DAJ CYNK

Test telefonu Apple iPhone 8 Plus

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Jak ugryźć iOS? Menu i aplikacje dodatkowe

iOS wyraźnie różni się od Androida. Pod względem designu podstawowe menu wydaje się obecnie prymitywne i ubogie w funkcje dodatkowe. Jakoś jednak Apple musiał zapewnić użytkownikom tę legendarną płynność działania. Nie jest to mit i nic tutaj nie zmieniło się przez lata - pokonanie wydajności iPhone'ów przez flagowe urządzenie z Androidem to wciąż wielki wyczyn. Nudne pulpity upakowane ikonami pudrują nieco ładne, szybkie animacje. Na lewo od pierwszego z pulpitów znajdziemy dodatkowy panel, w którym Apple przygotował (po latach, w od iOS 8) miejsce na widżety, zaś nowością iOS 11 jest wygląd panelu wysuwanego przesunięciem palca od dolnej krawędzi ekranu.



Znajdziemy tutaj skróty do blokady obrotu ekranu, trybu nocnego, klonowania ekranu (via Apple TV), latarki, minutnika, kalkulatora i aparatu. Co ważne, funkcje te można modyfikować, wybierając spośród 17 pozycji (w tym np. nagrywanie ekranu). Nie zabrakło też kontroli głośności i jasności, kontrolek odtwarzacza muzycznego, jak i nieco kontrowersyjnego bloku łączności. O ile tryb samolotowy i łączność komórkowa działają po staremu, o tyle już dotknięcie ikon Wi-Fi i Bluetootha nie powoduje zupełnego wyłączenia tych modułów. Zamiast tego odłączane są aktualnie wykorzystywane sieci Wi-Fi czy urządzenia Bluetooth. Wystarczy np. ponownie uruchomić głośnik Bluetooth i ten jest już połączony z telefonem. Pomimo wrzawy w mediach, że znowu Apple'owi coś nie wyszło, mnie to rozwiązanie nawet nie tyle przeszkadzało, co pomagało w korzystaniu z telefonu, szczególnie w przypadku kilku urządzeń Bluetooth sparowanych z urządzeniem. Zupełne wyłączenie w/w modułów jest wciąż jak najbardziej możliwe - znaleźć można je w panelu sterowania.

A gdy o panelu sterowania już mowa, ma on znacznie większą rolę niż ten pod Androidem. Bardzo często istotne funkcje różnych aplikacji są właśnie w nim ukryte. Najbardziej zaskakująca ta lokalizacja może być dla Equalizera czy zmiany rozdzielczości filmów. Sam często zaglądałem do panelu też by blokować powiadomienia aplikacji, uruchamiać przenośny hotspot czy parować urządzenia Bluetooth. W panelu uderza chaos - znaczna część funkcji upchana jest na długą listę, którą dodatkowo rozciąga lista aplikacji z choćby pojedynczą kontrolką. Wolę mieć ustawienia zaszyte bezpośrednio w aplikacjach, ale Apple miał do tego inne podejście... i już.

Niewątpliwą zaletą iOS-u jest stosunkowo niewielka ilość miejsca jaką zajmuje w telefonie. To nie kilkanaście gigabajtów, lecz nieco ponad 5 GB. W tej pojemności kryje się jednak drobna pułapka - chociaż jest to niewątpliwie niewiele, to jednak za dużo, by pomieścić backup w darmowych 5 GB usługi iCloud. Jesteśmy więc skazani na wykup większego pakietu (50 GB kosztuje 3,99 zł miesięcznie) lub do ręcznej archiwizacji na komputerze. Biorąc jednak pod uwagę jak wygodne jest potem ewentualne przywracanie danych czy przejście na nowy model z pełną historią SMS-ów i danych aplikacji, moim zdaniem warto te 4 zł wyłuskać z portfela. Pod Androidem tak się nie da - ciągle są jakieś konflikty (dopiero wersja 8.1 ma to zmienić), tutaj płacimy przynajmniej za w pełni działającą usługę.



Telefon z iOS-em to także niestandardowy zestaw aplikacji startowych. Apple trzyma się własnej przeglądarki Safari, ta szczęśliwie bywa bardziej kompatybilna ze stronami niż mobilny Chrome. Dostajemy tutaj bardzo wygodny tryb czytnika (kolumna z tekstem staje się głównym tematem), mamy pracę na wielu zakładkach jak i możliwość otwierania stron incognito. Z "bajerów" jest tworzenie PDF-ów ze stron i późniejsze czytanie ich w iBooks, dodawanie linków na pulpit czy wymuszony tryb desktopowy. Najprzyjemniejszy w obcowaniu z Safari jest jednak jeden prosty gest przesuwania od lewej krawędzi ekranu. Działa on jak przycisk wstecz (dostępny też na dolnej belce) i już po kilku dniach uzależnia do tego stopnia, że na ekranach telefonów z Androidem uparcie próbowałem robić tak samo. Niby banał, ale to właśnie na takich "banałach" oparto teraz cały interfejs iPhone'a X. Do pełni szczęścia zabrakło obsługi pluginów - o brak flasha już mało kto się gniewa w dobie HTML5. To już jednak nie te czasy, gdy jesteśmy skazani na jedyną słuszną przeglądarkę i w sklepie Apple'a znajdziemy alternatywy takie jak Chrome czy Dolphin.



O ile bez alternatywnej przeglądarki można pod iOS-em spokojnie funkcjonować, to już do nawigacji Apple'a nadal nie mam zaufania. Aplikacja jest szybka, ma przyjemne menu z łatwością obsługiwane z uchwytu samochodowego, jednak wolę mapy Google'a i tyle. Te szczęśliwie można pobrać bez najmniejszego problemu.



Apple preinstaluje też czytnik książek iBooks, aplikację do monitorowania zdrowia, iTunes Store, apkę Wideo do odtwarzania filmów z tego ostatniego, odtwarzacz podcastów, Przypomnienia, Notatki, Giełdę, własną pogodynkę czy porządny kalendarz agregujący dane z wielu kont. Uzależniająca jest aplikacja pocztowa, która właściwie ukształtowała wygląd współczesnych aplikacji, z Gmailem na czele. To od niej zaczął się wspólny widok wiadomości z wielu kont. Co ważne, znaczną część z preinstalowanych aplikacji można usunąć i przynajmniej częściowo zwolnić miejsce. Programy Apple'a nie są przesadnie rozbudowane, prezentują jednak wszystko co najważniejsze od razu, bez konieczności zaawansowanej konfiguracji. Dla większości osób będą one wystarczające, a takie dodatki jak ukryty w zegarze moduł przypominania, że czas kłaść się spać czy nieoceniony na lotniskach Wallet z błyskawicznym dostępem do kart pokładowych, po prostu dają się lubić.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News