MediaTeka nie musi być zły.

W Huawei Y6p zastosowany został dwuletni układ Helio P22 (MT6762R) wykonany w litografii 12 nm. Jednostka ta była projektowana pod kątem modeli ze średniej półki, dziś to już oznacza to jednak rozsądny low-end. Osiem rdzeni Cortex-A53 o maksymalnym taktowaniu 2 GHz wspiera grafika PowerVR GE8320, do tego otrzymujemy 3 GB pamięci RAM oraz 64 GB pamięci wewnętrznej eMMC 5.1. Już słyszę pełne rozczarowania: „ależ to musi mulić!” Jednak nie, o dziwo w wielu zastosowaniach smartfon działa całkiem sprawnie. Producentowi udało się tak dobrze zoptymalizować system i interfejs EMUI, że w codziennym wykorzystaniu rzadko zdarzają się opóźnienia czy zawieszenia. Płynnie działa interfejs i systemowe aplikacje, można nawet zapomnieć, że pod maską znalazły się tak przeciętne komponenty. Co więcej, w ustawieniach baterii, podobnie jak w innych modelach Huawei, można aktywować tryb wysokiej wydajności, która dodatkowo przyspieszy działanie telefonu. Nie jest to jednak opcja na całodzienne wykorzystanie, bo bateria rozładuje się zbyt szybko.  

Oczywiście przychodzi taki moment, że smartfon już nie daje rady. Chociaż bez problemu uruchamiają się gry w rodzaju Call of Duty Mobile, to do pełnego komfortu rozgrywki sporo brakuje, z czasem daje się zauważyć słaba responsywność i opóźnienia. Również większe aplikacje w rodzaju Facebooka mogą po jakimś czasie trochę zwolnić, chociaż nie są to sytuacje krytyczne. Inny problem, który wiąże się raczej z systemem, to niemożność zainstalowania niektórych aplikacji, w tym przede wszystkim benchmarków, co opisze nieco niżej. Jedyny benchmark wydajnościowy, jaki udało mi się zainstalować i uruchomić, to 3DMark, gdzie w teście Sling Shot Extreme smartfon wypadł poniżej krytyki, zdobywając 281 (OpenGL ES 3.1 ) i 576 (Vulkan) punktów.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News