Huawei MatePad 11 – test pierwszego tabletu z HarmonyOS w Polsce
Huawei MatePad 11 przejdzie do historii jako pierwszy tablet z HarmonyOS na polskim rynku. To ważny krok dla rozwoju ekosystemu Harmony – to nie ulega wątpliwości. Pozostaje pytanie: czy jest to dobry tablet?

Huawei MatePad 11 to tablet 10,95-calowy z ekranem 2560 × 1600 o proporcjach 16:10. Dla mnie to takie proporcje pośrednie między biurem i rozrywką. To pierwszy MatePad z ekranem o częstotliwości odświeżania 120 Hz, więc poprzeczka została zawieszona wysoko. Ramki wokół ekranu mają mniej niż 8 mm. Według producenta ekran zajmuje 86% frontowej powierzchni tabletu.
Obudowa jest wręcz niepozorna, ale to cecha typowa dla serii MatePad. Gdy trzymam tablet poziomo, z prawej strony mam gniazdo USB-C do ładowania, na środku górnej krawędzi webcam i dyskretna dioda powiadomień (świeci na czerwono w czasie ładowania, informuje o działaniu kamery itp.), z lewej strony regulację głośności, a na lewej krawędzi gustowny włącznik z czerwoną kreseczką. Gniazda słuchawkowego brak, są za to 4 mikrofony do telekonferencji oraz 4 doskonałe głośniki Harman Kardon w układzie stereo – tradycyjnie już dla tej serii.



Zobacz: Huawei MatePad – rozrywkowy tablet w niezłej cenie
Zobacz: Huawei MatePad Pro – gdy laptop jest za duży
Tył obudowy jest ciemnoszary, matowy i nie rzuca się w oczy. Aparat wystaje ponad milimetr powyżej obudowy i, prawdę mówiąc, obawiam się, że z czasem będzie się rysował. Poza tym przeszkadza, gdy chcę położyć tablet płasko na stole i rysować.
Huawei MatePad 11 waży 485 gramów i raczej nie da się go trzymać jedną ręką przez dłuższy czas. W czasie testów większość czasu spędził i tak w okładce-klawiaturze, która działa również jako stojak. W zestawie testowym otrzymałam także myszkę Huawei i świetny rysik. Parowanie z klawiaturą to żaden problem – tablet rozpoznaje magnetyczne akcesoria i od razu je identyfikuje. Oczywiście można też podłączyć zewnętrzny monitor przez USB-C, czytnik kart, pendrive i skorzystać z ładowania zwrotnego kablem. Na MatePadzie 11 można spokojnie wykonać większość pracy biurowej i dobrze się bawić.
Huawei MatePad 11 to nie tylko tablet, ale też dodatkowe akcesoria. Podczas testów korzystam z bezprzewodowej klawiatury, która służy także jako etui ochronne. Ponadto mam do dyspozycji nową generację rysika M Pencil i niedużą, podróżną myszkę. Jak się sprawdzają w praktyce? W ramach eksperymentu postanowiłam tę recenzję napisać w całości na MatePazdie 11, do tego w podróży. Zapowiada się ciekawa przygoda, do tego bez Google Play. To trochę jazda bez trzymanki.
Początkowo podchodziłam do tego systemu jak pies do jeża. Owszem, w towarzystwie innych urządzeń Huawei ma mnóstwo sensu, ale ja tych urządzeń nie mam i przypuszczam, że Ty też nie.
Sprawdzam więc HarmonyOS w zadaniach dla zwykłego tabletu. Oczekuję od niego przede wszystkim możliwości pisania artykułów, obsługi CMS-a TELEPOLIS.PL i robienia szybkich notatek. Ponadto wymagam możliwości prowadzenia wideokonferencji, prostej edycji grafiki i przeglądania zdjęć z aparatu (wymaga to podłączenia czytnika kart). Chętnie pogram i pooglądam filmy.
Zarządzanie oknami: coś tu jest nie tak
Huawei MatePad ma możliwość uruchamiania kilku aplikacji jednocześnie. Byłoby dziwne, gdyby tego nie potrafił. W kocu telefony Hauwei robią to od lat. Widzę tu jednak kilka problemów, które strasznie utrudniają mi pracę w mojej ulubionej pozycji: w poziomie z klawiaturą. Otóż nie wszystkie aplikacje z AppGallery potrafią się ładnie zaprezentować i pojawiają się na środku ekranu, lepiej lub gorzej skalowane. Pal licho, że robi to Telegram. Przeżyję. Robi to też niestety wyszukiwarka Petal, która przecież ma zastępować Google i Google Play! Aplikacja ta nie dość, że uruchamia się brzydko, to jeszcze upiera się na pracę na dwóch połowach ekranu. To się nie godzi.
Dzięki temu widzę, że harmonyOS pozwala pracować na podzielonym ekranie. Fajnie, ale jest kolejne „ale”. Z widoku uruchomionych apek mogę jedynie włączyć widok pływającego okienka, przy czym aplikacja, która była wcześniej aktywna, zostanie ukryta. To aktualne dla wszystkich aplikacji, których używam na co dzień. Podzielony na dwie części ekran obsługuje znaczna mniejszość apek, a listę można znaleźć w ustawieniach systemu. Może to zrobić między innymi Allegro. Do tej pory nie wiem, jak z tej funkcji skorzystać tak, jak bym chciała jej używać. Sprawę ratuje nieco funkcja App Multiplier, która pozwala uruchomić dwie instancje tej samej aplikacji na dwóch częściach ekranu, mogę mieć więc dwa dokumenty w Wordzie na widoku.
Dodam tu, że bardzo podoba mi się zarządzanie tymi okienkami z bocznego panelu. Jeśli mam jakieś aplikacje w okienkach, widoczny jest „języczek” przy lewej krawędzi ekranu. Mogę go rozwinąć i zobaczyć podgląd aplikacji. Jednocześnie mogę mieć uruchomione 3 aplikacje, konkretnie dwie w okienkach i jedną na pełnym ekranie. No ale jednak wolę dwie apki obok siebie i bez tych okienek, których proporcji i tak nie mogę ustawić dowolnie.
Obsługa tabletu w ogólności jest przyjemna i intuicyjna. Huawei zachował gesty bardzo podobne do Androida, dzięki czemu przyzwyczajenia nie wchodzą w drogę. Wszystko jest też ładne i utrzymane w przyjemniej, świeżej kolorystyce. Animacje to miód dla oczu, ale to akurat żadne zaskoczenie. Projektanci Huawei odkąd pamiętam byli w stanie zrobić bardzo ładny interfejs dla Androida.
AppGallery i Petal nadal nie dają rady
Dostępność aplikacji to największy problem. Gdybym testowała telefon, ocena zaraz by za to poleciała. Na tablecie mogę się ewentualnie obejść bez apki Alior Banku i Google Maps, więc AppGallery nie doskwiera mi aż tak mocno… ale jednak doskwiera.
Bez problemu zainstalowałam niezbędny w pracy Microsoft Office, Messengera (APK jest na stronie Facebooka) i Telegram. Po Slacka udałam się na APKPure i na wszelki wypadek przeskanowałam APK na komputerze, czy aby nie ma jakiejś niespodzianki. Podobno nie miał i raczej APKPure ufam, ale zawsze lepiej się upewnić. Mam też aplikację Allegro, Vinted, kilka gier dla zabicia czasu, Legimi, Tidal... w sumie większość z potrzebnych mi aplikacji znalazłam w zasobach AppGallery. Problem w tym, że były to apki mniej ważne. Czy odważę się korzystać z Lastpassa z APKPure? Miałam przed tym opory, ale spróbowałam na zapasowym koncie i chyba nic złego się nie dzieje.
Przeglądarka Huawei mogłaby zostać, ale nie da się z niej w ogóle zalogować na konto Google. Google mówi, że nie wolno i koniec, bo rzekomo jest niebezpieczna. Korzystam więc z Opery, od biedy mogę też zainstalować Google Chrome z alternatywnego źródła. Największy problem miałam z edytorem grafiki, który pozwala nakładać warstwy. W końcu się poddałam.
Co słychać w grach? Byłam przekonana, że skoro Genshin Impact jest grą Chińską, będzie w AppGallery i sobie pogram na większym ekranie. Guzik! Nie ma, a zabezpieczenia przed oszustwami nie pozwalają mi uruchomić gry z APKPure. Pewnie nie jest to jedyna taka gra, więc Huawei MatePad 11 totalnie nie sprawdzi się w rękach osób grających online. No, chyba że grają tylko w World Of Tanks i PUBG.
Zgodnie z aktualną modą nie zabrakło asystenta gier z możliwością nagrywania ekranu, blokadą jasności i wyciszeniem powiadomień.
Na marginesie, Angry Birds 2 z AppGallery nie jest w stanie wyświetlić reklam, więc nie licz na bezpłatne zbieranie wewnętrznej waluty gry. Płatności działają bez zarzutów (płaciłam kartą przypisaną do konta Huawei) i można wydać punkty uzbierane na koncie Huawei na wewnętrzną walutę w grach.
Huawei MatePad 11 nie zawiódł mnie wydajnością. W środku znalazł się SoC Snapdragon 865 z układem graficznym Adreno 650. To jednostka z wyższej półki, choć już nie należy do najnowszych. Nie można wykluczyć, że Huawei sięgnął do starszych zapasów przy konstruowaniu tego tabletu.
Snapdragonowi towarzyszy 6 GB RAM-u i 128 GB miejsca na dane. Przyznam, że przez pierwszych kilka minut korzystania z Huawei MatePad 11 miałam sporo wątpliwości, czy w ogóle jest sens na nim pracować. Animacje przycinały i nie zawsze reagował na moje gesty. To musiała być chwilowa czkawka nowego sprzętu, bo wszystkie objawy ustąpiły. Obecnie tablet śmiga, aż miło na to popatrzeć!
Łączność z internetem zapewnia Wi-Fi 6, przy czym korzystając z routera Huawei Wi-Fi AX3, mogę używać także usprawnień Wi-Fi 6+. W efekcie na łączu 1 Gb/s jestem w stanie ściągać dane z prędkością do 800 Mb/s i wysyłać z prędkością 307 Mb/s (tyle maksymalnie pozwala moje łącze). To wspaniałe uczucie.
Nie ma tu niestety modemu 5G, czego w podróży bardzo mi brakowało. Nie jestem fanką robienia hotspotu z telefonu. Są tu sanki, wyglądające jakby mogły zmieścić kartę nano-SIM, ale jest tu miejsce wyłącznie na dodatkową kartę pamięci. Szkoda. Nie ma tu gniazdka na słuchawki, ale to coraz mniej mi przeszkadza. Na wszelki wypadek jednak Huawei umieścił przejściówkę z USB-C na jack 3,5 mm w pudełku.
Wyniki benchmarków potwierdzają, że jest to tablet ze sporym zapasem mocy, a przy tym tablet przesadnie się nie nagrzewa – dopiero sztuczny test wydajności podniósł temperaturę obudowy do niecałych 43°C. Wyniki benchmarków można porównywać z Xiaomi Mi 10T Pro i OnePlusem 8T:
urządzenie / benchmark | Xiaomi Mi 10T Pro 5G | Huawei MatePad 11 | OnePlus 8T |
---|---|---|---|
AnTuTu v8 | 591643 | 580056 | |
AnTuTu v9 | 631409 | ||
PCMark 2.0 | 10616 | 9474 | 9629 |
Geekbench 5 | single: 913 multi: 3390 |
single: 918 multi: 3336 |
single: 895 multi: 3139 |
AI Benchmark | 78,2 | 82 | 74,7 |
3D Mark Slingshot Extreme | 4630 | max. | 4609 |
3D Mark Wild Life + Stress | 3778 99,4% |
3813 99,7% |
|
3D Mark Wild Life Extreme + Stress | 1109 99,6% |
||
GFX Bench Aztec Ruins 1440p Offscreen | 1311 | 1377 | |
GFX Bench Car Chase 1080p Offscreen | 3035 | 3049 | 3132 |
Mam jeszcze jedno potwierdzenie, że Huawei MatePad 11 to tablet wysokiej klasy. Wystarczy spojrzeć na wyniki testów prędkości wbudowanej pamięci:
Z baterią też jest dobrze
Huawei MatePad 11 jest zasilany przez akumulator o pojemności 7250 mAh. Na jak długo wystarczy, zależy od tego, czy korzystam z tabletu z akcesoriami, czy bez. Piórko, klawiatura i myszka wymagają łączności Bluetooth. Myszka ma miejsce na jedną baterię, rysik ma własny akumulator (ładowany z tabletu indukcyjnie), a klawiatura jest zasilana bezpośrednio z tabletu. Uruchomiłam więc naszą symulację korzystania z telefonu zarówno, gdy tablet miał wyłączony Bluetooth, jak i gdy podłączone były wszystkie akcesoria (piórko rozładowałam) oraz słuchawki Huawei FreeBuds 4i. W obu przypadkach ekran był ustawiony na jasność 300 nitów. Wyniki wyglądają następująco:
- bez akcesoriów, 60 Hz: 474 minut;
- z akcesoriami, 120 Hz: 456 minut;
- z włączonym oszczędzaniem energii, automatyczne odświeżanie: 596 minut;
Jak już wspominałam, korzystam z tabletu w podróży, zwykle z klawiaturą, włączonym oszczędzaniem energii i ekranem jaśniejszym niż testowe 300 nitów. Czas pracy w ten sposób jest dla mnie zadowalający – zwykle jest to ponad 6 godzin ciągłego pisania. Myślę, że na sali wykładowej i offline wytrzymałby 8 godzin notowania bez problemu. Dodatkowo w ustawieniach systemu mogę włączyć kilka dodatkowych opcji oszczędzania energii i ochrony akumulatora: inteligentne ładowanie, inteligentna pojemność akumulatora oraz rozłączanie sieci, gdy tablet jest bezczynny. Te funkcje także mają wpływ na czas pracy i żywotność. Do tego trzeba doliczyć częstotliwość odświeżania ekranu 60 lub 120 Hz. Ustawień jest więc całkiem sporo.
W zestawie z tabletem znalazła się ładowarka Huawei SuperCharge, zdolna dostarczać 10 W, 18 W i 22,5 W – tablet obsługuje wszystkie trzy profile ładowania i będzie bez marudzenia współpracował z ładowarkami Power Delivery. Ładowarka ma gniazdo USB-A, tablet zaś ma gniazdo USB-C. Oczywiście w pudełku był też odpowiedni kabel.
Huawei od lat stosuje w tabletach głośniki Harman Kardon i zawsze dobrze na tym wychodzi. Tak jest i tym razem. MatePad 11 ma po dwa głośniki po lewej i po prawej stronie. Wspólnie tworzą świetne stereo, które daje lekkie poczucie przestrzeni, gdy tablet trzymam na odległość rąk od głowy.
Zaskoczyło mnie, jak doskonale te głośniki brzmią, gdy tablet stoi na kuchennym blacie albo na stoliku nocnym w sypialni. Wcale nie potrzebuje wsparcia głośnika Bluetooth, gdy niezobowiązująco oglądam tutoriale, animacje czy słucham podcastów. Jestem przekonana, że zadowoli też mobilnych kinomaniaków, licznych graczy, a i złożona muzyka nie brzmi na tych głośnikach źle. Myślę, że to system audio jest największą zaletą MatePada 11.
Huawei MatePad 11 to frajda dla oczu
Huawei słusznie podkreśla zalety ekranu LCD w swoim nowym tablecie. Panel ten ma sporo do zaoferowania, a częstotliwość odświeżania 120 Hz to dopiero początek atrakcji.
Ekran ten ma imponujący gamut – 101% przestrzeni DCI-P3 i 99,1% AdobeRGB. Bez dodatkowej kalibracji jest w stanie wyświetlić 99,7% barw z przestrzeni sRGB i 94% barw z przestrzeni DCI-P3. Poniżej możesz zobaczyć wykres porównujący możliwości ekranu ze wzorcem DCI-P3.
Maksymalna jasność ekranu, jaką zmierzyłam, to 532 nity na środku panelu. Gołym okiem nie widać nierówności podświetlenia, ale aparatura je wychwyci. Wynoszą do 10%, przy czym prawa strona ekranu jest zauważalnie ciemniejsza. Z lewej strony zarejestrowałam 506 nitów, z prawej tylko 477. Właściwie to w ogóle mi to nie przeszkadza.
Ponadto obraz jest nieco chłodniejszy, niż bym sobie życzyła i nie udało mi się tego skorygować w ustawieniach systemowych. Udało mi się sporo poprawić, ale kolorymetr wciąż wskazywał niedoskonałości. Szczęśliwie na noc Huawei przygotował systemowy filtr niebieskiego światła, a do czytania można przestawić ekran w tryb czarno-biały, co widać na niektórych zdjęciach w tej rencenzji. Bardzo przypadło mi do gustu połączenie tych dwóch trybów – sprawdza się też przy pracy z tekstem, a to moje główne wykorzystanie tego tabletu.
Jedynie w słońcu miałam z tym problem i ponad 500 nitów jasności wcale tu nie pomogło. Szkło bezlitośnie zamienia się w lustro.
Huawei MatePad 11: możliwości aparatów
Aparat w tablecie – niby dobrze, że jest, ale czasami lepiej, żeby go nie było. Aparat główny w Huawei MatePad 11 ma matrycę 13 MPix, obiektyw f/1,8, lampę błyskową i mozolnie działający autofokus z detekcją fazy. Cudów nie należy się po nim spodziewać, ale spokojnie wystarczy do „skanowania” dokumentów czy robienia zdjęć dokumentujących stan paczki. Całkowicie mi wystarczył do takich zastosowań. Ten aparat może nagrywać filmy w rozdzielczości do 4K, ale tylko 30 kl./s, niezależnie od rozmiaru klatki.
Aparat frontowy ma matrycę 8 MPix i obiektyw f/2,0. Tu również bez rewelacji, choć można liczyć na przykład na cyfrowy makijaż w aplikacji aparatu. Tu można liczyć na filmy 1080p.
Rozmowy wideo na Huawei MatePad 11
Nagrywanie filmów z komentarzem z użyciem wbudowanych mikrofonów nie daje imponujących efektów. Przyznam, że spodziewałam się więcej po czterech wbudowanych mikrofonach. Jednak jeśli komunikatory mają kodek nastawiony na mowę, można spokojnie rozmawiać bez podłączania słuchawek z mikrofonem. Nikt z moich rozmówców nie miał uwag do jakości dźwięku czy obrazu.
Co prawda nie mam codziennie rano zdalnego kolegium, ale i tak sporo rozmawiam przez Zooma i Teams. W tych zadaniach tablet spisuje się śpiewająco. Do nagrywania filmów nadaje się najwyżej średnio, zwłaszcza gdy zaczyna brakować światła. No ale… to tablet. Dobrego aparatu należy szukać w telefonie.
Huawei MatePad 11 i dostępne peryferia
Huawei MatePad 11 rozwija skrzydła, gdy połączy się go z dodatkowymi akcesoriami. Moim ulubionym od dawna jest klawiatura wyspowa, służąca też za etui i stojak dla tabletu. Przez cały czas testowania tabletu ani na chwilę jej nie zdjęłam, nawet gdy akurat nie miałam zamiaru pisać. Podstawka ma dwie pozycje, trzyma się perfekcyjnie. Klawiatura jest minimalnie mniejsza niż klawiatura laptopa, ale dla mnie to żaden problem. Dodam też, że HarmonyOS obsługuje kilka skrótów klawiszowych, w tym Alt+Tab do przechodzenia między oknami.
W rodzinie jest też myszka, której jedyną zaletą jest moim zdaniem łatwy transport. Jest zbyt płaska jak na mój gust i mało przyjemna w dotyku. Oczywiście można korzystać z dowolnej myszki Bluetooth, jeśli ktoś ma taką potrzebę. Ja nie. Zupełnie nie podoba mi się obsługa HarmonyOS za pomocą myszki, którą i tak trzeba robić to samo, co palcem.
Co innego obsługa rysikiem M Pencil 2. generacji – ten dodatek bardzo przypadł mi do gustu. Można go nosić razem z tabletem dzięki magnetycznemu zaczepowi i w tej pozycji będzie ładowany z akumulatora MatePada. Do wyboru są dwie koncówki – przypominająca stalówkę pokryta platyną oraz przezroczysta – wolę tę drugą, bo dzięki niej „widzę, co robię”. 4096 stopni nacisku daje ogromny komfort pisania odręcznego i robienia notatek z obrazkami. Jest tu też przycisk dotykowy, który w aplikacjach Huawei pozwala przełączyć się między gumką i narzędziem rysującym. Podoba mi się, że dotknąć można dookoła ołówka, ale brakuje mi oznaczenia, na jakiej wysokości jest ta dotykowa strefa. Zresztą ten sam problem mam z dotykowymi słuchawkami Huawei.
Gdybym miała również komputer Huawei, M-Pencil i MatePad 11 mogłyby służyć mi także jako tablet do rysowania. No ale nie mam, a w AppGallery nie znalazłam moich ulubionych aplikacji graficznych.
Tak na marginesie, inne sprzęty Huawei świetnie się prezentują w aplikacji AI Life.
Nie mogłam niestety skorzystać z „guziczków” przy tworzeniu superurządzenia. Nie skorzystałam też z połączenia tabletu z PC, gdyż aplikacja Huawei PC Manager odmówiła współpracy z powodu „braku kompatybilności”. Huawei wyraźnie mi pokazuje, że nie można kupić tylko jednego produktu. Jest jak u Apple: wszystko albo nic!
To trudne pytanie. Huawei MatePad 11 przypomina mi urządzenia z Windows Phone – z jednej strony świetny sprzęt i dobra optymalizacja, a z drugiej jakoś niewiele można z tym zrobić. Po prostu brakuje tu aplikacji, a bez aplikacji ekosystem Huawei na nic nam się nie przyda. Na szczęście w przeciwieństwie do katastrofy Microsoftu, sklep Huawei AppGallery dopiero się rozwija i codziennie przybywa tam nowych aplikacji. Może kiedyś dogoni Google Play? Wątpię, ale pomarzyć zawsze można.
Nie zmienia to faktu, że Huawei MatePad 11 to doskonały sprzęt. W połączeniu z klawiaturą i rysikiem może zastąpić ultrabooka na wyjazdach, a kosztuje jednak znacznie mniej. W chwili pisania artykułu w sklepie Huawei można kupić zestaw z klawiaturą i M-Pencil 2. generacji za 2399 zł. Moim zdaniem to dobra cena za maszynę do pisania i oglądania filmów, która dojedzie bez ładowania nawet do 10 godzin.
Huawei MatePad 11 wypadłby znacznie lepiej, gdybym miała w domu więcej sprzętów Huawei. Widać, że tablet HarmonyOS jest przygotowany do współpracy z telewizorem, głośnikiem, telefonem i laptopem tego samego producenta. Jako samodzielny tablet moim zdaniem się nie obroni. Ma za duże braki w aplikacjach.
Wady:
- Problemy z dostępnością wielu aplikacji i gier
- Niedopracowane zarządzanie wyświetlaniem aplikacji
- Brak trybu desktopowego (był na starszych telefonach Huawei)
- Kompatybilność ograniczona do innych sprzętów Huawei (to się zmieni z rozwojem HarmonyOS)
Zalety:
- Fenomenalne głośniki
- Bardzo dobry ekran
- Dostępne praktyczne akcesoria (rysik i klawiatura, myszki nie lubię)
- Dobra cena, na pewno będą promocje
- Świetna współpraca z resztą ekosystemu Huawei
Ocena końcowa: 6,5/10.
Jeśli zamierzasz otoczyć się innymi sprzętami Huawei, dodaj przynajmniej pół punktu. Wiele zależy też od dostępności aplikacji w AppGallery.