DAJ CYNK

Test telefonu Apple iPhone 4 - cz.1

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu



Autofokus pracuje bardzo szybko i celnie, nie można mieć zarzutów co do działania funkcji tap-to-focus. Irytują jednak brak dedykowanego przycisku pracującego jako spust aparatu i ekstremalnie ubogie menu. Podczas robienia zdjęć na ekranie wyświetla się tylko kilka przycisków: przełącznik na przednią kamerę, suwak foto-wideo, spust aparatu, skrót do galerii, tryb pracy lampy (auto, off, on) oraz włącznik funkcji HDR (zwiększającej zakres tonalny zdjęć). Ta ostatnia potrafi "odzyskać" niebo z przepalonej scenerii czy wydobyć detale ukryte w zacienionych miejscach, jednak efekty jej pracy nie zawsze są korzystne. Apple postanowił nie nadpisywać oryginalnego zdjęcia i przy aktywnej funkcji HDR zapisywane są automatycznie dwa pliki - bez funkcji HDR i z cyfrowo naniesionym HDR-em. Po dotknięciu ekranu wyświetla się nam dodatkowo suwak płynnego zoomu cyfrowego (5-krotny).

Jakość zdjęć uzyskiwanych za pomocą iPhone’a 4 jest zdecydowanie powyżej przeciętnej gdy chodzi o telefony z aparatami 5 Mpix, nie jest jednak wybitna. Zerkając na zdjęcia z bliźniaczych pod względem aparatów fotograficznych Samsungów Wave i Galaxy S, nowy iPhone 4 wypada nieco lepiej. W Samsungach ciemne partie zdjęć często pozbawione są detali i poddane dość agresywnemu procesowi odszumiania. Matryca zastosowana w telefonie Apple’a lepiej radzi sobie z tymi miejscami, szumy są mniejsze i przy okazji mniej obrabiane przez telefon. Efekt końcowy jest nieco inny niż z dotychczas przeze mnie testowanych telefonów. Niezależnie od oświetlenia, zdjęcia mają delikatny szum, który nie jest wygładzany przez oprogramowanie i pośrednio dzięki temu zachowanych jest bardzo dużo detali. Kontury kontrastujących powierzchni nie mają obrysowań, próżno też szukać aberracji chromatycznych czy poważniejszych wad geometrii. Są za to problemy z pracą pod światło (straszne bliki), a zdjęcia mają zdecydowanie za bardzo podkręconą saturację/kontrast. Podbite kolory mogą się jednak podobać, a już na pewno korzystnie wyglądają w filmach. Przeglądając EXIF-y dostrzec można zarejestrowane dane z GPS-u (geotagging), jak i niezbyt optymistyczne informacje dotyczące ustawień migawki. Wystarczy, że zrobi się trochę ciemniej i telefon najchętniej robiłby zdjęcia z migawką 1/15s, w przypadku której jest już całkiem łatwo o poruszone ujęcia. Co ciekawe, efekty końcowe pracy aparatu często są całkiem znośne nawet przy wartościach ISO rzędu 800 czy 1000. Na cuda jednak liczmy - gdy będzie zbyt ciemno, zdjęcie zamieni się w wielką czarną plamę z olbrzymią ilością kolorowego ziarna.

Nagrania wideo rejestrowane iPhone’m 4 są zdecydowanym atutem telefonu. Pliki o rozdzielczości 1280 x 720 pikseli iPhone 4 zapisuje w formacie *.MOV z szybkością transmisji wideo przekraczającą 11 tys. kb/s i audio 65 kb/s (1 kanał, 44 kHz). Daje to w efekcie nieco powyżej 77,5 MB na każdą minutę filmu, czyli w 32 GB pamięci pomieścimy niespełna 7 godzin nagrania. Dla osób lubujących się w częstym nagrywaniu filmów, 16-gigabajtowa wersja telefonu może zatem okazać się niewystarczająca. Tak jak wspominałem wyżej, kolorystyka nagrań odbiega od rzeczywistości - na filmach świat jest nieco bardziej kolorowy. W większości przypadków potraktujemy to jednak bardziej jako zaletę niż wadę. W dobrych warunkach oświetleniowych nagrania są po prostu rewelacyjnej jakości, mają mnóstwo detali i są wystarczająco płynne (widać zdecydowaną przewagę względem 25 klatek na sekundę w wielu produktach konkurencji).



Druga część testu w następnym artykule.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News