DAJ CYNK

Test telefonu Huawei Ascend P7

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

Na dolnej krawędzi znajduje się port microUSB z głównym mikrofonem, u góry znajdziemy za to gniazdo JACK 3,5 mm wraz z dodatkowym mikrofonem. O ile lewy bok pozostawiono pusty, o tyle z prawej strony dzieje się sporo - ulokowano tu zarówno metalowe klawisze głośności, przycisk blokady ekranu, jak i gniazda na kartę microSIM oraz kartę pamięci w formacie microSD. Oba porty do otwarcia wymagają użycia dołączonego do zestawu kluczyka, co może okazać się nieco kłopotliwe, gdy nie mamy go akurat pod ręką. Na szczęście "zamek" ma standardowy, owalny kształt i powinien pasować do niego zwykły spinacz. Gniazda te znalazły się tu nie bez powodu, gdyż nowy Huawei nie pozwala na samodzielne zdjęcie tylnego panelu, co również skutecznie ogranicza możliwość szybkiej wymiany baterii. Z tyłu więc znajdziemy jedynie podłużny grill zewnętrznego głośnika, niemal niewidoczne oznaczenia modelu (jak w iPhonie), logo producenta oraz obiektyw aparatu z diodą. Miłym dodatkiem jest delikatny wzór pod taflą szkła, który w dość efektowny sposób odbija światło i zapewne pozwoli ukryć pewne niedoskonałości na obudowie, które chcąc nie chcąc z czasem się pojawią.

Materiały, których użyto do budowy Ascenda P7 to absolutnie cr?me de la cr?me współczesnej technologii użytkowej. Zarówno przednia, jak i tylna tafla urządzenia w całości pokryta jest (przynajmniej w teorii) odpornym na zarysowania szkłem Gorilla Glass 3, a boki telefonu otulono metalową ramką z wpasowanymi w nią metalowymi przyciskami. Jedynie dolna krawędź wykonana jest z zaokrąglonego plastiku, który jest cechą charakterystyczną dla modeli z rodziny Ascend. Plastik ten jest jednak miły w dotyku i zdecydowanie bardziej "premium" niż w przypadku flagowych modeli Samsunga. Poza tym, i tak zajmuje może 5% powierzchni urządzenia. Reszta to perfekcja, absolutnie na miarę flagowego produktu mającego stanąć w szranki z największymi tego rynku.

Wykorzystanie szkła i aluminium pozwoliło również na niespotykane wręcz odchudzenie urządzenia - i nie mam tu na myśli rekordowych 6,5 milimetra grubości. Nowy smartfon Huaweia waży zaledwie 124 gramy, co przy konkurencji (najczęściej gorzej wykonanej) jest wagą iście piórkową. Dość powiedzieć, że dużo mniejszy iPhone 5 waży tylko 12 gramów więcej, a cała konkurencja (z Xperią Z2 na czele) jest cięższa o dobre kilkadziesiąt gramów. To naprawdę czuć w codziennym użytku.

Ekran

Zazwyczaj to właśnie wyświetlacz był czynnikiem w dość wyraźny sposób odróżniającym dużych graczy od tych, którzy dopiero próbowali przebić się do masowej świadomości i odnieść sukces poza swoim krajem. Na szczęście chińska myśl technologiczna poszła już na tyle daleko do przodu, że jest w stanie dorównać najlepszym. I choć ekran nowego Huaweia nie jest najlepszy w swojej kategorii, to mimo to jest to bardzo mocny punkt jego specyfikacji. Oferuje bardzo dobre odwzorowanie kolorów, niezły kontrast, głębokie czernie i całkiem szerokie kąty widzenia. Do tego nie ma tendencji do nadmiernego zbierania odcisków palców, co w połączeniu z przyzwoitą jasnością pozwala na komfortową pracę nawet w mocnym słońcu. Inteligentne podświetlenie w parze z czujnikiem oświetlenia stopniowo dostosowuje jasność wyświetlacza do warunków otoczenia, co pozwala pozbyć się problemu skokowych zmian jasności ekranu, z jakimi boryka się większość smartfonów z Androidem. Do tego, jak na flagowca przystało, Ascend P7 ma ekran o rozdzielczości 1080p, co przy 5 calach przekątnej ekranu daje jeszcze do niedawna nieosiągalne 455 pikseli na cal. Przy takich parametrach i standardowym układzie pikseli RGB ludzkie oko nie jest w stanie rozróżnić pojedynczych punktów - czcionki są gładkie jak nigdy przedtem, a obraz niezwykle ostry. Całościowo - Huawei się postarał.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News