TP-Link pod lupą. W tle powiązania z chińskim rządem
Amerykanie nie ufają znanemu chińskiemu producentowi urządzeń sieciowych, który zadomowił się w segmencie konsumenckim.

Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych rozpoczął dochodzenie w sprawie firmy TP-Link, jednego z największych dostawców routerów w segmencie konsumenckim na świecie. Śledztwo ma na celu ustalenie czy Chińczycy stosowali nieuczciwe praktyki cenowe oraz czy ich działalność może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
TP-Link może zostać ukarany grzywną do 100 milionów dolarów
TP-Link, znany z przystępnych cenowo rozwiązań sieciowych dla gospodarstw domowych, posiada obecnie około 18% światowego rynku. Według informacji podanych przez agencję Bloomberg, amerykańskie władze badają czy firma nie stosowała dumpingu cenowego - czyli sprzedaży produktów poniżej kosztów produkcji w celu wyeliminowania konkurencji, a następnie podwyższenia cen w celu maksymalizacji zysków.



Oprócz Departamentu Sprawiedliwości, sprawą zainteresował się również Departament Handlu, który analizuje możliwe powiązania TP-Link z chińską partią i ich wpływ na bezpieczeństwo wewnętrzne. Dochodzenie w tej sprawie rozpoczęto pod koniec 2024 roku, kiedy to firma została powiązana z cyberatakami Salt Typhoon, które mają mieć wsparcie ze strony Pekinu.
W przeciwieństwie do konkurencji, TP-Link posiada własne zakłady produkcyjne i ośrodki R&D, co pozwala na oszczędności i większą kontrolę nad bezpieczeństwem naszego łańcucha dostaw. Nie sprzedajemy produktów poniżej kosztów i przestrzegamy zasad uczciwego handlu.
Dochodzenia tego typu mogą trwać latami i nie zawsze kończą się postawieniem zarzutów. Oprócz postępowania karnego wszczęto także postępowanie cywilne, co ma zwiększyć szanse na skuteczne rozstrzygnięcie sprawy - ponieważ w sprawach cywilnych obowiązują niższe wymagania dowodowe niż w postępowaniach karnych.
Jeśli zarzuty zostaną potwierdzone, TP-Link może zostać ukarany grzywną w wysokości do 100 milionów dolarów, a członkowie kierownictwa obciążeni karą do miliona dolarów i nawet dziesięcioletnim pozbawieniem wolności. Jak na razie brak podobnych podstępowań w obrębie Unii Europejskiej.