DAJ CYNK

Test telefonu Samsung SGH-i900 Omnia - cz.1

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Lewy bok telefonu zawiera solidny zaczep smyczy i/lub rysika, a także wielofunkcyjne gniazdo USB/ładowarki/słuchawek/TV-out, osłonięte plastikową zaślepką. Prawy bok zawiera spust aparatu, przyciski głośności/zoom-u oraz niewielki przycisk wejścia do menu głównego. Ten ostatni wymaga szczególnej uwagi. Telefony z Windows Mobile mają trzy główne menu: ustawień, programów i ekranu Today. Łącznikiem między nimi jest menu start. W Samsungu Omnia pojawia się dodatkowe, czwarte menu w formie nakładki systemowej, która zawiera 24 najistotniejsze ikony oraz konfigurowalny panel skrótów własnych. Niewielki przycisk na boku Omnii otwiera to nowatorskie menu Samsunga, ale nie tylko. Jego długie przyciśnięcie otwiera panel pracy wielozadaniowej, który pozwala na przełączanie się między aktywnymi aplikacjami oraz ich wyłączanie. Ponadto w trybie odtwarzania muzyki, ponad listą aktywnych procesów, pojawia się pasek zmiany utworów. Śmiało mogę określić rozwiązanie Samsunga jako perfekcyjne, szczególnie gdy chodzi o tą drugą funkcjonalność.



Górny bok telefonu zawiera podświetlany włącznik telefonu oraz przycisk resetu. Naciśnięcie przycisku zasilania, przy włączonym telefonie, wyłącza ekran i blokuje przyciski. Zielona i czerwona słuchawka oraz mysz optyczna mogą jednak jeszcze przez chwilę odblokować telefon (kilkanaście sekund), później konieczne jest naciśnięcie przycisku zasilania. Pod względem ergonomii nie jest to dobre rozwiązanie. Włącznik telefonu nie jest bezpośrednio widoczny, w przeciwieństwie do przycisków przedniego i bocznych paneli. Poza tym nie wystaje poza obudowę i jest odczuwalnie wciskany w jej obręb. Samsung stosował już w swoich telefonach (w tym z Winows Mobile) o wiele lepsze rozwiązanie, w postaci suwaka na prawym boku telefonu. Szkoda, że tym razem go zabrakło, nawet Nokia postawiła na zbliżony patent w swojej N96. Na dolnym boku obudowy umieszczono jedynie mikrofon.

Tył telefonu zdominowany został przez wielką, plastikową pokrywę baterii, o charakterystycznej, porowatej fakturze. Testowy egzemplarz bardzo wyraźnie i irytująco skrzypiał w obrębie niemal całej jej powierzchni. Każdemu naciśnięciu wszędobylskiego w Windows Mobile OK/X, towarzyszyło charakterystycznie zachrobotanie obudowy. Dla zwiększenia obiektywności oceny, postanowiłem sprawdzić jak sytuacja wygląda na innym egzemplarzu. Mający tydzień telefon nie miał tej przypadłości. Mimo wszystko obawiam się, że po dłuższym użytkowaniu problem ten dotknie każdej Omnii. To wątpliwy urok stosowania aż tak dużych elementów konstrukcji obudowy, które z założenia nie są przymocowane na stałe. Delikatne skrzypiała także górna część prawego boku telefonu. Pokrywa baterii nie ma żadnego przycisku blokującego. Zsuwa się ona ku dołowi bez większego oporu. Jedynym hamulcem jest tu aparat fotograficzny i dioda doświetlająca, dla których wyodrębniono specjalny otwór. I tu pojawia się straszna informacja dla miłośników wykonywania zdjęć przy użyciu telefonu. Producent tak przystosował aparat fotograficzny, by przy otwieraniu obudowy, panel przejeżdżał po jego powierzchni. Ba, nawet na obiektyw nałożono specjalnie wyprofilowaną warstwę plastiku, po której pokrywa zjeżdża jak Małysz po skoczni. Takie rozwiązanie wzbudziło we mnie wiele wątpliwości. Po pierwsze, jeśli między panel a aparat wpadnie jakaś drobina piasku, to przy otwieraniu obudowy możemy nią przejechać po obiektywie. Po drugie, obiektyw wystaje dolną krawędzią poza obręb tylnego panelu, a przez to leżąc na stole opiera się o podłoże właśnie na naszych drogocennych pięciu megapikselach. I wreszcie po trzecie, nałożenie na obiektyw bryły plastiku w kształcie pryzmatu jest głupotą z punktu widzenia fizyki.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News