DAJ CYNK

Test tabletu BlackBerry PlayBook

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Boki prawy i lewy urządzenia pozostały puste, a na dole tabletu oprócz oznaczeń dotyczących numeru seryjnego i pojemności pamięci, znajdziemy gniazdo microHDMI (przewodu zabrakło w zestawie), gniazdo microUSB (służące też do ładowania tabletu) i styki opcjonalnej stacji dokującej. Z tyłu tabletu znajdziemy przebijające się przez gumowe wykończenie metalowe logo BlackBerry i umieszczony centralnie przy górnej krawędzi aparat 5 Mpix, zdolny nagrywać filmy jakości HD. Aparat fotograficzny nie został uzbrojony lampę błyskową, mimo to radzi sobie całkiem dobrze (jak na tablet) nawet przy dość słabych warunkach oświetleniowych.

W zestawie z tabletem dostajemy estetyczne etui, dwuamperową ładowarkę sieciową i przewód microUSB. Do pełni szczęścia zabrakło wspomnianej przelotki microHDMI-HDMI i choćby najprostszego zestawu słuchawkowego.

Spektakularny ekran

Podobnie jak pozostałe 7-calowe tablety, które trafiły do naszych testów, PlayBook oferuje rozdzielczość 1024 x 600 pikseli. Z jednej strony to mniej niż 1280 x 800 pikseli w 9 czy 10-calowych tabletach z Androidem Honeycomb, z drugiej zaś mamy znacznie większe upakowanie pikseli niż w 9,7-calowym iPadzie oferującym rozdzielczość 1024 x 768 pikseli. Prędzej czy później do tabletów trafią ekrany o wyższej rozdzielczości, jednak trudno traktować tę zastosowaną w PlayBooku jako wadę - obraz jest czytelny i raczej na jego ziarnistość narzekać nie będziemy. Produkt RIM zaoferował najlepsze kąty widzenia z jakimi do tej spotkaliśmy się w testowanych przez nas tabletach (Galaxy Tab, Apple iPad 2, Motorola XOOM, HTC Flyer, ICom PAD 1050) - wszystkie informacje są czytelne nawet patrząc niemal z poziomu wyświetlacza, a kolorystyka przy tym nie zmienia się. To kolosalna różnica względem Galaxy Taba (o IComie PAD 1050 nawet nie wspominając), jest też znacznie lepiej niż we chwalonym ekranie iPada. Kolory są bardzo soczyste i naturalne (w Galaxy Tab mamy zbyt niebieską biel, we Flyerze zbyt żółtą), ekran nie zbiera tak koszmarnie odcisków palców jak Flyer i jest pod tym względem bardziej zbliżony do Taba. Lepiej niż pozostałe 7-calowce tablet radzi sobie też z poziomem odblasków (te w produkcie HTC są dramatyczne).



Całość pokrywa tafla szkła z panelem dotykowym, w której nie zostały umieszczone żadne przyciski - zamiast tego mamy ramkę obsługującą gesty. Aby odblokować ekran przejeżdżamy palcem po przednim panelu "łącząc" ze sobą naprzeciwległe ramki. Przesuwając palcem od górnej ramki ku dołowi wywołujemy menu kontekstowe danej aplikacji, muśnięcie od dolnej ramki do środka ekranu daje powrót do pulpitu (z możliwością przełączania się między aplikacjami), a przesunięcie od lewej lub prawej ramki do środka powoduje szybkie przełączenie się między aktywnymi w tle programami (z pominięciem widoku pulpitu). Gdy mamy daną aplikację zminimalizowaną do widoku pulpitu, to możemy ją przesunąć palcem do górnej ramki, by szybko ją wyłączyć. Gesty te wchodzą w krew tak szybko, że późniejsze obcowanie z tabletami pozbawionymi aktywnej ramki powoduje jedynie frustrację. Bardziej naturalnie obsługiwać tabletu chyba się nie da, a zbliżone rozwiązanie już trafiło do Nokii N9 z systemem Maemo.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News