DAJ CYNK

Test telefonu Huawei Ascend P6

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Po zmianie trybu zdjęć na pojedynczy uzyskujemy dostęp do zmiany ISO (100-800), balansu bieli i retuszu (ekspozycja, nasycenie, kontrast). Kolejnym trybem jest "Upięknij". W teorii pozwala on na poprawienie wyglądu osoby znajdującej się na zdjęciu. Działa to trochę jak taki automatyczny Photoshop. Wygładza cerę, usuwa piegi i cienie pod oczami - magia. W moim przypadku ubyło mi przynajmniej 5 lat i w końcu wyglądałem na wyspanego. "Poziom piękna", jak zostało to nazwane, możemy regulować w zakresie 0-10. Kolejne tryby, to HDR i panorama, która została tutaj bardzo dobrze rozwiązana. Po wciśnięciu przycisku migawki przesuwamy telefon (koniecznie trzymając go pionowo, chyba że chcemy zrobić pionową panoramę), wraz z którym przesuwa się pasek na ekranie, który pokazuje nam kiedy musimy zatrzymać ruch, wtedy aparat wyłapuje kolejne ujęcie. Od nas zależy jak szeroka ma być panorama i cały proces zatrzymujemy przyciskiem na ekranie. Maksymalny zakres to pełne 360 stopni. Ostatnim trybem są efekty, których jest osiem - szary szkic, sepia, płaskorzeźba, ciepła żółć, chłodna żółć, negatyw, antyk i monochromatyczny.



Przejdźmy teraz do samych zdjęć. Wykonujemy je dotknięciem ekranu lub wyświetlanego przycisku. Po "wycelowaniu" aparatu na interesujący nas obiekt, telefon automatycznie ustawia ostrość na środku kadru, co oczywiście możemy zmienić dotykając ekran w wybranym miejscu. Funkcja touch focus działa tutaj bardzo dobrze i pozwala na uzyskanie ciekawych efektów. Dodatkowo możliwe jest pstrykanie zdjęć za pomocą przycisku zwiększania głośności - w tym seryjne przy dłuższym jego przytrzymaniu. Biorąc pod uwagę jakość wykonywanych zdjęć, P6 okazał się być bardzo solidnym graczem. Zdjęcia robione w dobrych warunkach oświetleniowych okazały się być naprawdę bardzo dobre. Na ekranie telefonu niektóre z nich wyglądały wręcz obłędnie jak na telefon, a po sporym przybliżeniu obrazu nadal było powyżej przeciętnej. Jest to oczywiście zasługa ekranu, ale trzeba tutaj przyznać, że wrażenie robi ogromne. Po zrzuceniu zdjęć na komputer zachwyt trochę opadł i przyszła pora na chłodną ocenę. Od razu w oczy rzuca się fakt, że zdjęcia są dużo ciemniejsze. Spowodowane jest to dobrym odwzorowaniem kolorów. Nie są one sztucznie podbite, ani upiększone, ale w porównaniu z rzeczywistym obrazem, faktycznie jest minimalnie ciemniej. Kolejnym plusem jest ilość rejestrowanych szczegółów. Nie tylko na pierwszym planie, ale również oddalone obiekty nie są tylko rozmytą mieszaniną kolorów bez konturów. Następny plus jest za tryb makro, który nawet z włączoną lampą bez trudu wyłapuje szczegóły nawet z odległości kilku centymetrów. W pomieszczeniach wygląda to trochę gorzej. Na zdjęciach bez lampy pojawia się sporo szumów, są problemy z ostrością i zdarza się sporo rozmazanych elementów. Z włączoną lampą, o ile obejmuje ona fotografowany obszar, sytuacja wygląda już dużo lepiej. Krótko podsumowując możliwości fotograficzne P6 - w większości przypadków z powodzeniem zastąpi on najtańszą cyfrówkę.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News