DAJ CYNK

Test telefonu Motorola Defy

Mateusz Pakulski (Q!)

Testy sprzętu

Dzięki niej otrzymujemy w menu kilka dodatkowych opcji, jak na przykład menedżer danych, pokazujący wykorzystanie danych ogólne, w podziale na aplikacji itp., przedstawione statystyki i wykresy w ładny i przejrzysty sposób. Jest tu również dostępny menedżer baterii, który pozwala na ustawienie jednego z proponowanych lub dostosowanie trybu działania baterii (maksymalna oszczędność, w nocy, bez oszczędzania, własny). W opcji tej można ustawić podświetlenie ekranu, godziny synchronizacji danych oraz ich częstotliwość.

Ogólnie i subiektywnie rzecz biorąc system działa przyzwoicie, ale nie idealnie szybko i płynnie. Odczucia z jego użytkowania są takie, jak w przypadku telefonów z Androidem z niższej półki - system jest, działa, ale do pełni szczęścia i szybkości jeszcze trochę mu brakuje. Widać, że Motorola nie odrobiła tutaj lekcji zbyt sumiennie.

Książka telefoniczna

Standardowa jak dla Androida. Każdemu z kontaktów możemy przypisać jedno z kilkunastu pół, połączyć kilka profili (np. z poczty Gmail czy sieci społecznościowych) w jeden, pobrać zdjęcie do prezentacji w spisie kontaktów itp. Wszystko jest tutaj poprawne i niczym nie może się wyróżnić.

Nie wszystko jednak działa idealne. Pierwsze z niedociągnięć to sposób wyświetlania kontaktów. Ich awatary odświeżane są za każdym razem gdy ponownie wejdziemy do spisu numerów - nie jest to zbyt wygodne rozwiązanie, nie wygląda również estetycznie. Drugie niedociągnięcie jest znacznie bardziej uciążliwe i dotyczy wyświetlania awatarów (zdjęć kontaktów) w spisie ostatnich połączeń. Bardzo często są one mylone przez telefon (inny awatar do danego kontaktu lub, częściej, ten sam awatar do wszystkich widocznych wybieranych ostatnio numerów), co wprowadza spory chaos na liście.



Dźwięki

Jakość rozmów prowadzonych przez Defy jest na akceptowalnym poziomie - nie ma szumów, nic nie trzeszczy, chociaż dźwięk jest lekko stłumiony. Również rozmówca nigdy nie narzekał na odbiegającą od standardu jakość dźwięku, jednak nie był on idealny. Jego lepsza jakość jest zasługą dodatkowego mikrofonu, który podczas rozmowy usuwa niepożądane odgłosy dobiegające z naszego otoczenia.

Dźwięk emitowany na zewnątrz urządzenia to także nic więcej prócz standardu telefonicznego - jest poprawnie, ale nic więcej o muzyce z tego źródła powiedzieć się nie da. Tonów niskich jak na lekarstwo, czystego dźwięku jakby trochę więcej. Ten sposób sprawdzi się jako okazjonalny odtwarzacz muzyczny, nie regularny.

Standardowego zestawu słuchawkowego zabrakło w zestawie dostarczonym do testów, tak więc jakość dźwięku została sprawdzona na podstawowym modelu słuchawek Sennheisera (HD201). Jakość tak odsłuchiwanego dźwięku jest na więcej niż dobrym poziomie - tony niskie są słyszalne (chociaż nie aż tak, jak by można było się spodziewać), szumów brak, ogólny odbiór dźwięku jest pozytywny. Szkoda tylko, że w odtwarzaczu zabrakło korektora muzycznego.

Multimedia

Muzyka w formatach MP3, AAC+, WAV i WMA nie stanowi dla Defy żadnego wyzwania. Systemowy odtwarzacz radzi sobie z nimi z łatwością, dodatkowo proponując możliwość automatycznego pobrania okładki odtwarzanego właśnie albumu oraz, jeśli jest dostępny, również tekstu aktualnie słuchanej piosenki i aktywnego podświetlania śpiewanego przez artystę fragmentu tekstu (trzy linie wyświetlane powyżej klawiszy funkcyjnych znajdujących się na samym dole ekranu.). Funkcje te (możliwe do wyłączenia w menu) obsługiwane są przez TuneWiki. Obecnie funkcja ta działa wybiórczo - część z albumów i utworów wyświetla swoje okładki i teksty, a część nie. W przypadku tekstów dzieje się tak nawet w obrębie tego samego albumu.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News