DAJ CYNK

Test telefonu Samsung Galaxy S5

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielka, srebrna ramka biegnąca wokół ekranu i rozciągająca się swoimi wypukłościami na boki telefonu. Wgłębienia w ramce powodują łatwe zbieranie się brudu, a pomalowane na srebrno tworzywo na domiar złego lubi zbierać odciski palców. Rozumiem takie rozwiązania w niedrogich Ace'ach, ale przepraszam cię drogi Samsungu, za takie pieniądze oczekuję znacznie więcej. Skoro Sony może dać metalowy szkielet i boki, a HTC z metalu wykonuje aż 90% obudowy, to wypuszczając na rynek droższą propozycję nie wypada aż tak drwić z klienta. Jeśli już pojawia się konieczność zastosowania tworzywa, to lepiej mieć klasę i robić to otwarcie, jak np. Nokia w swoich Lumiach. Tymczasem imitacja metalu daje imitację trwałości i późniejszą imitację zadowolenia użytkownika.

Na wspomnianej ramce, po prawej stronie znajdziemy "prawie" metalowy włącznik telefonu, równie niemetalowe przyciski regulacji głośności po stronie lewej, chronione zaślepką gniazdo ładowania i mikrofon na dole oraz dodatkowy mikrofon, gniazdo Jack 3,5 mm i port podczerwieni na górze. Nie mam zastrzeżeń co do rozmieszczenia tych elementów, brakuje natomiast sprzętowego spustu aparatu, który w ograniczonym stopniu zastąpić może jednak przycisk regulacji głośności. Tył telefonu koszmarnie prezentuje się na zdjęciach, ale już na żywo jest całkiem sympatyczny. Miękka warstwa tworzywa jest miła w dotyku, nie zbiera odcisków palców i nie rysuje się łatwo. W pokrywie producent umieścił otwór wylotowy głośnika z niewielką wypustką ograniczającą przytykanie go, a na górze przez klapkę przebija się duża obudowa odstającego od całości aparatu fotograficznego . Pod okiem aparatu znajdziemy pojedynczą diodową lampę i intrygujący sensor, który jak wiedzą wtajemniczeni, jest optycznym czujnikiem tętna.

Z przodu telefonu znajdziemy ponad wyświetlaczem głośnik słuchawki i towarzyszące mu oko aparatu fotograficznego 2 Mpix, czujniki jasności otoczenia i zbliżania oraz sporą diodę powiadomień. Tradycyjnie już dla Samsunga, pod ekranem znajdują się dwa przyciski dotykowe, a pomiędzy nimi sprzętowy przycisk Home. Lewy z przycisków dotykowych otwiera menu ostatnich aplikacji, a prawemu przypisana jest funkcja wstecz. Najciekawszy jest jednak środkowy z przycisków, bo oprócz powrotu do pulpitu pełni on dodatkową funkcję zabezpieczającą. Producent ukrył w nim czytnik linii papilarnych, za pomocą którego możemy odblokowywać telefon bez podawania hasła. Możemy stworzyć profile dla trzech palców, przy każdym z nich dokonując wielokrotnego skanowania wstępnego. Niestety funkcji daleko jest do perfekcji. W co drugim przypadku telefon odblokowywałem wpisując po trzech próbach hasło. A dodać muszę, że stworzyłem z premedytacją trzy profile dla tego samego palca, zmieniając kąt skanowania w zależności od przewidzianej sytuacji (obsługa jedną ręką, obsługa oburącz etc.). Taka kolekcja skanów zdecydowanie zwiększyła skuteczność, ale nie na tyle, by można było z tej funkcji korzystać. Jak dla mnie czytnik linii papilarnych w S5 to kompletny niewypał.

Wygodę korzystania z telefonu opisać mogę tak samo jak w HTC One M8, dodając "nie" przed każdym elementem opisu: obudowa nie wtapia się w dłoń, jej brzegi nie są przyjemnie profilowane, a całość nie jest bardzo sztywna i zwarta, przez co nie mamy wrażenia korzystania ze sprzętu Premium. Druga, nieskrzypiąca sztuka telefonu poprawiła nieco w moich oczach wizerunek Galaxy S5, ale gdy położyłem obok niej Xperię Z2, ponownie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Samsung wyraźnie oszczędza na materiałach i... jakości.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News