DAJ CYNK

Test telefonu Sony Xperia Z

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Nie samą rozdzielczością jednak człowiek żyje. Pod względem czułości na dotyk Sony również nie zawiódł, nieco gorzej wygląda sprawa kątów widzenia i jasności. Pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć i pomimo pozbycia się przez producenta warstwy powietrznej pomiędzy szkłem a panelem LCD, kąty widzenia wciąż nie są idealne. Kolory zaczynają się delikatnie mienić już przy minimalnym odchyleniu ekranu. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że różnice w kolorystyce nie są duże, a Xperia Z i tak lepiej radzi sobie od Xperii T czy Xperii S. Samo odwzorowanie kolorów jest świetne (wyłączony Bravia Engine 2). Gdy chodzi o jasność ekranu, to wraz z jej podkręcaniem (maksymalnie prawie 500 nitów), niestety znacząco podskakuje świecenie czerni. Pod tym względem Xperia Z wypada nieco słabiej od Xperii S, o zbliżonej jasności wyświetlacza. Mniej głębokie czernie dają w efekcie mniejszy kontrast, co (w teorii przynajmniej) powinno negatywnie odbić się na czytelności wyświetlacza poza pomieszczeniami. Z tą ostatnią źle jednak nie jest. W czasie testów nie miałem sytuacji (nawet przy silnym, bezpośrednim oświetleniu), w której ekran stałby się nagle kompletnie nieczytelny. Wymagało to jednak uprzedniego zrozumienia zasady działania czujnika jasności otoczenia (działa on nieco inaczej niż w pozostałych telefonach). Przełączenie jasności ekranu na tryb automatyczny nie likwiduje dostępu do suwaka regulacji jasności. Ustawiamy sobie poziom i regulacja działa w okolicy tego poziomu, a nie z wykorzystaniem pełnej skali. Przed zabraniem się do oglądania filmów za pomocą MX Video Playera trzeba było ustawić jasność na maksimum, zanim możliwe było pełne regulowanie jasności z poziomu odtwarzacza. Takie małe dziwactwo Sony.



A cóż to takiego cały ten Mobile Bravia Engine 2? Jest to systemowa nakładka, która po uruchomieniu w tle powoduje podkręcenie parametrów obrazu, szczególnie odczuwalna jest w galerii i odtwarzaczu wideo. Po pierwsze zwiększony zostaje kontrast, co dodaje zdjęciom i filmom większej dramaturgii. Mobile Bravia Engine 2 zwiększa też nasycenie kolorów, tym razem jednak w sposób selektywny - z zachowaniem naturalnego odwzorowania koloru skóry. Po trzecie, usuwane są szum i zniekształcenia obrazu np. przy niskiej jakości nagraniach z serwisu YouTube. Jak podkreśla producent, szum redukowany jest zarówno dla każdej klatki z osobna, jak i między klatkami. No i wreszcie po wyczyszczeniu obrazu nowy silnik Bravia zabiera się za ostrzenie, poprzez poprawę krawędzi i kontrastu bez zwiększania szumów. Dużo tego? A wszystko po to, by zdjęcia i nagrania wyglądały bardziej jak zapisane w naszej głowie, aniżeli w rzeczywistości. Jak dowiadujemy się z reklamy Xperii Z, nasza pamięć lubi podkręcać kolory, bo łączy je z towarzyszącymi zdarzeniu emocjami i teraz równie dobrze radzi sobie z tym telefon. Jeśli ktoś nie potrzebuje sztucznego koloryzowania, w każdej chwili funkcję może wyłączyć. W moim odczuciu nawet warto to zrobić - lepiej w końcu wiedzieć jak będzie wyglądało zdjęcie na telefonie znajomych, w którym magicznych funkcji od Sony w smartfonie zabraknie.

Czarny koń benchmarków

Sony Xperia Z, który trafił do testów zainstalowany miał system Android w wersji 4.1.2 Jelly Bean. Producent obiecuje, że wkrótce do urządzenia trafi Android 4.2, który w chwili kończenia recenzji dostępny był jedynie dla urządzeń linii Nexus. Autorska nakładka systemowa producenta jest zaskakująco lekka. Animacje trwają krótko i są bardzo płynne, przez co nie przeszkadzają w codziennym użytkowaniu. Opcje personalizacji wybiegają dalej niż tylko wybór tapet i widżetów - bez problemu zmienić możemy kolorystykę całego interfejsu za pomocą ośmiu preinstalowanych motywów.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News