DAJ CYNK

Recenzja HP Sprocket - drukowanie przyjemności

Lech Okoń (LuiN)

Testy sprzętu

Gdy serce, rozum, portfel, dziewczyna, rodzice i najlepszy kumpel powiedzą, że ten zakup nie ma sensu... przychodzisz do domu z kolejnym gadżetem i uśmiechem na twarzy. Mobilna drukarka HP Sprocket dla absolutnie nikogo nie będzie racjonalnym wyborem. I właśnie dlatego warto ją mieć :-).



Gdy serce, rozum, portfel, dziewczyna, rodzice i najlepszy kumpel powiedzą, że ten zakup nie ma sensu... przychodzisz do domu z kolejnym gadżetem i uśmiechem na twarzy. Mobilna drukarka HP Sprocket dla absolutnie nikogo nie będzie racjonalnym wyborem. I właśnie dlatego warto ją mieć :-).

Tak, jestem rozmarzonym gadżeciarzem, który woli nie wchodzić na serwisy aukcyjne, bo za każdym razem kończy się to zakupem czegoś "absolutnie niezbędnego". W przypadku Sprocketa, nawet nie próbuję tłumaczyć dlaczego musiałem go mieć.

Być może ostatkiem sił rzucę argumentem, że przecież drukarka foto Canon Selphy była taka fajna, w praktyce jednak chwilę później będę tłumaczyć się dlaczego sprzedałem ją zakurzoną po kilku miesiącach. No więc nie, szkoda prób. Uznajmy, że Sprocket był czystym impulsem, pogódźmy się, że mamy w domu przeciwieństwo pragmatycznego podejścia do życia i cieszmy się... no właśnie, czym?

Kieszonkowa drukarka foto-naklejek

Już sama próba zdefiniowania czym jest Sprocket sprawia, że robi się dosyć abstrakcyjnie. Termosublimacyjna drukarka zdjęć, która do pracy wymaga jedynie naładowania i specjalnego papieru, a do tego drukuje w sumie nie tyle zdjęcia co naklejki.

Producent świetnie zbilansował siłę kleju i trwałość fotek - da się delikatnie odkleić zdjęcie z czoła śpiącej koleżanki (nie pytajcie) i przykleić je na drzwiach lodówki, a w razie jakby jakieś zdjęcie znudziło nam się - po odklejeniu nie pozostawi po sobie śladów.

Co równie istotne, zdjęcia drukowane są bez marginesów - nie ma więc smutno wyglądających białych ramek. Ich proporcje to bardzo fotograficzne 2:3, a rozmiar to nieco mniej optymistyczne 2 na 3 cale (5 x 7,6 cm).

Fotki nie są wielkie, ale przecież trudno by były większe od tej przeuroczej, kieszonkowej drukarki. Ta przypomina bardziej lekki powerbank niż coś, co potrafi drukować. Zarówno biała, jak i czarna wersja urządzenia mają fortepianowe wykończenie i od razu podpowiem, że na białym wariancie mniej widać rysy.



Bardzo fajna aplikacja

HP pomyślał o tym, co będzie nam niezbędne na naszych foto-arcydziełach. Napisy, filtry, naklejki, trzy wiadra Instagrama i trochę Snapchata. Ponadto w samych zdjęciach zaszyte mogą być ultra-tajne informacje na temat miejsca ich wykonania i telefon może je odczytać choćby z lodówki.

Jak przystało na sprzęt mobilny i w dodatku lajfstajlowy, mamy synchronizację z Instagramem i Facebookiem - bezpośrednio z nich można wybierać zdjęcia, które po kilku sekundach staną się fizycznym wydrukiem.

Transmisja zdjęć realizowana jest za pomocą Bluetootha. Podczas testów zdarzało się, że drukarka była niedostępna, ale wystarczało wejść do ustawień Bluetooth telefonu i wybrać urządzenie na liście, by aplikacja HP ponownie widziała sprzęt.



Małe zdjęcia i to raczej do oglądania z daleka

Drukarka oferuje rozdzielczość wydruku wynoszącą 313 na 400 punktów na cal, co w teorii powinno wystarczyć by nie straszyć jakością, jednak szybki, termiczny druk to zarówno zaleta, jak i wada. Po pierwsze przejścia tonalne często nie istnieją, po drugie niektóre kolory są nie do przeskoczenia (np. jarzeniowo zielony), no i wreszcie po trzecie - trudno nie odnieść wrażenia, że finalna rozdzielczość zdjęcia jest mniejsza od deklarowanej. Teoretycznie na 7,6 cm rozłożonych jest 1200 pikseli i na każdy milimetr przypada tym samym około 16 punktów. W praktyce zaś, sąsiednie plamki zlewają się ze sobą, różnie w zależności od wymaganego koloru i zapomnijcie o ostrości znanej z fotolabów. Nikt jednak przecież nie obiecywał, że Sprocket będzie czymś więcej niż tylko zabawką.

Producent zachwala odporność na rozdarcia, zachlapania czy rozmazywanie - i tak rzeczywiście jest. Choć raczej nie nastawiałbym się na długą żywotność w wysokich temperaturach.

Prostota i czysty FUN

Od drukarek Canon Selphy, również wykorzystujących termiczną technologię druku, Sprocketa wyróżnia przede wszystkim fakt, że kupujemy wyłącznie papier. U Canona konieczne jest dodatkowo zamontowanie specjalnych kaset z trójkolorową folią, która to podczas druku zgrzewana jest z papierem.



W maleństwie HP zdejmujemy pokrywę obudowy, wkładamy 10 arkuszy papieru i niebieski kartonik czyszczący - no i gotowe. Nic nie trzeba dodawać, nic dolewać, ani też nic nie zostaje. Z obsługą poradzi sobie dziecko.

Na jednym naładowaniu wydrukujemy nawet 35 fotek, a nasz sprzęt szybko naładujemy najzwyczajniejszym w świecie gniazdem microUSB. Aż chce się zabrać ten gadżet na domówkę czy niedzielny obiadek u mamy - frajda niesamowita.

Cena?

20 arkuszy papieru/naklejek HP Zink W4Z13A to wydatek od 35 do 60 zł, w zależności od sklepu. Najdroższe będą takie sklepy jak RTV Euro AGD czy Media Markt, ale w sieci z łatwością obniżymy cenę 1 zdjęcia z 3 zł do 1,5 zł (na początku testów były chwilowo nawet oferty po 28 zł za 20 arkuszy).



Czy to dużo? Pewnie przeliczając na piwo - tak, drogo. Ale już przeliczając na uśmiech bliskich czy własny, za każdym razem, gdy zbliżymy się do tych słodkich fotek, trudno jest jednoznacznie interpretować cenę.



Do ceny wydruków należy doliczyć cenę samego gadżetu - 499 zł. To już drogi prezent. W dodatku z zaledwie 10 arkuszami papieru w zestawie i tym samym kolejnymi zakupami na start.

Czy warto?

Jeśli irytują Cię zdjęcia bliskich na lodówce, wolisz mieć na klapie laptopa brzydkie logo producenta niż własną naklejkę, uważasz, że przyklejenie karnego... ptaszka na źle zaparkowanym samochodzie nie ma sensu, a do druku służą drukarnie, trzymaj się od Sprocketa z daleka.



Jeśli zaś robienie zdjęć ze znajomymi i śliczne gadżety to Twoja pasja, pewnie dotarłeś do tej recenzji szukając odpowiedzi na pytanie czy warto kupić HP Sprocket? Odpowiem z perspektywy osoby, która za dziecka byłaby w stanie zrobić wszystko za zestaw GameBoy + drukarka termiczna - kupuj i nawet się nie zastanawiaj! Niech znów obudzi się w Tobie dziecko, a geekowa dusza ma słodką pożywkę. O takie gadżety nic nie robiłem i chcę ich więcej.

Ocena obiektywna (powiedzmy) - 6/10 - obniżona kosztami zakupu, eksploatacji i jakością wydruków. Ocena subiektywna - 10/10 - testy tego gadżetu zdecydowanie będę jeszcze długo pamiętał. Codziennie uśmiecham się do fotek na lodówce i mile wspominam imprezy ze Sprocketem na stole.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News