Wspominamy stare czasy - telefoniczne marzenia i rozczarowania sprzed lat. Kiedyś to było...
Kilka dni temu, w zasadzie z niczego, zaczęliśmy w redakcji dyskusję na temat telefonów sprzed lat. Temat rozmowy nie był odkrywczy - dzisiejsze smartfony są takie same. Oferują zbliżone funkcje i niemal tak samo wyglądające obudowy. A wiadomo, kuuuuurła kiedyś to było!

Wywiązały się z tego nostalgiczne wspomnienia na temat telefonów i smartfonów jakie posiadaliśmy przed wieloma laty. Miałem swego czasu wiele telefonicznych marzeń i miałem to szczęście, że przy odrobinie kombinowania udało mi się większość z nich spełnić. Ale obok spełniania marzeń przytrafiło mi się kilka rozczarowań. Chciałbym Was zabrać w małą podróż w czasie i pokazać Wam, które z marzeń udało mi się spełnić, które z różnych przyczyn mi uciekły, a co wywołało moje rozczarowanie.
Trudne początki z Siemensem i choroba Motoroli
Moim pierwszym telefonem był w 2003 roku Sagem My400X. Ale to nie od niego zaczęła się moja przygoda z telefonami. Koledzy ze szkoły mieli je dużo wcześniej ode mnie i moim pierwszym telefonicznym marzeniem był Siemens C35, który kolega chciał mi sprzedać za niewielkie pieniądze. Do zakupu nie doszło i było to moje małe pierwsze telefoniczne rozczarowanie.



Drugim okazał się być mój Sagem. Wszystko przez to, że był to model 400X, a nie 401X. Różnica polegała na obecności modułu Bluetooth. Za jego pomocą koledzy mogli sobie błyskawicznie przesyłać pliki między swoimi Siemensami, natomiast mi pozostawała IRDA i sporo cierpliwości. Mój Sagem cierpiał też na brak pamięci, przez co mieścił maksymalnie 3 piosenki, podczas gdy koledzy mieścili ich w swoich Siemensach znacznie więcej. Przewagą mojego cudu techniki był za to głośnik, do którego inne telefony z tamtych czasów nie miały startu.
Siemensy pozostawały w kręgu moich zainteresowań, które rozbudzała lektura Komputer Świata, w którym trafiłem na model S65. Pierwszy telefon z aparatem o rozdzielczości 1,3 Mpix, co wywołało wtedy dyskusje na temat tego, czy telefon zastąpi aparat cyfrowy. Taaaak… Posiadaczem S65 stał się kolega z klasy i telefon faktycznie robił wrażenie. Nie tylko aparatem, ale też ogromnym (2,1 cala) ekranem, ale przez to, że był taki duży, miał małe klawisze z utrudnionym dostępem do dolnego rzędu.
Po Siemensie dosyć poważnie zachorowałem na Motorolę. W ostateczności mogła to być E398, ale moim celem była Motorola E1000. Telefon muzyczny, z potężnymi głośnikami, przeogromnym ekranem (2,3 cala!) oraz łącznością 3G. Plan nie wypalił i zamiast Motki skończyłem z Samsungiem E250. Trochę inna liga, ale mogłem do niego wrzucić kartę pamięci, dzięki czemu w prosty sposób przekształciłem go w wypasiony odtwarzacz MP3. A tego Siemensy moich kolegów nie potrafiły…
Samsunga chciałem zamienić na Nokie 6170. Fajną, metalową klapkę, ale transakcja, z powodów które już nie pamiętam, nie doszła ostatecznie do skutku.
Pierwsze rozczarowanie i pierwsze modowanie
Miejsce Samsunga E250 zajęła Motorola K1, która okazała się być ogromnym rozczarowaniem. Nic jej nie dolegało, ale posługiwanie się telefonem z klapką nie przypadło mi do gustu. Telefon sprzedałem i co ciekawe, po pewnym czasie do mnie wróciła i do dzisiaj posiadam ten egzemplarz. O ile dobrze pamiętam, został zalany i już nie działa.
Po Motoroli K1 przyszła pora na zabawę w modowanie Sony Ericssonów. Wymiana sterowników dźwięku, wgranie motywów flash. Hakerstwo pełną gębą! Najbardziej udanym modelem okazał się być Sony Ericsson W810i. Poręczny, z genialną klawiaturą i aparatem 2 Mpix, co najważniejsze – z autofocusem! To było coś!
Obok W810i przewinęło się jeszcze kilka Sony Ericssonów.
Wśród nich był ekstremalnie cienki i metalowy W890i, oraz D750i zamknięty w obudowie modelu W800i.
W międzyczasie zachorowałem na kolejny model, jakim był Sony Ericsson W580i, którego wyróżniała obracana klawiatura oraz nietypowy kształt obudowy. To kolejne z marzeń, którego nie udało się spełnić.
Koniec z chronologią
W tym momencie muszę niestety zrezygnować z chronologii opowieści. W tamtym okresie przerobiłem kilkadziesiąt różnych modeli telefonów i nie ukrywam, ciężko jest mi odpowiednio rozmieścić je w czasie.
Moim kolejnym marzeniem były Nokie z serii N. Warto dodać – koszmarnie drogie Nokie z serii N. To właśnie z tego powodu miałem okazję być posiadaczem tylko jednego modelu z tej serii, jakim była niezbyt udana N73. Po genialne muzycznie N91 oraz N81 oraz fotograficznie nastawionej N93 oraz N93i nie udało mi się nigdy sięgnąć.
Zobacz: test telefonu Nokia N91
Co ciekawe, Nokia N73 była jedyną Nokią z Symbianem jaką posiadałem. Bo co to za filozofia mieć Nokię z Symbianem? To była zbyt łatwa droga. Zamiast tego poszedłem w stronę Samsungów. W ten sposób stałem się posiadaczem niezwykle udanego modelu i550, niestety bez W, czyli wersji z Wi-Fi. Naprawdę kawałek świetnego sprzętu i wbrew pozorom naprawdę genialną klawiaturą.
Podobnie z resztą jak Sony Ericsson P1i z dołączanym rysikiem i funkcjonalnym pokrętłem na boku obudowy. Kompletnym niewypałem okazał się za to Sony Ericsson Vivaz. Smartfon bardzo ładny, z niezłym aparatem, ale dotykowy Symbian v5 w połączeniu z oporowym ekranem dotykowym był katorgą.
Zobacz: test telefonu Sony Ericsson P1i
Zobacz: test telefonu Sony Ericsson Vivaz
Kolejnym Samsungiem z Symbianem, a zarazem kolejnym dużym marzeniem był Samsung i450. Wyróżniał go mechanizm slidera przesuwający się w obie strony, podobnie jak w Nokii N95 i N96, co dawało dostęp do dodatkowego, potężnego głośnika oraz specjalnie zaprojektowanego koła do sterowania multimediami.
Tuż po modelu i450 pozostałem w muzycznych kręgach i w zasadzie z czystej ciekawości sprawdziłem Motorolę E398, ale celem numer jeden była Motorola Rokr E8. Motorola kiedyś potrafiła zadziwiać rynek nietypowymi konstrukcjami. E8 była telefonem genialnie wykonanym, z nietypową, multifunkcjonalną klawiaturą, której funkcje zmieniały się w zależności od używanej aplikacji oraz głośnikiem nie gorszym niż w Samsungu i450. No i ten niewielki, panoramiczny ekran był naprawdę niezłej jakości. Bardzo przyjemnie korzystało mi się z tego telefonu przez ładnych kilka miesięcy.
Moim kolejnym muzycznym telefonem miała być Nokia 5700 z obracają klawiaturą, ale ten model zadziwiająco mocno trzymał swego czasu swoją cenę i koniec końców nie udało mi się jej kupić.
Po drodze zdarzyło mi się jeszcze używać telefonów, które traktowałem jako ciekawostka i gościły u mnie maksymalnie kilka tygodni. Tak stało się z Samsungiem S8500 Wave, do którego przyciągnął mnie system Bada OS oraz Samsung B3410, który z kolei rozczarował mnie klawiaturą. Na krótko trafiła do mnie również duża Xperia X10. Smartfon był jednak bardzo drogi, kosztował mnie bodajże 800 zł co wtedy było majątkiem, więc po chwili zabawy został wymieniony na coś o połowę tańszego. Na dłużej zagości u mnie za to LG Arena, który wyróżniał się jakością ekranu oraz bardzo wysoką jakością dźwięku na słuchawkach.
Zobacz: test telefonu LG Arena
Zobacz: test telefonu Samsung S8500 Wave
Jednym z najdłużej używanych przeze mnie telefonów, a jednocześnie jednym z najdroższych był LG P990. To jednocześnie ostatni telefon, który kupiłem przez rozpoczęciem współpracy z TELEPOLIS. Był to bardzo udany model, który do dzisiaj bardzo pozytywnie wspominam. Wymieniłem go dopiero na Huaweia P7, którego posiadam do dzisiaj.
Zobacz: test telefonu LG P990
Zobacz: test telefonu Huawei P7
Fotograficzna paczka
Czytając testy na TELEPOLIS, w pewnym momencie zachorowałem na telefony fotograficzne. Miałem okazję, a tak przynajmniej mi się wydaje, być jedną z niewielu osób, które weszły w posiadanie prawie każdego z najlepszych fotograficznie telefonów ery przed-smartfonowej.
I tak pierwszym tego typu telefonem był LG KC910 Renoir, następnie Samsung Pixon, Sony Ericsson C905 (którego posiadam do dzisiaj) oraz Samsung i8510.
Do kompletu zabrakło mi tylko Samsunga Pixon12, w przypadku którego problemem ponownie okazało się zbyt długie utrzymywanie wysokiej ceny.
Zobacz: test telefonu Samsung Pixon
Zobacz: test telefonu LG KC910
Zobacz: test telefonu Sony Ericsson C905
Zobacz: test telefonu Samsung i850 INNOV8
Podobnie było z Motorolą ZN5 stworzoną przy współpracy z Kodakiem, ale tutaj do ceny doszła też słaba dostępność tego modelu. Podobnie było w przypadku Samsunga G810, który mógł pochwalić się aparatem z zoomem optycznym.
Idealnym uzupełnieniem fotograficznej paczki byłby Samsung U900, czyli najlepsze 5 Mpix w telefonie, który dodatkowo wyróżniał się bardzo nietypowym D-Padem w formie ekranu dotykowego. Zamiast niego w moje ręce trafił model bardzo podobny, choć z trochę innej półki, jakim był KG KF600.
Za to ze stajni Samsunga miałem przyjemność używać modelu G600. To genialnie wykonany telefon i obok Samsunga U900 oferujący najlepiej wykonany mechanizm slidera. Z pominięciem Nokii z serii 8000.
Zobacz: test telefonu Samsung U900 Soul
Zobacz: test telefonu LG KF600
Zobacz: test telefonu Samsung G600
Pomimo wielu podejść i wieloletniego zainteresowania, nigdy nie miałem okazji używać prywatnie urządzenia BlackBerry. Zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. A podejść robiłem kilka i ostatnio byłem o krok od nabycia modelu Priv, ale funkcjonalność BlackBerry OS jest już dzisiaj zbyt niska. Zamiast tego wybór padł na Xiaomi Mi 5, jednak długo u mnie nie zagościł.
Kiedyś to było…
Nie ukrywam, że dużo przyjemności sprawia mi wspominanie czasów, kiedy rynek telefonów był tak różnorodny. Rozumiem dzisiejsze podejście producentów. W końcu ciężko jest stworzyć coś nowego, co będzie jednocześnie prostokątem z ekranem dotykowym. Coraz mniej jest miejsca na innowacje, ale też z drugiej strony nie do końca pochwalam lenistwo inżynierów, którzy powielają rozwiązania konkurencji w formie tego samego wcięcia w ekranie lub mniej lub bardziej zakrzywionego wyświetlacza.
Kto by się spodziewał, że dożyjemy czasów, w których to jeszcze niedawno nieznani chińscy producenci, na czele z Vivo i Oppo, będą odpowiedzialne za najbardziej innowacyjne i wyróżniające się projekty na rynku? Jeszcze nawet pięć lat temu byłoby to nie do pomyślenia.
A jakie były Wasze największe sprzętowe marzenia? Które z nich udało się spełnić, a do których zabrakło Wam szczęścia? Podzielcie się tym w komentarzach.