Duży i ciężki – takimi słowami można podsumować, jak jest testowany monitor Philipsa przy pierwszym kontakcie. Po wyjęciu z pudełka trzeba go złożyć, co polega na przykręceniu podstawy do monitora. Jedna osoba jest sobie w stanie z tym poradzić, ale szczerze doradzam robienie tego w dwie osoby – jest wtedy łatwiej i bezpieczniej dla monitora.
Jeśli chodzi o podstawę, to zaletą są całkiem spore możliwości regulacji położenia monitora (zważywszy na jego gabaryty). Wadą z kolei jest ilość miejsca, które zajmuje podstawa na biurku. Na szczęście miejsce to da się potem wykorzystać (patrz zdjęcie poniżej).
Prawie cały przód monitora to oczywiście zakrzywiony wyświetlacz (wycinek walca) z ramkami o szerokości około 1 cm po bokach i na górze oraz 2 cm na dole. Na dolnej ramce, po prawej stronie, znajdują się opisy przycisków do sterowania monitorem oraz dioda wskaźnikowa. Same przyciski (5) są na dolnej powierzchni, gdzie umieszczone zostały również głośniki. Także od dołu, ale nieco głębiej, zlokalizowane są wszystkie porty. Patrząc od przodu i od lewej strony (odwrotnie niż na zdjęciu poniżej), są to: gniazdo słuchawek, 3 x USB-A, RJ45, USB-B, USB-C, DisplayPort i 2 x HDMI, a nieco dalej na prawo – gniazdo zasilania i włącznik zasilania. Na lewo od portów, już na tylnej powierzchni, znajdziemy gniazdo Kensington Lock.
Przyciskami bardzo łatwo się operuje. Jest ich tylko 5, więc dosyć szybko da się je obsługiwać bez patrzenia na opisy na obudowie monitora. Nieco trudniejsze jest podłączanie przewodów do gniazd, ponieważ te są najlepiej widoczne od dołu, a monitora nie da się obrócić w górę tak bardzo, by dało się łatwo zobaczyć wszystkie gniazda. Na szczęście w zasadzie wystarczy wszystko podłączyć raz i zapomnieć – tak przynajmniej było w moim przypadku.
Na górze z kolei mamy wysuwaną kamerę, którą możemy obrócić w pionie do 90° (w górę – wtedy da się ją schować).
Zestaw audio, w który wyposażony jest monitor Philips Brilliance 499P, to tylko dwa małe głośniki po 5 W każdy, jednak grają one całkiem nieźle. Dźwięk, który się z nich wydobywa, jest wystarczająco głośny oraz bogaty w tony o różnej wysokości. Do szczęście brakuje tylko basów – przydałby się dodatkowy subwoofer.
Maksymalna głośność głośników, zmierzona w miejscu, w którym na ogół miałem głowę podczas pracy z monitorem, wyniosła 80 dB.Źródło zdjęć: Marian Szutiak