DAJ CYNK

Test telefonu Samsung Galaxy S6 Edge Plus

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Łączność, przeglądanie Internetu i GPS

W kwestii łączności nieco rozczarowałem się zdekompletowaną listą standardów. Nie chodzi tu jednak o połączenie z Internetem, lecz z telewizorem. Samsung postanowił wywalić obsługę DLNA i MHL. Z telewizorem owszem, połączymy się, ale tylko bezprzewodowo przez Miracast lub Google Chromecast. W obu przypadkach sprowadzi się to jedynie od naciśnięcia odpowiedniej ikony w odtwarzaczu. Zabrakło też wspomnianego wyżej portu podczerwieni i tym samym funkcji pilota do telewizora. Oprócz tych luk, mamy prawdziwy róg obfitości, a w nim LTE Cat6 (300/50 Mb/s) lub Cat9 (450/50 Mb/s), dwuzakresowe Wi-Fi a/b/g/n/ac, GPS/GLONASS/Beidou, NFC, Bluetooth 4.1, ANT+ i NFC.

Przeglądarki są dwie - Internet i Chrome. Pierwsza nieco prostsza, promowana przez Samsunga, pochłania mniej zasobów telefonu. Druga synchronizuje się w kontem Google'a pozwalając tym samym na dostęp do bazy linków i historii wyszukiwania z komputera. Obie aplikacje działały idealnie i łatwo było zapomnieć o kilkunastu otworzonych równolegle stronach.

Samsung nie wychylił się specjalnie w temacie GPS-u. Ot pakiet Google Maps, dodawany do każdego telefonu z Androidem. GPS działa szybko - równie szybko jak u innych. Bez dodatkowych aplikacji dodawanych przez producentów mamy ostatnio w temacie GPS-u jeden ciągły remis i oczekiwanie czy czasem jakiś telefon się nie potknie.



Aparat fotograficzny

Do Edge'a Plus trafił ten sam sensor IMX240 (1/2.6") od Sony, co do mniejszych jego braci - S6 i S6 Edge. Taka sama jest też jasność obiektywu (F/1.9) i z grubsza jakość zdjęć oraz lista dostępnych trybów. Dodatkowy czujnik spektrum kolorów ułatwić ma prawidłowe ustawianie balansu bieli, szczególnie przy zdjęciach w pomieszczeniach. Niestety nie byłem w stanie przetestować porównawczo jego działania względem poprzednich modeli, no i nie dało się go na chwilę wyłączyć by wychwycić różnicę. Faktem jednak jest to, że w większości sytuacji nowy Edge+ prawidłowo "rozpoznawał" zastane warunki oświetleniowe. Drugą ze zmian względem S6 i S6 Edge jest dodanie możliwości zapisywania plików w formacie RAW. Pliki końcowe (DNG, przeszło 30 MB każdy), przynajmniej w teorii, nie są przetwarzane przez telefon i proces obróbki przenieść można dzięki temu w pełni na aplikacje na komputerze. Podobnie jednak jak w przypadku LG G4, pliki DNG okazały się tak dobre, że aż trudno mi uwierzyć w zupełny brak ingerencji w nie.

Tryb profesjonalny aparatu w końcu rzeczywiście jest taki jak w nazwie, bo to już nie seria filtrów i podstawowych nastaw jak u poprzedników, lecz też pełna kontrola nad migawką, pozwalająca na robienie efektownych zdjęć z długim czasem ekspozycji. W LG ustawić możemy czas naświetlania na 1, 2, 4, 8, 15 lub nawet 30 sekund. W nowym Edge'u po 8 sekundach mamy jeszcze 10 i na tym koniec, a więc Samsung nadal nieco ustępuje konkurentowi. Bardzo dobrze działa tryb HDR, dostajemy też świetne zdjęcia makro z efektownie rozmytym tłem i pięknie posklejane panoramy. Z grubsza rzecz biorąc, każda zaleta aparatu z mniejszych S6 i S6 Edge została przeniesiona i tutaj, na dodatek z garścią miłych ulepszeń, czyniących Edge+ jednym z najlepszych na rynku telefonów pod względem jakości zdjęć.

Powrót do spisu treści

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News