DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia Z

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Niewielki otwór na dolnym boku telefonu według instrukcji nie jest mikrofonem - tego szukać należy na przednim panelu, poniżej wyświetlacza. Drugi mikrofon, usuwający szumy otoczenia w czasie rozmowy, znajduje się z tyłu telefonu, nieopodal oka aparatu fotograficznego 13 Mpix, któremu towarzyszy dodatkowo niewielka dioda doświetlająca. Zarówno tył, jak i przód Xperii Z pokrywają tafle hartowanego szkła o zwiększonej wytrzymałości na pęknięcia i zarysowania (mi jakimś cudem tył zarysować się udało). Te dwa kawałki szkła skleja ze sobą ramka wykonana z poliamidu z włóknem szklanym - o wytrzymałości porównywalnej do stali - zapewnia producent. Na przednim panelu wielu dodatkowych elementów nie znajdziemy, a wygaszony panel LCD jest niemal idealnie czarny, przez co zlewa się kolorystycznie z ramką. Oprócz absurdalnie dużego wyświetlacza, znajdziemy tu maleńkie, symetrycznie rozmieszczone wnęki mikrofonu i głośnika słuchawki oraz umieszczone nad ekranem oczko kamery 2,2 Mpix i towarzyszący mu po drugiej stronie napisu SONY niemal niewidoczny czujnik jasności otoczenia oraz dioda powiadomień. Sony zrezygnował ze sprzętowych przycisków do obsługi Androida na rzecz wyświetlanych na ekranie.

Obudowa jest wyjątkowo sztywna i zwarta. Na upartego można ją próbować porównywać do tej w iPhone'ach 4 i 4S, ale wyświetlacz o przekątnej 5 cali względem 3,5 cala w wymienionych smartfonach Apple'a to dużo większe wyzwanie dla konstruktorów i zupełnie inna "skala telefonu". Bez wątpienia z tym wyzwaniem Sony sobie poradził. Ani przez chwilę nie mamy wątpliwości, że Xperia Z jest telefonem luksusowym. Przyjemną gładkość szkła połączono z matową, podobną w dotyku do twardej gumy ramką. Nawet aluminiowy HTC One wygląda przy zupełnie płaskiej Xperii Z dosyć jarmarcznie, a co dopiero ubrany w lakierowane plastiki Samsung Galaxy S III. Za tak piękną (i do tego odporną na kąpiele na głębokości 1 metra) obudowę mógłbym japońskiemu producentowi wybaczyć wiele. Jak się jednak okazuje, rewelacyjny wygląd doganiają wybitne podzespoły.

FullHD po raz pierwszy (drugi)

Sony Xperia Z oferuje użytkownikom pierwszy w Europie i drugi na świecie ekran FullHD zastosowany w smartfonie. Owszem, pojawiały się wcześniej rozmaite prototypy, ale wśród kluczowych producentów jako pierwszy zadebiutował z ekranami FullHD tajwański koncern HTC. W listopadzie wprowadził on na rynek USA model Droid DNA i równolegle z nim bliźniaczy Butterfly J na rynek japoński. Choć pojawiły się informacje o Butterfly dla reszty świata, HTC na pierwszym miejscu postawił 4,7-calowy smartfon HTC One, który trafi do sprzedaży jeszcze w marcu. Po co jednak czekać, skoro Xperia Z już w lutym była do kupienia w Europie i to z bardziej konwencjonalnym aparatem fotograficznym (13 Mpix) niż zagadkowe 4 Mpix w HTC One?



Wracając jednak do tematu wyświetlacza, dostajemy aż 1080 x 1920 pikseli, czyli rozdzielczość znaną do tej pory głównie z telewizorów i większych monitorów. Upakowanie aż tak wielu pikseli na ekranie o przekątnej 5 cali daje w efekcie imponujące 441 punktów na cal. Dostrzeżenie pojedynczego piksela gołym okiem jest niemal niemożliwe. Czy to jednak nie przesada? W końcu ekrany HD (720 x 1280 pikseli) również zachwycają jakością. Nową rozdzielczość bardziej odbierałbym w kategorii dotarcia do granicy wyścigu, niż przesady. Różnica względem HD dostrzegalna jest gołym okiem. Producent może pozwolić sobie na smuklejsze czcionki, a nawet pomniejszone treści widoczne w kafelkach ostatnich aplikacji możliwe są do odczytania. Ostrość obrazu jest niesamowita. Niegdyś niedoścignione ekrany Retina Display z iPhone'ów (326 ppi) zostały pokonane o kilka długości.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News