DAJ CYNK

Odkurzyłem dom routerem. TP-Link Tapo RV30 – test

Damian Jaroszewski (NeR1o)

Testy sprzętu

Odkurzanie

Przy pierwszym uruchomieniu TP-Link Tapo RV30 robi samą mapę wszystkich pomieszczeń. W przypadku 65-metrowego i 3-pokojowego mieszkania zajęło mu to raptem kilka, może kilkanaście minut i trzeba przyznać, że cały proces przebiegł bardzo sprawnie. Mapa na pierwszy rzut oka wygląda na precyzyjną. Natomiast jeśli jakieś pomieszczenie było zamknięte (np. łazienka) i nie zostało przez robota zmapowane, to nic strasznego. Mapa jest uzupełniana na bieżąco, więc w przyszłości odkurzacz uzupełni braki.


O możliwościach samej aplikacji i możliwych opcjach dokładniej napiszę w kolejnych akapitach. Na razie skupmy się na samym odkurzaniu i mopowaniu. Zacznijmy od tego pierwszego. Jak już wspominałem w specyfikacji, maksymalna moc ssania to 4200 Pa. Całkiem nieźle. Dzięki temu odkurzacz radzi sobie z usunięciem kurzu i okruchów zarówno z twardych, jak i miękkich powierzchni. Potrafi też sam wykryć, w którym momencie wjechał na dywan i automatycznie zwiększyć moc.

Do wyboru mamy cztery tryby: cichy, standardowy, turbo oraz maksymalny. Oczywiście odkurzanie możemy też wyłączyć i zostawić samo mopowanie. W mojej ocenie tryb standardowy w zupełności wystarczy do zbierania zanieczyszczeń z podłóg twardych, jak panele czy płytki, chociaż przy większym zabrudzeniu warto włączyć jeden z mocniejszych. Natomiast dużą wadą jest dla mnie niewielki pojemnik na kurz. Pojemność 400 ml jest zdecydowanie zbyt mała i przy zwierzaku (sam mam psa) wystarczy dosłownie na jedno odkurzanie całego mieszkania. Dlatego myślę, że warto dopłacić do wersji Plus ze stacją dokującą z automatycznym opróżnianiem zbiornika.

Mopowanie

Jeśli chodzi o mopowanie, to jest nieźle, ale bez szału. Szmatka w mojej ocenie mogłaby być trochę grubsza. Natomiast nieźle przylega do podłoża, w czym zasługa specjalnych sprężyn, które przyciskają ją do podłogi. W teorii przed każdym mopowaniem powinniśmy lekko szmatkę nawilżyć, natomiast w przypadku TP-Link Tapo RV30 nie jest to aż tak konieczne. Nawet przy całkowicie wysuszonej szmatce chwilę po uruchomieniu widać na podłodze mokre ślady. Całkiem nieźle, bo jednak wiele robotów w instrukcji zaleca dodatkowe moczenie. Co ważne, zbiornik o pojemności 300 ml wystarczy na mniej więcej dwa do trzech czyszczeń mojego mieszkania.

Test odkurzacza TP-Link Tapo RV30. To po prostu dobry sprzęt

Natomiast samo mopowanie jest absolutnie podstawowe. To tak naprawdę przecieranie podłogi i nie należy spodziewać się cudów. Urządzenie radzi się z codziennymi, niezbyt dużymi plamami, ale większe, a przede wszystkim zaschnięte zabrudzenia będą już problemem. Producent nie zdecydował się też na żadne dodatkowe funkcje, które usprawniłyby proces mopowania, jak np. wibracje lub ruchoma szmatka, ale to miałoby przełożenie na dużo wyższą cenę, więc też nie mam zamiaru z tego powodu narzekać. Przy używaniu na co dzień mop sprawdza się w swojej roli, ale od czasu do czasu i tak trzeba będzie sięgnąć pod ręcznego mopa i jakiś środek czystości, a nie tylko samą wodę. Trzeba się z tym liczyć.

Omijanie przeszkód

A jak w ogóle robot radzi sobie z domowej dżungli? Całkiem nieźle, ale do ideału trochę brakuje. Brakuje mu dobrego systemu rozpoznawania i omijania przeszkód. Przed każdym odkurzaniem koniecznie trzeba usunąć z podłogi większe przeszkody, jak kable czy zabawki. Zalecam też podniesienie miski z wodą dla psa lub kota, bo odkurzacz potrafi o nią zahaczyć i rozlać płyn. Raz zdarzyło mi się też wjechać pod kanapę, spod której nie był w stanie się wydostać. Okazała się ona minimalnie zbyt niska i odkurzacz po prostu utknął. Jednak była to jednorazowa przygoda, która w kolejnych przejazdach już się nie powtórzyła.

Test odkurzacza TP-Link Tapo RV30. To po prostu dobry sprzęt

Generalnie TP-Link Tapo RV30 dobrze radzi sobie z poruszaniem się po mieszkaniu. Obiera optymalną trasę, nie kluczy i nie gubi się wśród pomieszczeń. Odkurzenie i mopowanie 65-metrowego mieszkania, w którym realny obszar do wyczyszczenia to mniej więcej 35 metrów kw. (robota nie wpuszczam na co dzień do łazienki) zajmuje mu około 40-50 minut. Uważam to za dobry wynik. Natomiast dobrze, że jest wyposażony w zderzak z gumowymi listwami, bo czasami zdarza mu się uderzyć o mebel, a dzięki temu minimalizuje ryzyko ewentualnych szkód.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: Damian Jaroszewski (NeR1o)