Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wielka, srebrna ramka biegnąca wokół ekranu i rozciągająca się swoimi wypukłościami na boki telefonu. Wgłębienia w ramce powodują łatwe zbieranie się brudu, a pomalowane na srebrno tworzywo na domiar złego lubi zbierać odciski palców. Rozumiem takie rozwiązania w niedrogich Ace'ach, ale przepraszam cię drogi Samsungu, za takie pieniądze oczekuję znacznie więcej. Skoro Sony może dać metalowy szkielet i boki, a HTC z metalu wykonuje aż 90% obudowy, to wypuszczając na rynek droższą propozycję nie wypada aż tak drwić z klienta. Jeśli już pojawia się konieczność zastosowania tworzywa, to lepiej mieć klasę i robić to otwarcie, jak np. Nokia w swoich Lumiach. Tymczasem imitacja metalu daje imitację trwałości i późniejszą imitację zadowolenia użytkownika.
Na wspomnianej ramce, po prawej stronie znajdziemy "prawie" metalowy włącznik telefonu, równie niemetalowe przyciski regulacji głośności po stronie lewej, chronione zaślepką gniazdo ładowania i mikrofon na dole oraz dodatkowy mikrofon, gniazdo Jack 3,5 mm i port podczerwieni na górze. Nie mam zastrzeżeń co do rozmieszczenia tych elementów, brakuje natomiast sprzętowego spustu aparatu, który w ograniczonym stopniu zastąpić może jednak przycisk regulacji głośności. Tył telefonu koszmarnie prezentuje się na zdjęciach, ale już na żywo jest całkiem sympatyczny. Miękka warstwa tworzywa jest miła w dotyku, nie zbiera odcisków palców i nie rysuje się łatwo. W pokrywie producent umieścił otwór wylotowy głośnika z niewielką wypustką ograniczającą przytykanie go, a na górze przez klapkę przebija się duża obudowa odstającego od całości aparatu fotograficznego . Pod okiem aparatu znajdziemy pojedynczą diodową lampę i intrygujący sensor, który jak wiedzą wtajemniczeni, jest optycznym czujnikiem tętna.
Z przodu telefonu znajdziemy ponad wyświetlaczem głośnik słuchawki i towarzyszące mu oko aparatu fotograficznego 2 Mpix, czujniki jasności otoczenia i zbliżania oraz sporą diodę powiadomień. Tradycyjnie już dla Samsunga, pod ekranem znajdują się dwa przyciski dotykowe, a pomiędzy nimi sprzętowy przycisk Home. Lewy z przycisków dotykowych otwiera menu ostatnich aplikacji, a prawemu przypisana jest funkcja wstecz. Najciekawszy jest jednak środkowy z przycisków, bo oprócz powrotu do pulpitu pełni on dodatkową funkcję zabezpieczającą. Producent ukrył w nim czytnik linii papilarnych, za pomocą którego możemy odblokowywać telefon bez podawania hasła. Możemy stworzyć profile dla trzech palców, przy każdym z nich dokonując wielokrotnego skanowania wstępnego. Niestety funkcji daleko jest do perfekcji. W co drugim przypadku telefon odblokowywałem wpisując po trzech próbach hasło. A dodać muszę, że stworzyłem z premedytacją trzy profile dla tego samego palca, zmieniając kąt skanowania w zależności od przewidzianej sytuacji (obsługa jedną ręką, obsługa oburącz etc.). Taka kolekcja skanów zdecydowanie zwiększyła skuteczność, ale nie na tyle, by można było z tej funkcji korzystać. Jak dla mnie czytnik linii papilarnych w S5 to kompletny niewypał.
Wygodę korzystania z telefonu opisać mogę tak samo jak w HTC One M8, dodając "nie" przed każdym elementem opisu: obudowa nie wtapia się w dłoń, jej brzegi nie są przyjemnie profilowane, a całość nie jest bardzo sztywna i zwarta, przez co nie mamy wrażenia korzystania ze sprzętu Premium. Druga, nieskrzypiąca sztuka telefonu poprawiła nieco w moich oczach wizerunek Galaxy S5, ale gdy położyłem obok niej Xperię Z2, ponownie nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że Samsung wyraźnie oszczędza na materiałach i... jakości.