Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Gdy nikt nie chce Ci podłączyć do domu łącza światłowodowego, na ogół korzystasz z tego, co masz dostępne – przeważnie jest to sieć komórkowa. Gdy prowadzisz działalność gospodarczą, a dodatkowo studzienka ze światłowodem jakiegoś operatora znajduje się tuż koło budynku, w którym mieszkasz, rozmowa może przybrać inny obrót. Wtedy podłączenie jest możliwe, ale możesz zapomnieć o cenach, które znasz z artykułów na portalach takich, jak TELEPOLIS.PL. Tak było w moim przypadku, a krótką historię tego przypadku znajdziesz w tym felietonie, do którego przeczytania i komentowania zapraszam.

Marian Szutiak (msnet)
99+
Udostępnij na fb
Udostępnij na X
Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Zaczęło się od przeprowadzki

Koronawirusowa zaraza sprawiła, że praca zdalna stała się dla wielu osób codziennością. W moim przypadku taka sytuacja trwa od ponad trzech lat, czyli od kiedy zostałem członkiem redakcji TELEPOLIS.PL. Aby praca zdalna była efektywna, potrzebne jest łącze internetowe o odpowiedniej przepustowości i stabilności, najlepiej przewodowe. Na takie nie zawsze można liczyć, o czym się przekonałem przy okazji przeprowadzki do małej, przedwojennej kamienicy, położonej w zielonym zakątku, 3 km od centrum Szczecina.

Dalsza część tekstu pod wideo
Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Jeszcze zanim to nastąpiło w lipcu 2019 roku, zrobiłem małe badanie, kto w tej lokalizacji oferuje Internet. To, czego się dowiedziałem, nie brzmiało zbyt optymistycznie. Do budynku, w którym miałem zamieszkać, docierał miedziany kabel należący do Orange Polska, który za jego pomocą oferował zawrotną szybkość do 10 Mb/s. Osoby, które z czegoś takiego korzystają wiedzą, że w rzeczywistości jest jeszcze gorzej. Kontaktując się z pomarańczowym operatorem dowiedziałem się, że w planach jest podłączenie tej lokalizacji do światłowodu Orange do końca ubiegłego roku, jednak im bliżej było do tego terminu, tym zmniejszał się zapał operatora. Zresztą – z doświadczenia własnego i znajomych wiem, że jeśli Orange Polska obiecuje przyłączenie jakiegoś budynku do swojego światłowodu w terminie X, może to nastąpić wiele miesięcy później lub wcale.

W późniejszych miesiącach ponawiałem kontakty z Orange, jednak zostałem odsyłany z kwitkiem. A konkretnie – kazano mi wypełniać jakąś ankietę na stronie Orange i namówić do tego samego sąsiadów. A potem czekać, czekać, czekać… Zdarzyli się też inni – pewien mały operator zaproponował mi łącze radiowe, oczywiście z umową na firmę, o prędkości kilkudziesięciu Mb/s za trzycyfrową kwotę miesięczną. Trochę przeholowali…

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Ostatecznie, w dniu przeprowadzki, miałem podpisaną umowę z T-Mobile i jego Internet domowy bez limitu danych, ale z limitem prędkości pobierania do 60 Mb/s. W sumie w dobrym momencie z tego skorzystałem, ponieważ niedługo później ta opcja zniknęła z oferty magentowych, zamieniona na pakiet 300 GB Internetu, co by mnie nie satysfakcjonowało – średnie miesięczne użycie danych w T-Mobile przekraczało u mnie 1 TB.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Przez kilka miesięcy działało to wszystko sprawnie. Maksymalna prędkość na poziomie 60 Mb/s szału nie robiła, ale kosztowało to 70 zł miesięcznie i było dosyć stabilna. Do czasu pojawienia się w marcu 2020 roku pierwszych przypadków koronawirusa w Polsce i późniejszych obostrzeń z tym związanych, które zmusiły sporo osób do pozostawania w domu. A gdy człowiek zostaje w domu, używa Internetu – do pracy, nauki i rozrywki. T-Mobile, podobnie jak inni operatorzy komórkowi informował, że użycie magentowej sieci wzrosło (bodajże o 25%), ale miało to nie mieć większego wpływu na jej działanie. Z mojego punktu widzenia było nieco inaczej. Były momenty, na ogół przed południem w dni robocze, że uzyskiwane maksimum po LTE T-Mobile w moim domu wynosiło poniżej 1 Mb/s, dużo poniżej. Bywały momenty, że aby pracować, musiałem podłączać komputer przez Internet udostępniony z telefonu (Orange Flex lub nju mobile), ale i tu szału nie było. I pomyśleć, że bloki dookoła mojej kamienicy mają światłowód od Orange i/lub UPC.

W międzyczasie otrzymałem również propozycję od operatora sieci Plus: radiolinia LTE 150/50 Mb/s (lub 150/150 Mb/s - nie pamiętam tego szczegółu) za 900 zł netto miesięcznie. 

Aż pewnego razu odezwało się do mnie UPC. Oczywiście nie samo, ponieważ wcześniej rozesłałem w różne strony zapytanie, kto może mnie podłączyć do szybkiego Internetu za pomocą kabla. Otóż okazało się, że światłowód, do którego UPC może mnie podpiąć, przechodzi przez studzienkę telekomunikacyjną (należącą do Orange Polska), która znajduje się zaledwie 3 metry od jednej ze ścian budynku, w którym mieszkam. Postanowiłem skorzystać z tej okazji, więc już kilka dni później przyjechał przedstawiciel tego operatora, by obadać sytuację, a jeszcze trochę później otrzymałem ofertę.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Scenariusz był taki: łącze światłowodowe bezpośrednio do mojego mieszkania, które jest także miejscem wykonywania przeze mnie działalności gospodarczej. Gdyby nie moja firma, UPC by ze mną w ogóle nie rozmawiało. Nieoficjalnie dowiedziałem się, że UPC Polska w Szczecinie w ogóle nie jest zainteresowane przyłączaniem kogokolwiek nowego w już istniejących budynkach (ale bez infrastruktury UPC), skupiając wszystkie swoje moce przerobowe na nowo budowanych osiedlach.

A ile to wszystko miało kosztować? Po negocjacjach stanęło na najlepszej z mojego punktu widzenia opcji: 3000 zł netto za przyłączenie + 300 zł netto miesięcznie przez 4 lata za łącze o przepustowości 600/60 Mb/s z gwarantowaną średnią wynoszącą 70% tego i minimum na poziomie 40% maksimum. Plus kilka dodatków, takich jak 5 stałych adresów IP, gwarancja szybkiego usunięcia ewentualnej awarii itp.

Dużo? Dużo. Ale mogło być jeszcze drożej. A co w tych wszystkich opłatach się kryje? Między innymi około 4000 zł netto opłaty dla firm zewnętrznych, współpracujących z UPC, za zestawienie łącza oraz 70 zł netto miesięcznie za dzierżawę kawałka światłowodu od Orange.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Umowa podpisana, czas na podłączenie

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Jeśli ktoś myśli, że podłączenie się do sieci UPC polega na tym, że przyjdzie pan z UPC i w ciągu jednego dnia (a nawet krócej) wszystko zrobi tak, że na koniec otrzymamy działające połączenie, to może się rozczarować: to tak nie działa. W moim przypadku we wszystkie działania, od zamówienia usługi do działającego łącza, było zaangażowane pięć firm. Jedna z nich to oczywiście UPC. Druga firma przyjechała do mnie na pierwsze oględziny. Trzecia firma przeprowadziła kilkadziesiąt metrów światłowodu od studzienki do wnętrza mojego mieszkania. To ostatnie trwało około 3 godzin.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie
Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Następny etap był już dłuższy. Przyszedł kolejny człowiek, prowadzący – jak się potem okazało – jednoosobową działalność gospodarczą na rzecz między innymi UPC. Jego zadanie okazało się dosyć karkołomne – zestawienie ścieżki światłowodowej, po której dane będą płynąć do mojego domu. Pierwszego dnia pan przyniósł do mnie trochę sprzętu, częściowo niepotrzebnego. Na tym się skończyło, ponieważ bezpośredni zleceniodawca tego pana nie przygotował mu na czas odpowiedniej mapki pokazującej, co i gdzie połączyć. Drugiego dnia na szczęście miał już tę mapkę, zabrał zbędny sprzęt (spliter) i ruszył w teren. Jego zadanie, jak napisałem wcześniej, polegało na zestawieniu połączenia, w kolejnych punktach (studzienkach). Jedną ze studzienek trzeba było wręcz odkopać, gdy się okazało, że jest pełna piasku. W ten sposób powstało połączenie światłowodowe o długości około 7 km, łączące mój dom z „centralką” w zupełnie innej części Szczecina.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Połączenie już było, pozostał ostatni etap – podłączenie do tego modemu oraz mojej domowej sieci, do której podpiętych jest ponad pół setki różnych urządzeń (najwięcej z kategorii smart home). Oczywiście informowałem UPC, że mają mi dostarczyć urządzenie, które będzie pełniło wyłącznie rolę modemu. Router i całą resztę mam swoją. No i co panowie z kolejnej firmy przynieśli do mojego domu? Popularny biały router UPC, który między innymi nie umożliwia korzystania z pięciu stałych adresów IP. Ale połączenie działało – Speedtest pokazał za pierwszym razem 570/61 Mb/s i opóźnienie 9 ms. LTE T-Mobile tak tu nie potrafi.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Poszła reklamacja i trzy dni później (bo był weekend) ta sama firma (nr 5) dostarczyła nowe urządzenie, ustawione do pracy tylko jako modem. I tu kolejna niespodzianka – pan nie bardzo chyba się orientował, że powinien mi też zostawić dane sieciowe, z których mam korzystać (adresy IP, brama, maska, adresy DNS). Zostawił tylko jeden adres IP i nic więcej.  Na szczęście ten problem udało się rozwiązać po kontakcie z infolinią UPC.

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Ostatnie z opisywanych wydarzeń miało miejsce 29 maja 2020 roku. Od tego czasu Internet śmiga, aż miło. Już nie muszę się martwić, że wysyłanie dużego filmu na YouTube całkowicie zablokuje możliwość korzystania z Internetu, jak było na łączu T-Mobile, czy wcześniej Plusa (gdy mieszkałem w Bieszczadach).

Podpiąłem światłowód na siłę. Kosztowało to krocie

Na koniec pozwolę sobie pochwalić współpracę z panem Sławomirem z UPC Polska, który jest moim opiekunem biznesowym. Najbardziej doceniłem podejście: "wszystko da się zrobić".