iPhone 15 Pro to najnowsze wcielenie flagowego smartfona Apple. Czy w tytanowej obudowie faktycznie skrywa się najlepszy smartfon na rynku? Sprawdzamy!
Pytanie o najlepszego smartfona to trochę jak pytanie o to, czy istnieje życie po śmierci. Niby można, ale i tak każdy udzieli innej odpowiedzi. W najlepszym razie wszyscy zgodzą się co do tego, że wspólne stanowisko można wypracować wyłącznie na drodze rękoczynów. Ot, uroki dyskusji na temat religii.
Pewne jest natomiast to, że gdyby jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi takie pytanie zadać, wiele osób wskazałoby na iPhone’y w wersji Pro jako smartfony idealne; uosabiające wszystko, co świat nowych technologii ma do zaoferowania. Nie trzeba się z takim stanowiskiem zgadzać, ale trzeba przyznać, że dotychczasowe flagowce z Cupertino dawały dla niego solidne podstawy. Czy podobnie ma się sprawa z tegorocznym iPhonem 15 Pro?
Na papierze nowy smartfon Apple nie stanowi gigantycznego kroku naprzód względem swoich poprzedników. Dostajemy szybszy procesor i nieco lepszy aparat. W materiałach promocyjnych znajdziemy także nowa, tytanowa rama urządzenia. Z perspektywy użytkowników najbardziej dostrzegalną zmianą będzie jednak debiut złącza USB-C w miejsce własnościowego portu Lightning.
Nowości jest więc całkiem sporo, ale trudno mówić tu o jakiejś większej rewolucji. Podobna jak przed rokiem pozostaje także cena – za najtańszego iPhone’a 15 Pro w wersji 128 GB trzeba zapłacić 5999 zł.
Jak na tak wysoką cenę, zestaw akcesoriów oferowanych razem z iPhonem 15 Pro jest bardzo skromny. W zasadzie można powiedzieć, że nie go wcale, bo poza telefonem w pudełku znajdziemy wyłącznie przewód USB-C, dokumentację, kluczyk do tacki SIM i… naklejkę z logo Apple. Wiadomo, same najpotrzebniejsze rzeczy. Pewnym pocieszeniem jest natomiast fakt, że przynajmniej samo opakowanie jest małe i zgrabne.
Wizualnie iPhone 15 Pro nie różni się za bardzo od swoich poprzedników. Zmiany są kosmetyczne i trzeba dobrze się przyjrzeć, by rozróżnić go od modeli 13 Pro i 14 Pro. Ma to jednak swoje plusy – jeśli podobały się Wam wcześniejsze smartfony giganta z Cupertino, tutaj także poczujecie się jak w domu.
Przedni panel od krawędzi do krawędzi wypełnia wyświetlacz o przekątnej 6,1”. Otacza go wąska, w pełni symetryczna ramka, a pośrodku górnej belki znajdziemy tzw. Dynamic Island. Mowa o dwóch otworach przedniego aparatu, które na poziomie oprogramowania połączone zostały w jeden element. Rozwiązanie to zadebiutowało wraz z iPhonem 14 Pro i wygląda na to, że mimo ograniczonego waloru praktycznego zostało ciepło przyjęte.
Plecki pokrywa płaska tafla szkła, którą przełamuje gigantyczna wyspa aparatu. Technicznie rzecz biorąc ta ostatnia też została wykonana z tej samej tafli, ale to bez znaczenia, bo i tak wystaje na dobre 5 mm. Szpecąc bryłę urządzenia. Szkoda, że mimo upływu lat Apple nie wymyśliło sposobu na lepsze wkomponowanie aparatu, bo aktualnie wygląda to mało atrakcyjnie.
Tył obudowy jest matowy. Niestety mimo to zastosowana przez producenta powłoka zbiera odciski palców jak opętana. W przypadku szarej wersji kolorystycznej nie rzuca się to może bardzo w oczy, ale podejrzewam, że przy ciemniejszych wariantach bez ściereczki w kieszeni ani rusz.
Z boku telefon otacza tytanowa ramka, która stała się ważnym elementem kampanii marketingowej urządzenia. Od strony wizualnej zmienia to w sumie tylko tyle, że lubią się na niej pojawiać odciski palców i przebarwienia. Co prawda otrzymany przeze mnie do testów egzemplarz nie wyglądał tak źle, jak sugerowałyby to niektóre zdjęcia krążące w sieci, jednak sam problem faktycznie występuje.
Jeśli chodzi o rozmieszczenie elementów na ramce urządzenia, mamy tu niewielkie, ale istotne zmiany. U samej góry nie znajdziemy nic.
Z prawej strony umieszczono przycisk zasilania.
U spodu pojawił się port USB-C. Oprócz tego mamy tu dwa grille, skrywające mikrofon oraz głośnik multimedialny.
Z lewej strony umieszczono tackę na pojedynczą kartę nanoSIM, dwa niezależne przyciski regulacji głośności oraz – nowość – wielofunkcyjny przycisk, który zastąpił fizyczny suwak głośności.
Wysoka jakość wykonania od zawsze była atutem smartfonów z Cupertino. Nie inaczej jest z iPhonem 15 Pro – przynajmniej na papierze. Z przodu i z tyłu znajdziemy specjalne szkło Ceramic Shield, natomiast ramka urządzenia wykonana została ze stopu tytanu. Mówimy więc o materiałach najwyższej klasy.
Niestety w praktyce trudno doszukać się z tego tytułu szczególnych korzyści. Jak już wspomniałem, sama ramka ma tendencję do przebarwień. Z kolei na wyświetlaczu otrzymanego przeze mnie egzemplarza w toku testów zdążyło pojawić się kilka niewielkich rys, co sugerowałoby, że zastosowany materiał wcale nie wypada pod tym względem lepiej od urządzeń innych producentów.
Generalnie trzeba natomiast przyznać, że nawet jeśli iPhone 15 Pro nie jest wykonany lepiej od innych telefonów z segmentu premium, to na pewno zalicza się do ścisłej czołówki. Spasowanie elementów jest w zasadzie perfekcyjne. Do tego urządzenie może się pochwalić wodoodpornością na poziomie IP68.
iPhone 15 Pro to jak na dzisiejsze standardy smartfon niewielki. Obudowa urządzenia bez problemu mieści się i w ręce, i w kieszeni, co bynajmniej nie jest dzisiaj normą. Na plus działa także fakt, że mimo kanciastej bryły poszczególne krawędzie są lekko zaokrąglone, dzięki czemu nie uwierają podczas trzymania telefonu w ręce.
W takim razie czy iPhone 15 Pro nadaje się do obsługi jedną dłonią? Tak i nie. Sam rozmiar wyświetlacza nie stanowi tutaj większej przeszkody. Problemem może być natomiast interfejs systemu iOS, w którym część istotnych elementów wymaga sięgania do górnej belki ekranu.
Krokiem wstecz jeśli chodzi o komfort obsługi jest również rezygnacja z fizycznego suwaka wyciszenia. Nowe rozwiązanie nie pozwala wyłączyć dźwięku bez wyciągania telefonu z kieszeni oraz sprawdzić stanu wyciszenia bez włączania ekranu. Co więcej, producent nie przewidział skutecznego mechanizmu, który chroniłby uniwersalny przycisk przed przypadkową aktywacją.
iPhone 15 Pro wyposażony został w panel LTPO Super Retina XDR OLED (chwytliwa nazwa, nie?) o przekątnej 6,1” oraz odświeżaniu 120 Hz. Ma on nietypową rozdzielczość rzędu 1179 x 2556, co przekłada się na zagęszczenie pikseli na poziomie ok. 461 PPI.
W urządzeniu tej klasy można się spodziewać porządnego ekranu. Nie powinno więc dziwić, że panel zastosowany przez Apple charakteryzuje się bardzo dobrymi parametrami. Jasność maksymalna według naszych pomiarów sięga 1083 nitów. Kontrast i kąty widzenia są nieskończone, a wysoka częstotliwość odświeżania zdecydowanie poprawia komfort pracy w porównaniu z podstawowym iPhonem 15.
Jeśli chodzi o kolory, w pomiarach wypadają one dość przeciętnie. Według wskazań kolorymetru iPhone 15 Pro może się pochwalić 97% pokrycia przestrzeni sRGB, 73% dla DCI-P3 oraz 70% dla Adobe RGB. W przypadku wysokiej klasy panelu OLED spodziewalibyśmy się wyników przekraczających 90% dla wszystkich trzech gamutów. Prawdopodobnie jednak nie jest to ograniczenie samego panelu, a wynik automatycznego doboru profili kolorystycznych przez oprogramowanie. Niestety nie jesteśmy w stanie zweryfikować tego w oparciu o naszą aktualną procedurę.
Jasność maksymalna |
Temperatura bieli |
Kontrast | Pokrycie gamutów |
Błąd ΔE |
Auto: 1083 cd/m² Ręcznie: 482 cd/m² |
6463K | n/d | sRGB: 97,8% Adobe RGB: 70,3% DCI-P3: 73,1% |
Średni: 0,97 Maksymalny: 5,55 |
Warto natomiast zauważyć, że sama kalibracja tutejszego ekranu wypada w zasadzie perfekcyjnie. Według naszych pomiarów średnie odchylenie od wzorca (∆E) trzyma się wartości 0,97, co jest wynikiem absolutnie wzorowym. Do tego telefon potrafi automatycznie dostosować balans bieli do panujących warunków oświetlenia.
Sercem iPhone’a 15 Pro jest nowy układ Apple A17 Pro. To sześciordzeniowa jednostka wykonana w litografii 3 nm. Mamy tu dwa wysokowydajne rdzenie o taktowaniu 3,78 GHz oraz cztery energooszczędne 2,11 GHz. Do tego sześciordzeniowy układ graficzny Apple GPU, 8 GB RAM oraz pamięć wewnętrzną w technologii NVMe.
Pod względem mocy obliczeniowej iPhone’owi 15 Pro to bestia, aczkolwiek się samymi wynikami benchmarków, można czuć pewien niedosyt. Nowy flagowiec wypada w nich tylko nieznacznie lepiej od swojego poprzednika oraz tańszego iPhone’a 15, a i to przy założeniu, że w ogóle posiada jakąkolwiek przewagę, bo nie zawsze jest ona widoczna. Raczej nie ma tutaj mowy o przesuwaniu granic i biciu rekordów, a przynajmniej nie w kontekście czystej mocy obliczeniowej.
Wydajność ogólna |
AnTuTu V10 |
Geekbench 6 | |
Jeden rdzeń |
Wszystkie rdzenie |
||
ASUS Zenfone 10 | 1597632 | 2037 | 5625 |
Honor Magic5 Pro | 1482913 | 1931 | 5171 |
iPhone 12 mini |
- |
- | - |
iPhone 14 Pro | - | - | - |
iPhone 14 Pro Max | - | - | - |
iPhone 15 | 1456386 | 2547 | 6396 |
iPhone 15 Pro | 1497968 | 2910 | 7305 |
iPhone SE 3 2022 | - | - | - |
OnePlus 11 5G | - | - | - |
OnePlus Open | 1541410 | 1982 | 5280 |
Samsung Galaxy S22 | - | - | - |
Samsung Galaxy S22 Ultra | - | - | - |
Samsung Galaxy S23 | - | - | - |
Samsung Galaxy S23+ | - | - | - |
Samsung Galaxy S23 Ultra | - | 1980 | 5202 |
Samsung Galaxy Z Flip4 | - | - | - |
Samsung Galaxy Z Flip5 | 1332225 | - | - |
Samsung Galaxy Z Fold4 | - | - | - |
Samsung Galaxy Z Fold5 | 1486849 | 2008 | 5249 |
Sony Xperia 1 IV | - | - | - |
Sony Xperia 1 V | 1280111 | 2021 | 5250 |
vivo X90 Pro | - | - | - |
Xiaomi 13 | - | 1951 | 5277 |
Xiaomi 13 Pro | - | 2004 | 5194 |
Xiaomi 13T Pro | 1502016 | 1925 | 4630 |
Xiaomi Poco F5 Pro | 1295589 | - | - |
Trzeba natomiast uczciwie przyznać, że „poweru” testowanemu modelowi w żadnym razie nie brakuje. Osiągane wyniki w dalszym ciągu trzymają poziom topowych konkurentów z Androidem, a sam iPhone 15 Pro w codziennym używaniu pozostaje drańsko szybki.
Wydajność w grach |
3D Mark | GFXBench offscreen |
Maksymalna temperatura obudowy [°C] |
||
Wild Life Extreme |
Wild Life Extreme Stress Test |
Aztec Ruins Vulkan High Tier (1440p Offscreen) |
Car Chase (1080p Offscreen) |
||
ASUS Zenfone 10 | Maxed out | 45,80% | 3978 | 7703 | 46,8 |
Honor Magic5 Pro | 3663 | 35,20% | 4301 | 7426 | 47 |
iPhone 12 mini | 2183 | 62,80% | 2251,08 | 4072,04 | 45,1 |
iPhone 14 Pro | 3342 | 67,00% | 2692 | 3257 | 44,9 |
iPhone 14 Pro Max | 3378 | 68,90% | 3402 | 6088 | 47 |
iPhone 15 | 2932 | 78,50% | 2511 | 5435 | 43,7 |
iPhone 15 Pro | 3172 | 64,40% | 2910 | 6255 | 46,8 |
iPhone SE 3 2022 | 1838 | 80,20% | 2432,43 | 3959,98 | 45,2 |
OnePlus 11 5G | 3707 | 54,90% | 4435 | 7514 | 48,3 |
OnePlus Open | 3707 | 66,40% | 4440 | 6477 | 49,5 |
Samsung Galaxy S22 | 1740 | 68,50% | 1994 | 3295 | 44,1 |
Samsung Galaxy S22 Ultra | 2023 | 64,70% | 1883 | 4267 | 45,8 |
Samsung Galaxy S23 | 3780 | 75,00% | 4356 | 7613 | 42 |
Samsung Galaxy S23+ | 3853 | 67,10% | 4488 | 7035 | 44,3 |
Samsung Galaxy S23 Ultra | 3845 | 67,30% | 4560 | 7616 | 46,2 |
Samsung Galaxy Z Flip4 | 2840 | 44,90% | 2687 | 3303 | 46,6 |
Samsung Galaxy Z Flip5 | - | - | 4517 | 6274 | - |
Samsung Galaxy Z Fold4 | 2780 | 50,00% | 3237 | 6065 | 47,5 |
Samsung Galaxy Z Fold5 | 3720 | 52,70% | 3894 | 3726 | 48,4 |
Sony Xperia 1 IV | 2409 | 50,80% | 1700 | 2963 | 49,6 |
Sony Xperia 1 V | 3649 | 56,40% | 4371 | 7378 | 46,9 |
vivo X90 Pro | 3775 | 59% | 3528 | 5873 | - |
Xiaomi 13 | 3652 | 95,10% | 4184 | 7092 | 45,5 |
Xiaomi 13 Pro | 3779 | 97,80% | 4402 | 7529 | 49,5 |
Xiaomi 13T Pro | 3451 | 84,50% | 4044 | 6515 | 52,5 |
Xiaomi Poco F5 Pro | 2150 | 66,30% | 3299 | 6022 | 44 |
Niewielki przyrost wydajności może być natomiast związany z kiepską kulturą pracy nowego układu. Krótko po premierze iPhone’a 15 Pro Internet obiegły doniesienia o nagrzewaniu się urządzenia do niebezpiecznie wysokich temperatur. Nasze testy odbyły się już po wprowadzeniu przez producenta stosownej łatki, w związku z czym nawet pod obciążeniem maksymalna temperatura obudowy wyniosła „tylko” 46,8 °C, a telefon pod obciążeniem utrzymywał ok. 64,6% maksymalnej wydajności. Nie są to może szczególnie dobre rezultaty, jednak przytoczone wartości mieszczą się w normach dla urządzeń z tego segmentu.
iPhone 15 Pro nie posiada czytnika linii papilarnych. Zamiast tego został wyposażony w Face ID, czyli zaawansowaną funkcję rozpoznawania twarzy. Wykorzystuje ona dedykowany sensor, dzięki czemu jest znacznie bardziej bezpieczna niż rozwiązania czysto software’owe.
Przede wszystkim jednak Face ID jest szalenie wygodne. Telefon radzi sobie z rozpoznawaniem twarzy szybko i w każdych warunkach oświetleniowych, nawet w kompletnej ciemności. Do tego samo rozwiązanie zostało zaimplementowane w sposób niemal całkowicie transparentny dla użytkownika. Same plusy.
iPhone 15 Pro obsługuje łączność 5G, także w sieciach polskich operatorów. Pozwala także na rozmowy przez WiFi oraz korzystanie z dwóch kart SIM. Niestety w tym drugim przypadku uciążliwy może się okazać fakt, że tacka pomieści tylko jedną kartę nanoSIM. Drugi numer musimy podłączyć w formie eSIM.
Z pozostałych standardów łączności mamy Wi-Fi 6E, Bluetooth 5.3 i NFC. Jest także obsługa łączności satelitarnej oraz – po raz pierwszy we flagowym iPhone’ie – łączność USB-C. Ta ostatnia pozwala na korzystanie z większości popularnych akcesoriów, np. pendrive’ów czy DAC-ów. Może także pełnić rolę wyjścia wideo. No i, co warto podkreślić, mamy tu do czynienia ze złączem USB-C 3.2 Gen 2, a więc znacznie szybszym niż to, które znajdziemy w podstawowym wariancie iPhone’a 15.
Na pokładzie znajdziemy także rozbudowaną funkcję lokalizacji. Wykorzystuje ona technologie GPS, GLONASS, GALILEO, BDS, QZSS i NavIC.
Testowany model pracuje pod kontrolą iOS 17, czyli autorskiego systemu operacyjnego przygotowanego przez Apple. Raczej nie napiszę tutaj nic, co nie byłoby przewałkowane już milion razy – to naprawdę dobre oprogramowanie. W szczególności na pochwałę zasługuje wysoki poziom bezpieczeństwa. Mniej zaawansowani użytkownicy docenią także prostą, intuicyjną obsługę.
O czym warto pamiętać to to, że iOS jest systemem całkowicie zamkniętym, gdzie ostatnie słowo na każdy temat należy do Apple. W efekcie na pewno trzeba się tutaj liczyć z nieco większą liczbą ograniczeń niż w przypadku urządzeń z Androidem. Przykładowo, nie zainstalujemy aplikacji spoza sklepu App Store. Generalnie jednak pod względem funkcjonalności iOS nie odbiega aktualnie od swojego głównego konkurenta. Od kilku wersji znajdziemy tu nawet widżety oraz odpowiednik szuflady aplikacji.
Największymi plusami iOS są bez wątpienia długi okres wsparcia i szeroka integracja z innymi usługami Apple. Szczególnie to ostatnie może się okazać poważnym atutem dla osób, które korzystają już z ekosystemu giganta z Cupertino. Nie jest to jednak kwestia być albo nie być. Z innymi urządzeniami i usługami producenta iPhone 15 Pro zdecydowanie rozwija skrzydła, ale nie jest to warunek konieczny, by komfortowo z niego korzystać.
Największym minusem iOS 17 jest w mojej ocenie sam interfejs. Tak, jest prosty i intuicyjny, jednak miejscami w dalszym ciągu uporczywie trzyma się rozwiązań pamiętających czasy pierwszego iPhone’a. Przykładowo, nie znajdziemy tu uniwersalnego gestu wstecz, a wiele podstawowych funkcji wymaga sięgania do górnej belki. Nic do czego nie można by się było przyzwyczaić, jednak na pewno jest tu pole do poprawy i modernizacji.
iPhone 15 Pro nie posiada gniazda jack (szok!). Ma natomiast głośniki stereo i to bardzo dobre głośniki stereo. Charakteryzują się one pełnym brzmieniem z wyraźnie zaznaczonymi niskimi tonami oraz dobrze odwzorowaną niższą średnicą. Mimo to dźwięk pozostał klarowny. Telefon nie ma też żadnych problemów z technikaliami czy balansem stereo. Ot, jest to brzmienie w stylu porządnego laptopa, a nie malutkiego smartfona – i w tym miejscu piszę to jako komplement.
Aplikacja aparatu na pokładzie iPhone’a 15 Pro powinna wydać się znajoma każdemu, kto miał w ostatnich latach do czynienia w zasadzie z jakimkolwiek innym smartfonem. Nawigacja odbywa się za pomocą wirtualnego pierścienia trybów oraz w większości czytelnej ikonografii.
Tutejszy interfejs aparatu ma kilka nietypowych cech – jednych bardziej, innych mniej udanych. Przykładowo, możliwość wykorzystania aparatu ultraszerokokątnego, by podejrzeć, co dzieje się poza granicami kadru albo funkcję Live Photos, polegającą na zapisywaniu wraz ze zdjęciem krótkiego wideo. Nieco bardziej uciążliwy jest fakt, że aby zmienić część ustawień, będziemy musieli zajrzeć do menu ustawień systemowych – nie zrobimy tego z poziomu samej aplikacji.
iPhone 15 Pro został wyposażony w potrójny aparat z głównym modułem o rozdzielczości 48 Mpix. Mamy tu duży sensor w rozmiarze 1/1,28”, obiektyw o ogniskowej odpowiadającej 24 mm dla pełnej klatki i przysłonie f/1.8 oraz optyczną stabilizację obrazu na poziomie matrycy (OIS). Jest też hybrydowy autofokus, łączący detekcję fazy i system LiDAR. Na papierze dostajemy więc wszystko, co potrzebne, żeby robić rewelacyjne zdjęcia.
I rewelacyjne zdjęcia zdecydowanie da się bohaterem testu zrobić. Fotki z głównego aparatu charakteryzują się bardzo dobrym odwzorowaniem detali. Do tego dostajemy świetne (najlepsze w swojej klasie?) odwzorowanie kolorów i doskonały zakres dynamiki z naturalnymi przejściami tonalnymi. Trzeba przyznać, Apple radzi sobie z software’ową stroną mobilnej fotografii jak mało który producent.
Niewiele jest tu w sumie rzeczy, na które można pomarudzić. Ewentualnie wskazałbym tendencję do rozsmarowywania detali w ciemniejszych partiach kadru, jednak nawet to byłoby szukaniem na siłę.
Po zmroku nadal można uzyskać świetnie rezultaty, aczkolwiek z kilkoma istotnymi zastrzeżeniami. O ile odwzorowanie szczegółów i kolorów nadal trzymają wysoki poziom, o tyle zakres dynamiki w słabszych warunkach oświetleniowych robi się znacznie węższy. W efekcie ginie sporo detali w cieniach, ponieważ telefon tendencję do podbijania czerni, aby odzyskać nieco kontrastu.
Aparat ultraszerokokątny ma rozdzielczość 12 Mpix i kąt widzenia 120°. Po „fotograficznemu” oznacza, że mamy do czynienia z ekwiwalentem ogniskowej 13 mm. Co warto odnotować, moduł ten również wykorzystuje autofokus z detekcją fazy, dzięki czemu pełni również rolę aparatu makro.
A jak z jakością zdjęć? Jest bardzo dobra. Choć do odwzorowania szczegółów można mieć pewne zastrzeżenia, na pewno nie można odmówić zdjęciom wykonanym modułem ultraszerokokątnym tego, że są ostre. Dodatkowo mogą się pochwalić rewelacyjnym odwzorowaniem kolorów, podobnie jak zdjęcia z głównego aparatu. W pobliżu krawędzi kadru widać pewne zniekształcenia, jednak jest to całkowicie normalne w przypadku tego typu konstrukcji. Na plus trzeba odnotować, że są one bardzo dobrze kontrolowane i praktycznie nie zobaczymy tu np. kolorowych obwódek wokół konstrastujących obiektów.
Ze zdjęciami makro aparat też radzi sobie dobrze. Są one co prawda nieco ciemne i zaszumione, jednak charakteryzują się niezłą szczegółowością i kolorami. Na potrzeby mediów społecznościowych są zupełnie wystarczające.
Moduł tele to mój ulubiony spośród trójki aparatów iPhone’a 15 Pro. Mamy do czynienia z kamerką o rozdzielczości 12 Mpix z obiektywem o bardzo użytecznej ogniskowej odpowiadającej 77 mm dla pełnej klatki. Aparat jest niestety dość ciemny (f/3.5), ale za to wyposażono go w optyczną stabilizację obrazu (OIS).
Taka konfiguracja doskonale nadaje się przede wszystkim do zdjęć portretowych i nie da się ukryć, że w tych warunkach tutejsze tele bryluje. Przydaje się także do fotografowania detali architektury i każdego innego ujęcia, gdzie chcielibyśmy uzyskać nieco ciaśniejszy kadr.
Jakościowo fotki zrobione z jego pomocą wyglądają niemal równie dobrze jak te z głównego modułu – ostre, szczegółowe i z doskonałymi kolorami. W gorszych warunkach oświetleniowych tele nadal wypada dobrze, jednak trzeba się liczyć z tym, że na zbliżeniach obraz będzie wyraźnie zaszumiony. Co warto podkreślić – nawet po zmroku telefon raczej nie ucieka się do używania cyfrowego zoomu z głównej jednostki, choć teoretycznie może to robić. Częściej jednak widywałem takie zachowanie za dnia, np. w zdjęciach z pogranicza makro.
Z przodu znajdziemy aparat o rozdzielczości 12 Mpix z obiektywem o ogniskowej odpowiadającej 23 mm. Co ważne, może się on pochwalić nie tylko autofokusem, ale nawet optyczną stabilizacją obrazu (OIS). W przypadku tego typu konstrukcji jest to rzadkość.
Jak iPhone 15 Pro radzi sobie z selfikami? Bardzo dobrze. Zdjęcia są poprawnie wyeksponowane i szczegółowe, z dobrze odwzorowaną teksturą skóry. Na pokładzie znajdziemy też bardzo dobrą implementację trybu portretowego, która oprócz wiarygodnego rozmycia pozwala także na symulację różnych rodzajów oświetlenia. Uzyskane w ten sposób efekty robią bardzo dobre wrażenie.
iPhone 15 Pro pozwala także na nagrywanie wideo i zaryzykuję stwierdzenie, że radzi sobie z tym jeszcze lepiej niż z robieniem zdjęć. Wykorzystamy do tego tę samą aplikację aparatu, która ma kilka trybów dedykowanych filmowcom, w tym m.in. do nagrywania w zwolnionym tempie oraz uzyskania efektu płytkiej głębi ostrości.
Przy maksymalnych ustawieniach zarejestrujemy materiał HDR w rozdzielczości 4K przy 60 kl./s. Prezentuje się on bardzo dobrze. Szczegółowość stoi na bardzo wysokim poziomie, szumu w kadrze praktycznie nie widać, a na dodatek możemy cieszyć się bardzo skuteczną stabilizacją. Ciężko dostrzec mi jakikolwiek powód, by zredukować rozdzielczość nagrywania do Full HD, jednak nawet wtedy jakość obrazu wypada ponadprzeciętnie dobrze.
Jeśli zdecydujemy się nagrywać po zmroku, iPhone 15 Pro nadal daje radę. Obraz pozostaje szczegółowy, choć momentami może się dawać we znaki spadek ostrości. Jeżeli już miałbym wskazywać na jakiś problem, zwróciłbym raczej uwagę na bliki świetlne, np. te pojawiające się od ulicznych latarni.
Apple nie chwali się pojemnością akumulatorów, które montuje w iPhone’ach. W sieci można jednak znaleźć informacje, na pokładzie iPhone’a 15 Pro mamy ogniwo o pojemności 3274 mAh. Pojemność bardzo skromna jak na dzisiejsze standardy, natomiast trzeba mieć na uwadze, że iOS nieco inaczej zarządza energią niż Android, więc i z bezpośrednimi porównaniami należy zachować ostrożność.
Dużo lepiej spojrzeć na to, ile telefon wytrzymuje w praktyce. Tymczasem tutaj nie jest źle. W toku moich testów iPhone 15 Pro potrafił przebrnąć przez cały dzień intensywnej pracy. U mniej wymagających użytkowników może udałoby się to wydłużyć do 1,5 dnia, jednak nie nastawiałbym się na zbyt dużo. Mimo to czas pracy na jednym ładowaniu uważam za wystarczający.
Do ładowania telefonu można wykorzystać albo „szybkie” ładowanie przewodowe, albo ładowanie bezprzewodowe w dwóch standardach: Qi i MagSafe. Czemu „szybkie” jest w cudzysłowie? Bo choć producent unika podawania konkretnych wartości, realna moc ładowania to nieco ponad 20 W. Faktycznie nie jest to dla giganta z Cupertino powód do dumy.
iPhone 15 Pro to taki telefon, o którym mogę w sumie napisać cokolwiek, bo w sumie każdy zdążył wyrobić sobie na jego temat opinię – i to nawet nie teraz, a przy okazji którejś z poprzednich generacji. Osobiście stoję na stanowisku, że to jeden z najlepszych smartfonów, jakie znajdziemy obecnie na rynku. Kwestią otwartą pozostaje tylko to, czy odpowiada nam taka wizja „najlepszości”… i czy jesteśmy gotowi za nią zapłacić.
Za co na pewno można iPhone’a 15 Pro pochwalić to bardzo dobra jakość wykonania, dopracowane oprogramowanie z długi okresem wsparcia i świetny aparat. Osobiście uważam też, że olbrzymim plusem jest przesiadka z uciążliwego złącza Lightning na bardziej uniwersalne USB-C. Szczególnie z perspektywy osób myślących o zakupie swojego pierwszego iPhone’a jest to spory atut.
Nie da się natomiast ukryć, że kilka rzeczy nie do końca zagrało. Boli brak szybkiego ładowania, a zastąpienie suwaka wyciszenia przyciskiem wydaje się być krokiem wstecz. Pewien niesmak budzi też niewielka różnica w wydajności względem poprzednika oraz obudowa, która ma tendencję do rysowania się i przebarwień. W jednym i drugim przypadku są to rzeczy, za które dopłacamy w porównaniu z tańszym iPhonem 15, więc można było oczekiwać, że wariant Pro wypadnie na tym polu nieco lepiej. Generalnie jednak nie są to zastrzeżenia, które rzutowałyby mocno na odbiór testowanego modelu.
Co natomiast zdecydowanie ma wpływ na ocenę, to wysoka cena iPhone’a 15 Pro. Za podstawowy wariant ze 128 GB pamięci wewnętrznej zapłacimy 5999 zł i, co by nie mówić, jest to dużo. Czy telefon jest tej kwoty warty? Na to pytanie każdy musi sam sobie odpowiedzieć. Z pewnością kupimy za te pieniądze inne, często lepiej wyposażone urządzenia. Tyle tylko, że żadne z nich nie będzie iPhonem. Jedyną realną alternatywę dla bohatera testu widziałbym w iPhone’ie 14 Pro. Jeśli komuś nie przeszkadza złącze Lightning, byłby on zdecydowanie dużo bardziej opłacalnym wyborem. Jest tylko jeden problem – producent wycofał go ze sprzedaży.
W efekcie nowy iPhone 15 Pro ma swoją niszę tylko dla siebie i raczej nie musi czuć się zagrożony. Jeśli ktoś chce flagowego iPhone’a, na pewno nie będzie się dwa razy wahał z zakupem. Zresztą nie ma ku temu powodu, bo bohater testu to kawał udanego sprzętu, z którego każdy powinien być zadowolony.
Plusy:
Minusy:
Za wypożyczenie smartfona do testów dziękujemy sieci Plus. Smartfona możecie kupić w salonach oraz sklepie internetowym operatora.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne