W przeciwieństwie do droższych modeli z rodziny Reno4 w modelu Oppo Reno4 Z nie znajdziemy ekranu OLED, a panel IPS o przekątnej 6,57”. Ma on rozdzielczość 1080x2400, co daje zagęszczenie pikseli na poziomie 401 PPI, a także wysokie odświeżanie 120 Hz.
Wyświetlacz na pierwszy rzut oka wygląda całkiem w porządku, jednak pomiary zdradzają, że mogło być lepiej. Mam tu na myśli przede wszystkim jasność maksymalną, która wynosi 440 nitów, nawet w trybie automatycznym. Reszta parametrów nie jest może wybitna, ale nie daje większych powodów do narzekań. Kontrast rzędu 1358:1 jak na jednostkę IPS jest zupełnie w porządku, podobnie zresztą jak odwzorowanie czerni i kąty widzenia. Odnotować muszę jedynie niewielkie problemy z równomiernością podświetlenia, głównie w pobliżu otworu na aparat, jednak jest to zjawisko typowe dla zastosowanej technologii, które zaobserwujemy także u konkurentów testowanego Oppo.
Kolory są nasycone i przyjemne dla oka, jednak miejscami mocno przekłamane – maksymalny błąd ΔE wyniósł aż 10,67. Co więcej, możliwości dostosowania ich do własnych preferencji są tutaj bardzo skromne. Możemy jedynie wybrać jeden z trzech wariantów temperatury barwowej i włączyć funkcję „Efekt wizualny OSIE”. Ta ostatnia ma inteligentnie dostosowywać kolory do wyświetlanych treści, dzięki czemu prezentują się bardziej efektownie, ale na pewno nie poprawia wierności reprodukcji.
Oppo Reno4 Z pracuje pod układu MediaTek Dimensity 800 5G. Jest to jednostka konkurująca bezpośrednio ze Snapdragonem 765G, choć od swojego konkurenta ze stajni Qualcomma znacznie mniej popularna (przynajmniej na naszym rynku). Łączy ona cztery rdzenie Cortex-A76 o taktowaniu 2,0 GHz z czterema Cortex-A55 o taktowaniu 2,0 GHz. Do tego dostajemy układ graficzny Mali-G57 MC4, 8 GB RAM i 128 GB pamięci UFS 2.1.
Jak wypada tutejszy nietypowy SoC na tle swojego głównego rywala? Bardzo porównywalnie. Większość testów syntetycznych sugeruje wydajność na poziomie bardzo zbliżonym do Snapdragona 765G, a więc nie ma tutaj powodów do narzekań. Telefon jest bardzo responsywny, wszystkie polecenia wykonywane są błyskawicznie. W praktyce wrażenia z codziennego użytkowania przywodzą raczej na myśl obcowanie z flagowcem, a nie konstrukcją ze średniego segmentu.
Kultura pracy nie budzi większych zastrzeżeń. W toku testów nie zaobserwowałem wyraźnych oznak throttlingu, natomiast maksymalna odnotowana wartość obudowy wyniosła 39 stopni Celsjusza, co jest wartością bardzo przyzwoitą.
Smartfon został wyposażony w dwa rozwiązania biometryczne: umieszczony na boku skaner linii papilarnych oraz funkcję rozpoznawania twarzy. Niestety ta druga realizowana jest wyłącznie software’owo, z wykorzystaniem przedniego aparatu, a więc należy ją uznać za niezbyt bezpieczną.
Jeśli chodzi o czytnik linii papilarnych, jest to jednostka pojemnościowa zintegrowana z przyciskiem zasilania. Pozostaje aktywny nawet przy włączonym ekranie, dostęp do niego jest bezproblemowy, a działanie takie, jakiego można oczekiwać po tej technologii – szybkie i niezawodne.
Źródło zdjęć: własne
Źródło tekstu: własne