DAJ CYNK

Test telefonu Archos Diamond Alpha

Jakub Kociszewski

Testy sprzętu

Kiedy usłyszałem od redaktora prowadzącego, że przypadnie mi na testy model Archosa, nie obiecywałem sobie od tego modelu zbyt wiele. Ot kolejny klon jakiegoś "chińczyka", który opatrzony został marką innego producenta. Przed dostaniem swojego egzemplarza, poszperałem trochę w Internecie i rzeczywiście, ten model to dokładnie ZTE Nubia Z17 Mini. Nie jest to żadna ujma, jednakże już czar prysł, kiedy w głowie pojawiła się nie wizja własnych rozwiązań producenta, a jedynie obraz kopii sprzedawanej pod własnym szyldem.



Kiedy usłyszałem od redaktora prowadzącego, że przypadnie mi na testy model Archosa, nie obiecywałem sobie od tego modelu zbyt wiele. Ot kolejny klon jakiegoś "chińczyka", który opatrzony został marką innego producenta. Przed dostaniem swojego egzemplarza, poszperałem trochę w Internecie i rzeczywiście, ten model to dokładnie ZTE Nubia Z17 Mini. Nie jest to żadna ujma, jednakże już czar prysł, kiedy w głowie pojawiła się nie wizja własnych rozwiązań producenta, a jedynie obraz kopii sprzedawanej pod własnym szyldem.



Specyfikacja

  • Metalowa obudowa,
  • Wymiary: 146 x 74 x 8,0 mm, masa: 155 g,
  • 5,2-calowy wyświetlacz TFT o rozdzielczości Full HD (1080 x 1920 pikseli), czujnik oświetlenia,
  • Ośmiordzeniowy chipset Snapdragon 652, grafika Adreno 510,
  • 4 GB RAM, 64 GB pamięci wewnętrznej, karty pamięci microSD do 256 GB,
  • Łączność LTE (150/50 Mb/s), Wi-Fi a/b/g/n dual band (2,4 i 5 GHz), Wi-Fi Direct, Bluetooth 4.2, GPS, USB Type-C, USB-OTG, NFC,
  • Główny podwójny aparat 13 Mpix, obiektyw z przysłoną F/2.2, autofocus, diodowa lampa, filmy 4K,
  • Przedni aparat 13 Mpix, obiektyw z przysłoną F/2.2,
  • Niewymienny akumulator litowo-jonowy o pojemności 2950 mAh,
  • Android 6.0 z nakładką Nubia 4.0.

Archos Diamond Alpha dostałem w oryginalnym, sprzedażowym, nierozpakowanym jeszcze pudełku, prosto od producenta. Coś pięknego. Od razu lepiej się testuje z myślą, że nikt przed Tobą nie miał tego telefonu w dłoni i będziesz jego pierwszym testującym. Urządzenie przybyło zapakowane w biały kartonik, składający się z dwóch części: wieka oraz podstawy, zaś pomiędzy nimi była przerwa odsłaniająca czerwone wykończenie wnętrza opakowania.

Jeśli mam być szczery, to z podobną stylistyką spotkałem się podczas testowania modelu pewnej chińskiej firmy Leagoo, która stosowała niemalże bliźniaczo podobne opakowania. Te same odcienie, ten sam kształt i rozmiar pudełka. Tylko urządzenie inne.



W pudełku znajdziemy kabel USB typu C (co ciekawe, Chińczycy szybciej wprowadzają nowe technologię niż ich koreańscy lub europejscy odpowiednicy), ładowarkę oraz słuchawki. Parę słów należy się temu ostatniemu akcesorium. Dołączony zestaw słuchawkowy jest w wykonaniu bardzo, ale to bardzo tandetny. Plastik użyty do wykonania słuchawek jest szorstki i niemalże kaleczy ucho, dlatego osobom, które z natury mają raczej delikatną skórę, z góry doradzam nieużywanie go.



Jeśli ktoś będzie w stanie przywyknąć do niewygody tych słuchawek, przekona się, że wykonanie to właściwie jedyny ich minus. Grają one czysto i w miarę dobrze, dając znać o swojej tandetności jedynie przy ciężkich metalowych i rockowych utworach, z którymi wybitnie sobie nie radzą. Spokojniejsze rytmy opanują bezbłędnie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News