DAJ CYNK

To będzie nowa jakość na YouTubie. Test Sony ZV-1 II

Anna Rymsza

Testy sprzętu

Sony ZV-1M2


Jakie filmy kręci Sony ZV-1 II?

Gdy światło nie jest perfekcyjne, mam gwarancję, że moja twarz będzie świetnie widoczna na filmie. Może się to odbyć kosztem prześwietlonego nieba albo niedoświetlonych innych elementów kadru. Brakuje tu trybu HDR i warto to odnotować przy przygotowaniach. Nie ma za to powodów do zmartwień, gdy chodzi o ostrość. Podobnie jak aparaty Sony Alpha, ZV-1 II także doskonale śledzi twarz i oko osoby w kadrze. A nawet dwóch i trzech osób! Ta nowość pozwala ustawić ostrość tak, by obie osoby w kadrze były śledzone, nawet jeśli nie będą znajdować się w tej samej odległości od aparatu. Dzieje się to dynamicznie i jeśli jedna z osób wyjdzie poza kadr, ostrość zostanie w pełni przeniesiona na tę, którą „widzi” aparat.

Jak wiadomo psy i koty są po to, by robić im zdjęcia. Sony wprowadza więc możliwość śledzenia zwierząt w tym modelu aparatu. Nie mogę niestety potwierdzić jego działania. Jedyny kot, jakiego spotkałam na swojej drodze, dał dyla, psów w okolicy nie było, a moje szczury nie są traktowane jak zwierzęta. Co ciekawe, do filmowania szczurka dobrze nadaje się tryb prezentacji produktu. Pozwala on ustawić ostrość na obiekty znajdujące się 2-3 cm od końca obudowy obiektywu.

W nocy niestety czeka nas festiwal szumu i pewne problemy z ustawianiem ostrości. To jedna z nielicznych sytuacji, gdy prawdopodobnie lepiej skorzystać z dobrego smartfonu niż z tej kamery (albo przynajmniej mieć smartfon pod ręką). Gdy sprawdzałam Sony ZV-1 II przy zmiennym świetle RGB, również zauważyłam problemy z ostrością. Trzeba wziąć to pod uwagę, gdy kamera ma zostać podłączona do komputera i służyć do streamowania.

Sony ZV-1 II zasilany jest przez akumulator NP-BX1 o pojemności typowej 1240 mAh. Zasilanie wystarczy na około 45 minut nagrywania (dane CIPA), a więc krócej niż w przypadku prostszego modelu ZV-1F. Z ładowaniem nie będzie żadnego problemu, bo wystarczy ładowarka do smartfonu i kabel USB-C (nie ma ładowarki zewnętrznej w zestawie, akumulator ładuje się w kamerze). Ponadto można nagrywać z kablem podłączonym na stałe, co może ułatwić pracę w studiu. W terenie jednak warto mieć zapas (który na szczęście łatwo można dokupić). Wyczerpanie całej energii podczas 3-godzinnego spaceru filmowo-fotograficznego po okolicy to żadne wyzwanie.

Sony ZV-1M2

Poza złączem USB-C z boku znajduje się też gniazdo jack na mikrofon i HDMI. Obok akumulatora zaś znajduje się miejsce na kartę pamięci w formacie SD.

Podczas nagrywania filmów korzystałam z dostarczonego w zestawie „kota”, czyli włochatej osłony na mikrofon. Zajmuje ona niestety stopkę, ale to moim zdaniem jedyna jej wada. Jej zadaniem jest ochrona mikrofonów aparatu przed wiatrem i wywiązuje się z niego wzorowo. Przy tym bardzo podoba mi się możliwość ustawienia mikrofonu tak, by zbierał dźwięk z określonego kierunku (z przodu lub z tyłu) podczas nagrywania filmu – w końcu mogę gadać do kamery bez przejmowania się tym, co się dzieje na parkowym placu zabaw i ile z tego będzie mnie zagłuszać. Nie zachwycił mnie jednak tryb automatyczny. W teorii powinien wykryć, z której strony prowadzona jest narracja, ale w praktyce zbyt często się gubi, bym na nim polegała.

Sony ZV-1M2, maskownica mikrofonu

Sony ZV-1M2, osłona mikrofonu

Jakie zdjęcia robi Sony ZV-1 II?

Przyznam, że fotografowanie aparatem z fizycznymi przyciskami było bardzo odświeżającym doświadczeniem po testowaniu różnych smartfonów. Przede wszystkim fizyczne przyciski uważam za znacznie wygodniejsze od migawki na ekranie. Trzymanie Sony ZV-1 II na dłuższą metę jest też bardziej ergonomiczne od majstrowania przy smartfonie. No i oczywiście nie da się przejść obojętnie obok obiektywu z prawdziwą przysłoną i ogniskową dłuższą niż kilka milimetrów. Tu obiektyw „wychodzi” z obudowy aparatu na ponad 4 cm. Realna ogniskowa mieści się w zakresie od 17,6 mm do 6,9 mm i w połączeniu z calową matrycą daje przyjemną plastykę i głębię ostrości.

Sony ZV-1M2

Jakość zdjęć zrobionych Sony ZV-1 II nie jest zachwycająca, ale też nie mam tu żadnych poważnych zarzutów. Właściwie wszystkie niedoskonałości były do przewidzenia. Aberracje chromatyczne to całkowicie normalna rzecz w obiektywach z zoomem. Tu znalazłam nieco błękitnych, ale bez problemu można je usunąć w postprodukcji. Przy ogniskowych odpowiadających ok. 25 mm i krótszych zniekształcenia i rozmycia pojawiają się w rogach kadru, czego również się spodziewałam. Nie są przy tym inwazyjne i nie uważam, żeby zdjęcia zrobione szerokim kątem nadawały się do kosza. Ot – detal, o którym warto pamiętać… albo wykorzystywać go kreatywnie. Przy przeglądaniu zdjęć z poniższej galerii na pewno zauważysz, co mam na myśli.


W poniższej galerii zebrałam zdjęcia zrobione z zoomem. Tu nawet lepiej widać zdjęcia robione z włączonym rozmyciem tła (płytka głębia ostrości) i w trybie „przejrzystym” (czyli z dużą głębią ostrości). 


Efekt bokeh uważam za udany. Żałuję, że nie pojawia się więcej sześciokątnych plamek światła na zdjęciach robionych z dłuższą ogniskową, ale podobno nie można mieć wszystkiego. Najważniejsze, że Sony ZV-1 II bardzo szybko ustawia ostrość i nieźle reaguje na zmiany w temperaturze światła. Podobają mi się również detale na zdjęciach robionych z bliska. Gdyby przyszło mi przygotowywać recenzje różnych urządzeń z Sony ZV-1 II, nie miałabym problemów ani z częścią filmową, ani ze zdjęciami.

Nie porwałabym się jednak na używanie Sony ZV-1 II do robienia zdjęć roślin czy mody, gdzie liczą się odcienie zieleni. Kalibracja z użyciem wzornika Datacolor pokazała, że zieleń rejestrowana przez aparat jest nieznacznie chłodniejsza, niż powinna. Zaznaczę tu, że kalibrację przeprowadziłam na pliku JPG, a nie ARW (RAW używany przez Sony). Powód? RAW-y z niego nie są obsługiwane przez żaden program w chwili pisania tej recenzji.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne