MOTOROLA RAZR - cała prawda o telefonie
Jako jedna z pierwszych kilkudziesięciu osób w Europie miałem okazję na żywo zobaczyć powrót legendy – Motoroli RAZR. I choć mam co do niej mieszane uczucia, to zdecydowanie moje zdanie na jej temat jest w mniejszości. I zaraz Wam wyjaśnię dlaczego. Porównam ją też do Galaxy Folda oraz powiem, dlaczego Motorola może mieć problem z nadążaniem produkowania kolejnych egzemplarzy.

Wszyscy rozkładają, a Motorola składa. Dlaczego?
Jak na razie wszystkie prezentowane koncepcje oraz modele będące już na rynku jasno stawiają na możliwość powiększania ekranu smartfonu, czyli urządzenia rozkładane. Tymczasem Motorola pokazuje nam model nie rozkładany, a składany.
To nie tak, że nowy RAZR od razu miał się składać. W sumie powstało aż 20 różnych prototypów i raczej stawiały one na konstrukcję rozkładaną. Co więcej, jeden z nich był nawet oficjalnie pokazywany. Nie pamiętacie? To przypomnijmy sobie razem Lenovo Folio.



Lenovo to firma, która mocno pomagała w odświeżeniu RAZRA. Ciężko o lepszego partnera do tworzeniu składanej konstrukcji. W końcu Lenovo ma duże doświadczenie w produkcji laptopów serii Yoga i po kilku latach jak mało kto wie, w jaki sposób stworzyć idealny zawias.
To w końcu dlaczego RAZR się składa? Dużo tutaj pomogły badania przeprowadzane przez Motorolę. I to nie byle jakie, bo polegają na zwykłym „łapaniu” ludzi na ulicy i pokazywanie im nowych koncepcji. I okazało się, że przeważa zdanie mówiące, że współczesne smartfony mają ekrany odpowiedniej wielkości, dobrze nam się z nich korzysta, ale trochę gorzej jest z ich noszeniem. Szczególnie Panie mają obecnie duże problemy z włożeniem smartfonu do kieszeni spodni. Z przodu nawet nie ma co myśleć, natomiast z tyłu można go choćby złamać. I właśnie dlatego RAZR się składa zamiast rozkładać.
Mały rozmiar czaruje
Współczesny, nieźle wyposażony smartfon z ponad 6-calowym ekranem w przedniej kieszeni damskich spodni. Fantastyka? Kiedy RAZR po raz pierwszy pojawił się na scenie został wyjęty przez prowadzącą właśnie z przedniej kieszeni dopasowanych spodni. Niewiele osób zwróciło na to uwagę, ale to już był znak, że smartfon jest faktycznie mały.
Na tle oryginalnej V3 nowy RAZR jest oczywiście większy, głównie wyraźnie szerszy. Ale to i tak na tle dzisiejszych smartfonów kruszynka.
Po otwarciu RAZR jest faktycznie spory. Głównie za sprawą ogromnego „podbródka”. Tu jednak musimy być nieco wyrozumiali. W końcu gdzieś trzeba było upchnąć wszystkie podzespoły i Motorola zdecydowała się na niezłe rozwiązanie. Wolę taką konstrukcje, przy okazji mocno nawiązującą do starszych klapek producenta, niż kilka razy grubszą obudowę na całej długości.
RAZR składa się jak żaden inny smartfon
Motorola chwali się, że na ekranie RAZR-a nie widać miejsca zgięcia. I wpływ na to mają dwa czynniki. Pierwszym z nich jest blaszka, która wypycha ekran i skutecznie zapobiega jego zapadaniu się. Drugim jest zupełnie inny sposób składania. Najlepiej będzie zobrazować to na przykładzie, na pierwszy rzut oka tak samo składającego się, Galaxy Folda.
Wyświetlacz Samsunga składa się w zasadzie jak kartka papieru z małą pomocą. Po obu stronach ekranu znajdują się niewielkie plastikowe elementy, które dociskają ekran w momencie złożenia, więc jest to dosyć agresywne zgięcie.
W Motoroli w momencie zginania ekran nie jest niczym przyciskany i delikatnie unosi się tworząc lekki łuk, a dopiero później się składa. Ale nawet przy pełnym złożeniu kąt zgięcia jest o wiele mniejszy niż u Samsunga. Zobaczycie to dokładnie na naszym materiale wideo.
Mam jednak duże wątpliwości co do tego rozwiązania. Nie bez powodu Samsung i Huawei maksymalnie uszczelniły swoje składane smartfony, tak aby nie było w nich żadnych otworów, przez które do wnętrza może dostać się kurz, czy drobinki piasku. W Motoroli otwór pod ekranem jest spory i to może być wbrew pozorom najsłabszy element konstrukcji.
Ile to wytrzyma? Motorola uparcie nie podaje oficjalnie informacji o deklarowanej liczbie zamknięć klapki, ale troszkę nieoficjalnie mogę Wam powiedzieć, że w żaden sposób nie odstaje to od konkurencji. Tak przynajmniej wynika z wewnętrznych testów mechanicznych. Z bardziej praktycznej strony na to patrząc, widziane przeze mnie egzemplarze nie były nowe. Były to smartfony należące do szefów i inżynierów Motoroli, których prywatnie używają nawet od kilku miesięcy. Ekran nie miał widocznych zgięć (ani wyczuwalnych), a sam mechanizm nadal działał perfekcyjnie. To dobra rekomendacja.
Pozostając w temacie ekranu, maksymalny „kąt rozwarcia” to 178 stopni. I faktycznie jak spojrzymy na rozłożony smartfon leżący na blacie, da się zauważyć, że nie jest to idealne 180 stopni.
Jako ciekawostkę dodajmy, że producentem ekranu są dwie firmy, a jedną z nich jest chiński Panda Display. Nazwy drugiego nie udało mi się poznać, ale drugi producent był niezbędny, bo jedna firma nie nadąża z realizacją zamówień.
Fold się brudzi? To nie widzieliście RAZR-a
Narzekałem na Galaxy Folda w temacie brudzącej się obudowy. I tak jak Samsung brudzi się w zasadzie od patrzenia, to RAZR brudzi się jak tylko o nim pomyślimy. Podczas prezentacji równie ważna co dobry obiektyw aparatu, który poradzi sobie z fatalnym oświetleniem, była odpowiednia szmatka do przecierania smartfonów.
Sama obudowa robi bardzo pozytywne wrażenie. Czuć, że obcujemy z drogim i dobrze wykonanym sprzętem. O złym spasowaniu, trzeszczeniu czy jakichkolwiek niedociągnięciach nie ma mowy. Szczególnie fajnie wypada tył, który ma nierówną fakturę.
Ale nie wszystko jest takie idealne. Przycisk blokady ekranu jest bardzo mały, co wymusza na nim ekstremalnie cienka obudowa. Ale jest też umieszczony w tej górnej (po otwarciu) połowie i nad przyciskami regulacji głośności. Przez to trochę ciężko jest go dosięgnąć, szczególnie jeśli mamy małe dłonie.
Ważna rzecz w temacie konstrukcji – tak, klapka „klika”. Pamiętacie ten charakterystyczny, głuchy dźwięk zamykanej klapki Motoroli V3 lub K1? RAZR zamyka się identycznie. A otwiera się bardzo przyjemnie. Z lekki oporem, ale bez problemu da się to zrobić jedną ręką. Choć Panie będą miały łatwiej, dłuższe paznokcie podobno znacznie pomagają.
Mała bateria, słaby procesor… olaboga! Bardziej martwi mnie brak gniazda SIM
Uczciwie przyznaje, kompletnie przegapiłem informację, że nowy RAZR nie ma fizycznego gniazda na kartę SIM. To oczywiście wymusi, szczególnie w Polsce, ekskluzywność dla kompatybilnych operatorów. Ale też ograniczy dostęp do smartfonu dla osób, które są w innych sieciach lub z dowolnych innych powodów abonamentu w naszym Orange nie chcą. I to właśnie tutaj wskazywałbym jedną z największy wad bardzo cienkiej konstrukcji.
Drugą jest oczywiście akumulator. Został on podzielony na pół i umieszczony niesymetrycznie w dwóch połówkach obudowy. Przy tej grubości konstrukcji możemy zakładać, że walka toczyła się o dosłownie pojedyncze dziesiątki miliamperogodzin. Oczywiście w praktyce oznacza to z całą pewnością codzienne ładowanie. I tak deklaruje to Motorola. RAZR ma działać cały dzień i to troszkę zagrywka rodem z Apple’a – cały dzień. A czy będzie to od 6 do 24, czy dzień pracy 8-16, tego musimy domyślić się sami.
Brak flagowych podzespołów to jeden z powodów do narzekania osób mocniej orientujących się w temacie technologii. Motorola pokazuje jednak, że twardo trzyma się swojej polityki i nie zamierza atakować ciasnego rynku flagowców. A dodatkowo jasno określa, do kogo kieruje nowego RAZR-a. Geeka ma przyciągać tylko nietypowe konstrukcja i smartfon będzie ciekawostką. Przeciętnego kupującego przyciągnie sentyment i efekt WOW.
Czy aparat mógłby być lepszy? Ciężko powiedzieć, bo nie miałem okazji tego sprawdzić (podobnie jak benchmarków), bo nie chcieliśmy grzebać w prywatnych plikach obcych ludzi. Choć na pewno nie będzie to czołówka rynku, to śmiało możemy zakładać, że zdjęcia nie będą takie złe. W końcu Motorole z serii One lub ostatnie modele Moto G wcale nie mają złych aparatów, a w praktyce zdjęcia robią tylko jednym obiektywem, choć mają ich znacznie więcej (ale np. do filmów lub samego macro). Trzeba też zaznaczyć, że RAZR w sumie nie ma tylko jednego aparatu. Został wyposażony w dodatkowy czujnik ToF do pomiaru głębi ostrości. I faktycznie pod odpowiednim kątem jest on widoczny.
Zewnętrzny ekran to bajer i… głównie tyle. Za to są gesty i tryb retro!
Choć może nie bądźmy tak surowi. Za pomocą zewnętrznego ekranu zrobimy selfie, odpiszemy na wiadomość, czy zmienimy podstawowe ustawienia dostępne na belce systemowe. Otworzymy na nim tylko cztery aplikacje – telefon, wiadomości, pocztę oraz aparat i tylko one automatycznie przeniosą się na duży ekran w momencie otwarcia klapki. Niewykluczone, że w przyszłości ich liczba wzrośnie, również o programy zewnętrznych dostawców. Będą oni jednak musieli przygotować wersję aplikacji dostosowaną do konstrukcji RAZR-a.
Motorola zawsze przekonuje, że ludzie kochają ich Gesty. Włączenie aparatu poprzez obrócenie nadgarstka, czy włączanie latarki poprzez potrząśnięcie. I wszystkie te gesty są dostępne w Motoroli RAZR.
Ciekawym bajerem i to dosłownie, jest tryb retro. W prosty sposób skrótem na belce systemowej możemy przekształcić nowego RAZR-a w Motorolę V3, którą będziemy sterować za pomocą przycisków na ekranie. Jest to jawne granie na sentymencie, ale wygląda szalenie efektownie. A ekran główny, który jest tutaj naprawdę bardzo wysokiej jakości, powoduje że z pewnej odległości to faktycznie wygląda jak telefon z fizycznymi klawiszami oraz dosłownie wypukłym miejscem zgięcia klapki.
Wewnętrzny wyświetlacz jest wykonany z polimeru, więc tak, będzie się łatwo rysować. Choć z rozbrajającą szczerością Motorola temu zaprzecza i mówi, że ekran będzie odpowiedni chroniony i nie będzie się rysować. O ile klapka będzie zamknięta…
Stawiam na Galaxy Folda, ale jestem w mniejszości
Rozmawiając z przedstawicielami innych redakcji zgodnie stwierdziliśmy, że mimo wszystko większość z nas woli składanego Samsunga. Ale dla przeciętnego użytkownika to właśnie RAZR będzie obiektem pożądania.
Smartfon to jedno z głównych narzędzi naszej pracy, więc możliwość otwierania i prostego obrabiania zdjęć na większym ekranie, dostęp do szerszego widoku Poczty, czy wielozadaniowość to coś, co bardzo nam się przydaje. Ale takich osób jest naprawdę niewiele. Choć w temacie ekranu otwarcie przyznam, że ten Motoroli jest zdecydowanie wyższej jakości.
Nie bez powodu RAZR się składa zamiast rozkładać. Tego chcą ludzie. Przeciętni użytkownicy smartfonów, dla których efekt WOW, sentymentalność i kompaktowa obudowa są ważniejsze od najnowszego Snapdragona i pięciu aparatów. Motorola nie ukrywa, że właśnie w takie osoby celuje i właśnie dlatego RAZR będzie się sprzedawać jak świeże bułeczki i na pewno pojawią się problemy z jego dostępnością. Szczególnie, że największe dostawy trafią do strategicznego partnera jakim jest amerykański Verizon. To właśnie ten operator sprzedaj w USA najwięcej smartfonów Motoroli.
RAZR w Polsce i nietypowym pudełku
W Polsce Motorola RAZR pojawi się na początku 2020 roku tylko w ofercie Orange, który jako jedyny ma w ofercie karty eSIM. Jeśli któryś z operatorów wdroży to rozwiązanie, w I kwartale oferta może się rozszerzyć. Na starcie będzie dostępny tylko wariant czarny, ale… do czasu. Na pewno w późniejszym etapie pojawią się też inne kolory. I podobno są bardzo efektowne.
Smartfon będzie pakowany bardzo nietypowo. RAZR będzie umieszczony w pudełku pionowo, z otwartą klapką. W takiej pozycji będzie też można wykorzystać pudełko jako wzmacniacz do głośnika. Choć nie wiadomo, czy będzie to tylko efekt kartonowej tuby, czy będzie za to odpowiadać dodatkowa elektronika. W zestawie znajdziemy też słuchawki Denona sygnowane marką RAZR.
Kupujący będą traktowani jak klienci Premium. Będą mogli liczyć na specjalny sposób dostarczenia smartfonu oraz serwisowania. Dodatkowo otrzymają podstawowy instruktaż. Na pewno trochę jak w przypadku Samsunga, z tego jak używać RAZR-a żeby go nie zepsuć, ale głównie z obsługi karty eSIM.
Cena na polski rynek nie została jeszcze ustalona. Sporo do powiedzenia w tej sprawie będzie miał na pewno Orange. Nie powinniśmy się jednak spodziewać niższej ceny niż 6 000 – 7 000 zł.