DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia M2

Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Zanim tył, to najpierw boki obudowy. Nie jest to Xperia Z1 i zamiast metalu mamy tworzywo gumopodobne wokół wszystkich rogów i krawędzi oraz błyszczący plastik na bokach. Na prawym boku umieszczone zostały gniazda na kartę microSIM oraz microSD, zakryte jedną, długą zaślepką. W połowie długości boku znajduje się okrągły i delikatnie wystający, srebrny przycisk blokady ekranu, pod nim klawisze regulacji głośności i na samym dole spust aparatu oraz otwór zaczepu na smycz. Na przeciwległy bok trafiło niezaślepione gniazdo micro USB. Dolna krawędź, to na całej długości siatka maskująca głośnik zewnętrzny. Bardzo lubi się brudzić i zbierać kurz. Na górnej krawędzi znajduje się gniazdo Jack 3,5 mm, które w pierwszym egzemplarzu przysparzało mi ogromne problemy, ponieważ słuchawki namiętnie z niego wypadały. Brakowało w nim charakterystycznego "kliku" po włożeniu wtyczki w gniado, przez co słuchanie muzyki idąc z telefonem w kieszeni było niemożliwe. Dwa kroki i wtyczka wypadała. Była to na szczęście jednak przypadłość jednego, konkretnego egzemplarza.

Tył telefonu, to też prawie Z1. To prawie wizualnie objawia się przesunięciem aparatu i diody doświetlającej z lewego rogu na środek obudowy. Pod nimi znajduje się symbol anteny NFC, w połowie długości napis Sony i u dołu Xperia. Różnica jest również w materiale. Zamiast tafli szkła, cały tył obudowy jest pokryty plastikiem (chociaż według niektórych portali jest to szkło, co zostawię bez komentarza). Przez to nie dość, że okropnie zbiera odciski palców, to jeszcze w zastraszającym tempie jego powierzchnia pokrywa się rysami od zwykłego odkładania go na blat.

Telefon na początku przyjechał do mnie w kolorze fioletowym. Ktoś z Sony chyba czytał moją recenzję pierwszej wersji M-ki i zauważył moje narzekanie na ten kolor. Muszę przyznać, że w M2 wygląda on jednak dużo lepiej. Mimo wszystko druga sztuka - czarna, prezentowała się o niebo lepiej. Sama obudowa, pomimo zastosowania tanich materiałów jest zwartą konstrukcją. To oczywiście zasługa nie zdejmowanej tylnej klapki. Dzięki temu nie uświadczymy żadnych trzasków i skrzypień podczas codziennej eksploatacji.



Wyświetlacz i specyfikacja

Tegoroczne targi Mobile World Congres przyniosły nowy standard w ekranach smartfonów ze średniej półki. Producenci porzucili rozdzielczość 480 x 800 pikseli na rzecz 540 x 960 pikseli. Różnica niewielka, ale dodatkowych pikseli nigdy za mało. Wraz ze wzrostem rozdzielczości urosły również same ekrany. I tak 4 cale z Xperii M zamieniło się w 4,8 cala, czemu towarzyszył też wspomniany przyrost liczby pikseli. Niestety na tym koniec dobrych wiadomości. Sony powoli dogania konkurencję w kwestii wyświetlaczy, a nawet w niektórych przypadkach im niczym nie ustępuje (Xperia Z2), ale tylko w modelach flagowych z najwyższej półki. Przeciętny użytkownik jest nadal skazany na ekran wykonany w technologii TFT. Ten z M2 nie jest zły. Ma niezłe kolory, szerokie kąty widzenia i obraz blednie dopiero przy bardzo dużym wychyleniu, ale wszystko jest fajnie, póki w pobliżu nie znajduje się żaden panel IPS, których przecież pełno jest w produktach konkurencji, nawet z niższej półki. Ekran z Xperii nadal wygląda wtedy całkiem ładnie, ale coś jest nie tak. Jasność i kontrast będą zauważalnie słabsze, co wpływa na komfort użytkowania. Dodatkowo widoczność w słońcu nie jest najlepszą stroną wyświetlacza w M2. Ale nie wszystko jest takie złe. O dziwo rozdzielczość ekranu dobrze współgra z jego przekątną. Co prawda na rynku można znaleźć ekrany o rozdzielczości FullHD przy tej przekątnej, ale ten z Xperii naprawdę daje radę. Wyświetlane elementy są wyraźne i dość duże, z czym początkowo miałem problemy w Moto G, gdzie było z goła odwrotnie.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News