DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia P

Damian Dziuk (DD7)

Testy sprzętu

Kąty widzenia to naprawdę mocny punkt wyświetlacza w nowym smartfonie Sony. Obraz wygląda tak samo niezależnie od tego, pod jakim kątem na niego patrzymy. Nieco inaczej sprawa ma się z reprodukcją barw, która przy jasności większej niż 75% jest nie do przyjęcia. Przykładowo, kolor biały staje się żółty, pomarańczowy zmienia się w brązowy, a żółty przybiera odcienie zieleni. Miejmy nadzieję, że to wina oprogramowania i odpowiednia łatka ukaże się w najbliższym czasie. Mimo wszystko, z racji ekstremalnej jasności, ekran testowanego smartfonu zaliczyć należy na poczet zalet. Za dodatkowe podkręcanie kolorów podczas przeglądania zdjęć i oglądania filmów odpowiada technologia Mobile Bravia Engine, która zauważalnie podbija kontrast i nasycenie barw, dając efekt podobny do tego uzyskiwanego na ekranach AMOLED. Czy to dobrze, czy nie, trzeba już ocenić samemu..

System i wydajność

Sony przyjęło dość dziwną taktykę w odniesieniu do smartfonów z linii Xperia NXT, bo mimo że weszły one na rynek kilka miesięcy po premierze Androida 4.0 Ice Cream Sandwich, to standardowo działały pod kontrolą archaicznego "pierniczka" (wersja 2.3). Wiadomo, producent chce jak najbardziej dopracować oprogramowanie, pod którym działają jego flagowe urządzenia, ale po prostu nie wierzę, że inni jakoś mogli, a Sony się to nie udało. Co więcej - większość Xperii z 2011 roku i to nie tylko tych z najwyższej półki już otrzymało uaktualnienie do "lodowej kanapki". Pół biedy, gdyby fabryczne oprogramowanie Xperii P było wolne od wad i bezproblemowe...

A takie nie jest. Podczas testów Xperia P wielokrotnie zawodziła, często w najmniej spodziewanych momentach. Po pierwsze, kilka razy zdarzyło się, że przy próbie wykonania połączenia, smartfon sam się zrestartował. Po drugie, raz w ogóle nie mogłem odebrać telefonu, bo suwak za to odpowiedzialny odmówił posłuszeństwa. Po trzecie, kilkukrotnie w różnych okolicznościach na ekranie pojawił się komunikat o niespodziewanym wyjęciu karty sim, co za każdym razem skutkowało restartem. Chyba nie muszę dodawać, że karta SIM nigdzie się nie wybierała? ;) Wreszcie, po czwarte - raz zdarzyło się, że ikonka baterii na pasku powiadomień wskazywała na co najmniej 20% naładowania, a telefon ni stąd, ni zowąd… po prostu się wyłączył i domagał się podłączenia ładowarki. Miejmy nadzieję, że zapowiedziana na lipiec tego roku aktualizacja, oprócz wprowadzenia szeregu nowych funkcji, poprawi te irytujące błędy, bo póki co nie można powiedzieć, że Xperia P działa stabilnie.

Co innego, jeśli chodzi o szybkość, bo z tą jest bardzo dobrze. Dwa rdzenie procesora NovaThor U8500 o taktowaniu 1 GHz każdy w połączeniu z 1 GB pamięci RAM na papierze szału nie robią, jednak całość działa wyjątkowo sprawnie. Wreszcie nie potrzeba używać żadnych task-killerów, przyspieszaczy systemu, opróżniaczy cache’u i tym podobnych - tu po prostu wszystko działa z szybkością porównywalną do konkurencyjnych urządzeń działających pod kontrolą systemów iOS i Windows Phone.

Wyniki w benchmarkach raczej nie są mocną stroną Xperii P, bo jej teoretyczna wydajność w porównaniu do konkurencji nie zachwyca. Szczególnie w obliczu nie tak dużo droższego HTC One S, działającego pod kontrolą najnowszego dwurdzeniowego Snapdragona S4, który potrafi zawstydzić nawet czterordzeniową konkurencję. Tak czy siak - średnia wydajność w benchmarkach nie przekłada się na subiektywną ocenę pracy urządzenia, w stosunku do której nie mam żadnych zastrzeżeń.

Do dyspozycji użytkownika jest około 13 GB pamięci wewnętrznej, z czego niecałe 2GB wydzielono na aplikacje. Jako posiadacz iPhone’a, nigdy nie mogłem zrozumieć producentów urządzeń z Androidem, którzy usilnie starają się ograniczać wygodę użytkownika w kwestii ilości zainstalowanych programów, których przecież nie zawsze można przenieść na "zewnętrzną" pamięć. Dodatkowo, w Xperii P zabrakło obsługi kart pamięci, a na rynku nie są dostępne inne wersje tego smartfonu.



Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News