DAJ CYNK

OM System OM-1 - dowód na to, że warto zabrać aparat na wakacje (test)

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu

Wygląd i wykonanie

Z wyglądu OM System OM-1 prezentuje się dość niepozornie. Ot, jak klasyczna lustrzanka ze stosunkowo głębokim gripem i wyraźnie zaznaczonym wizjerem. Cała konstrukcja wykończona została w kolorze czarnym. Mamy także gumowe obicie z teksturą imitującą skórę, ale nie znajdziemy tu żadnych dodatkowych zdobień.

OM System OM-1 - test


Widać, że projektantom aparatu przyświecał utylitaryzm. Każdy element konstrukcji ma tutaj jakieś praktyczne zastosowanie i generalnie jest to podejście w tej klasie sprzętu jak najbardziej uzasadnione. Ba, w swojej kategorii OM-1 prezentuje się nawet atrakcyjnie. Trudno jednak wyobrazić je sobie w roli modnego akcesorium, tak jak ma to miejsce w przypadku tańszych modeli z rodziny Olympus OM-D.

Do wykonania aparatu nie mam najmniejszych zastrzeżeń. Jest pancerne. Konstrukcja wykonana została ze stopu magnezu, natomiast spasowanie poszczególnych elementów wypada bardzo dobrze. Całość jest bardzo solidna i bez problemu powinna wytrzymać kilka upadków, wrzucenie luzem do plecaka albo niespodziewaną ulewę. Potwierdzeniem tego ostatniego ma być deklarowana przez producenta wodoszczelność na poziomie IP53 – oczywiście w parze z uszczelnianym obiektywem.

OM System OM-1 - test


Dużym atutem OM System OM-1 są jego kompaktowe gabaryty. Mówimy tu o wymiarach rzędu 13,9 x 9,2 x 7,3 cm i masie 599 g (bez obiektywu, z akumulatorem i kartą pamięci). Jasne, znajdziemy na rynku korpusy podobne rozmiarowo, ale z większym sensorem. W większości będą to jednak konstrukcje amatorskie i półamatorskie; mniej wytrzymałe oraz gorzej wyposażone. No i podpinane do nich obiektywy będą znacznie większe.

OM System OM-1 - test

A skoro o tym mowa, to OM System OM-1 stanowi bardzo stabilną platformę, jeśli planujemy sięgnąć po większe szkła z bogatej bazy systemu Mikro Cztery Trzecie. Sam miałem okazję przetestować go między innymi z Olympusem 12-40 mm f/2.8 PRO, OM System 45-150 mm f/4.0 PRO oraz Sigmą 16 mm F/1.4. Dla wszystkich tych szkieł korpus stanowił dobrą przeciwwagę, pozwalając na komfortową pracę mimo stosunkowo wysokiej masy takich zestawów.

OM System OM-1 - test

OM System OM-1 generalnie dał się zresztą poznać jako aparat bardzo wygodny. Wszystkie elementy sterujące są łatwo dostępne, a praca z korpusem nie męczy, nawet w przypadku dłuższych sesji.

OM System OM-1 - test

Z elementów zasługujących na szczególną pochwałę warto wymienić m.in. dobrze wyprofilowany grip i możliwość przeprogramowania praktycznie wszystkich przycisków znajdujących się na obudowie. Mamy także dżojstik pozwalający na ustawienie punktu ostrości, choć nie jest on ani tak szybki, ani tak precyzyjny, jakbym sobie tego życzył.

OM System OM-1 - test

Duży plus należy się natomiast za odświeżony interfejs i menu ustawień aparatu. Co prawda w dalszym ciągu mamy tutaj klęskę urodzaju, jeśli chodzi o liczbę różnych opcji, przez co całość może się mniej zaawansowanym użytkownikom wydawać przytłaczająca. Nowy layout jest jednak o wiele bardziej czytelny, a przede wszystkim najczęściej wykorzystywane pozycje możemy przenieść do odrębnej, w pełni konfigurowalnej zakładki, dzięki czemu zawsze pozostają pod ręką.

OM System OM-1 - test


Oczywiście jest też kilka drobiazgów, które do gustu mi nie przypadły. Przede wszystkim w porównaniu z poprzednimi modelami w serii OM-D EM-1 pokrętła zostały znacznie mocniej zabudowane, przez co są one trudniej dostępne. Zakładam, że ideą było ograniczenie ryzyka przypadkowej zmiany ustawień aparatu, ale jest to miecz obosieczny, bo na tej samej zasadzie trudniej podczas fotografowania dokonać szybkiej korekty ekspozycji. Jest to kwestia mocno subiektywna, jednak nie jestem fanem tego kierunku zmian w OM-1.

Jeśli chodzi o złącza dostępne na korpusie OM System OM-1, do dyspozycji mamy dwa gniazda jack 3,5 mm (mikrofonowe i słuchawkowe), złącze USB-C i mikro HDMI (typ D). Podłączymy też tradycyjny wężyk spustowy oraz dedykowanego gripa. Wreszcie przewidziano miejsce na dwie karty SD UHS-II. Wszystkie złącza schowano pod zaślepkami.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne