DAJ CYNK

Test telefonu Dell Venue Pro

Mateusz Pakulski (Q!)

Testy sprzętu

Na plus można zaliczyć jedynie pojawienie się opcji ustawienia punktu dostępowego dla MMS-ów. Jednak opcja ta musiała zostać najprawdopodobniej spersonalizowana pod lub przez Della - w aktualnej wersji systemu na innych telefonach (np. HTC Trophy) nie odnajdziemy tej pozycji. Czy ta funkcja działa? Nie wiem - znajomi już się przyzwyczaili, że gdy korzystam z telefonu z WP7, to nie warto przysyłać MMS-ów, bo i tak ich nie odczytam. W zamian za to ślą zdjęcia na maila - szybciej, wygodniej, często taniej i bardziej poręcznie.

Z formalnego punktu widzenia warto wspomnieć o wnętrznościach telefonu, chociaż od pozostałych telefonów z Windows Phone 7 nie różnią się one zbyt wiele. Ot, standard i minimum narzucone przez Microsoft, następnie przyklepane przez Della. Sercem jest tutaj procesor Qualcomm Snapdragon, który tyka z prędkością 1 GHz. Za mózg, czyli operacje graficzne, odpowiada układ Adreno 200 GPU. Do pomocy mają one 512 MB pamięci operacyjnej oraz pamięć wewnętrzną o wielkości 8 (w testowanym telefonie 7,06 dostępnych dla użytkownika) lub 16 GB, bez możliwości rozbudowy kartami pamięci. Wszystko to brzmi nieźle, ale żaden z tego pożytek patrząc na stabilność systemu.



Książka telefoniczna

Standardowa jak na system. Zapiszemy w niej nazwę kontaktu, kilka numerów telefonów, adres, stronę WWW itd. Z pomocą w zwiększaniu ilości informacji o danym kontakcie przyjdzie nam natywnie obsługiwany Facebook, który zaimportuje jakie tylko się da. Feler? Brak możliwości wpływania na to która informacja z tak pobranego kontaktu zostanie zapisana lub usunięta.

Sama książka zintegrowana może być z Facebookiem - podgląd kontaktu, przesunięcie ekranu w prawo i już znajdujemy się na "ścianie" profilu danej osoby w tym serwisie. Standard, ale przydatny, w przypadku Windows Phone 7.

Dźwięki

Jak sama nazwa wskazuje telefon służy do prowadzenia rozmów. Te w testowanym urządzeniu są na dobrym poziomie - my jesteśmy słyszani przez naszego rozmówcę dobrze, podobnie jak i my słyszymy go bez większych zastrzeżeń. O ile nie liczyć charakterystycznego trzeszczenia głosu w słuchawce. W zasadzie za bardzo to nie przeszkadza, jednak niezbyt dobre wrażenie pozostaje. Jest nieźle, ale na wyższą półkę jakościową wdrapać czy dokrzyczeć się już nie uda.

Nic natomiast nie brakuje w kwestii informowania o przychodzącym połączeniu podczas słuchania muzyki na zestawie słuchawkowym. W takim przypadku dźwięk jest płynnie wyciszany i dopiero po jego wyciszeniu w słuchawkach rozlega się dźwięk dzwonka. Podobnie po zakończeniu połączenia, kiedy to muzyka zgłaśniana jest płynnie. Logiczne? Jak najbardziej. Ale jak do tej pory ze świecą szukać takiego rozwiązania u konkurencji.

Z niewiadomych przyczyn odebranie połączenia wymaga od nas wykonania dwóch ruchów - najpierw w celu odblokowania ekranu, a dopiero w drugiej kolejności reakcji na połączenie (odebranie lub odrzucenie).

Włączamy dźwięk na głośnik zewnętrzny i co słyszymy? W zasadzie niewiele. Wyrazistości tutaj jak na lekarstwo, dynamika jest zbliżona do rozpłaszczonej przez pociąg, dwuwymiarowej (2D) żaby, a basy brzmią jakby… nie, basy nie brzmią, bo ich po prostu nie ma. "Byle coś grało" to idealne określenie tego, co dobiega do naszych uszu.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News