DAJ CYNK

Ładowarka definitywna. Innej nie potrzebujesz (test)

Arkadiusz Bała (ArecaS)

Testy sprzętu


Silver Monkey GaN 200 W to superwydajne ładowarki w rozsądnej cenie. Czy takie monstra w ogóle mają sens? Sprawdzamy!

Podsumowanie | Ocena końcowa: 8/10

200-watowe ładowarki Silver Monkey to solidne produkty, które powinny zaspokoić potrzeby nawet najbardziej wymagających użytkowników. Oferują olbrzymi zapas mocy i wywiązują się ze wszystkich obietnic, jakie znajdziemy na opakowaniu. Jednocześnie jak na tak potężny zasilacz charakteryzują się całkiem znośnymi gabarytami i niezłą kulturą pracy. 

Nie da się natomiast ukryć, że doszukamy się tu kilku wad, które są co prawda zupełnie uzasadnione, ale i tak potrafią uprzykrzyć codzienne używanie. Mam tu na myśli m.in. ograniczoną moc na porcie USB-C3 oraz brak obsługi części własnościowych standardów szybkiego ładowania. Nie są to poważne zastrzeżenia, ale w ogólnym rozrachunku potrafią utrudnić wykorzystanie pełnego potencjału testowanych modeli.

Plusy:

  • Wysoka moc wyjściowa
  • Rozsądna cena
  • Niewielkie gabaryty
  • Trzymają większość obiecanych parametrów
  • Cztery porty do dyspozycji
  • Dobra efektywność energetyczna

Minusy:

  • Konieczność pilnowania konfiguracji portów (różna moc na różnych gniazdach)
  • Brak wsparcia dla zamkniętych standardów szybkiego ładowania
  • Zbyt duża na ładowarkę podróżną

Silver Monkey GaN 200 W – ładowarki dla wymagających

Firma Silver Monkey sukcesywnie rozszerza swoją ofertę ładowarek sieciowych. Po bardzo udanych modelach o mocy 67 i 130 W przyszła pora na adaptery, które potrafią dostarczyć zawrotne 200 W do ładowanych urządzeń. 

Do testu otrzymałem dwie wersje takiej ładowarki: klasyczną jednoczęściową (SMA154) oraz wyposażoną w odłączany przewód zasilający (SMA155). Obecność dodatkowego kabla to jednak jedyna istotna różnica między samplami – przynajmniej w teorii.

Obydwa warianty znajdziemy w ofercie sklepu w tej samej (atrakcyjnej) cenie – 399 zł – i obydwa oferowane są z takim samym zestawem akcesoriów. A właściwie powinienem napisać „bez żadnego zestawu akcesoriów”, jeśli nie liczyć osobnego kabla zasilającego w wersji z odłączanym przewodem. Trochę szkoda, że zabrakło choćby pojedynczego kabelka USB-C, ale w tej cenie nie mam najmniejszego zamiaru wybrzydzać.

Proste i solidne

Ładowarka Silver Monkey GaN 200 W w obydwu wersjach prezentuje się identycznie, w każdym razie nie licząc obecności kabla zasilającego i – potencjalnie – wybranego koloru.

Producent pokusił się o minimalistyczny design. Ładowarki mają prostokątny kształt o zaokrąglonych krawędziach i wykonane zostały w całości z tworzywa. Wyglądają jak typowy adapter, który moglibyśmy znaleźć w pudełku ze smartfonem. A w zasadzie wyglądałyby, gdyby nie jeden detal – są dużo większe.


Wersja jednoczęściowa ma wymiary 124,4 x 64,9 x 36,2 mm i masę 317 g, podczas gdy wersja z przewodem ma 88,9 x 64,9 x 36,2 mm i 319 g (521 g z kablem zasilającym). Co ważne, jedyna istotna różnica związana jest tak naprawdę z obecnością wtyczki – sama główna część ładowarki jest identyczna.

Przy takich gabarytach 200-watowe Silver Monkey średnio sprawdzą się w roli ładowarek podróżnych. Trzeba natomiast przyznać, że jak na tak dużą moc wymiary pozostają całkiem rozsądne.

Duże możliwości w niewielkim opakowaniu

Topowe ładowarki Silver Monkey wykonane zostały w technologii GaN, a więc wykorzystują tranzystory na bazie azotku galu. W porównaniu z bardziej tradycyjnymi rozwiązaniami pozwala to uzyskać duża wyższą przy zachowaniu relatywnie niewielkich gabarytów.


W przypadku testowanych modeli do dyspozycji mamy łącznie 200 W do podziału między cztery porty USB. Trzy z nich to USB-C, jednak producent nie zapomniał o pojedynczym USB-A. Dzięki temu spokojnie możemy wykorzystać starsze przewody, walające się gdzieś po szufladach.

Co ważne, 200 W nigdy z pojedynczego portu nie pociągniemy. Maksymalna moc dla jednego urządzenia to 100 W i taki rezultat możemy uzyskać, podłączając się do portu USB-C1 lub USB-C2 (albo do obydwu jednocześnie). Na porcie USB-C3 moc jest ograniczona do 65 W, natomiast za pośrednictwem USB-A możemy posłać maksymalnie 60 W.

Konieczność pilnowania poszczególnych portów może być nieco uciążliwa, szczególnie że wpinając kilka urządzeń jednocześnie pojawiają się dodatkowe ograniczenia. Pełną rozpiskę tego, jaką moc można uzyskać w każdym gnieździe zależnie od konfiguracji znajdziecie w tabelce poniżej. 

USB-1 lub USB-2 max. 100 W
USB-3 max. 65 W
USB-A 60 W
USB-1 + USB-2 100 W + 100 W (max. 200 W)
USB-1 lub USB-2 + USB-3 100 W + 65 W (max. 165 W)
USB-1 lub USB-2 + USB-A 100 W + 60 W (max. 160 W)
USB-1 + USB-2 + USB + 3 lub USB-A 100 W + 65 W + 30 W (max. 195 W)
USB-3 + USB-A max. 24 W
USB-1 + USB-2 + USB3 + USB-A 100 W + 65 W + 24 W (USB-3 + USB-A) (max. 189 W)


Dodam tylko, że wspomniane limity są niezależne od realnego poboru mocy, więc po wpięciu dodatkowego urządzenia prąd ładowania natychmiast spadnie, nawet jeśli teoretycznie do nominalnych 200 W mamy nieco zapasu.

Olbrzymia moc, ale nie dla każdego

Ładowarki Silver Monkey GaN pozostają kompatybilne ze standardami Power Delivery oraz Quick Charge 3.0. W praktyce oznacza to, że większość współczesnych urządzeń (głównie laptopów i smartfonów) będzie mogło skorzystać z jakiejś formy szybkiego ładowania. Słowo-klucz: „jakiejś”.

Testowane modele nie obsługują autorskich technologii ładowania różnych producentów smartfonów. Przykładowo, Xiaomi POCO X5 Pro zamiast obiecanych przez producenta 67 W potrafił pociągnąć maksymalnie 35 W, czyli górny limit dla technologii Quick Charge 3.0. Podobnie wyglądało to w przypadku większości testowanych przeze mnie smartfonów z Androidem.

Oczywiście nie jest to wina producenta ładowarki, jednak brak wsparcia dla autorskich standardów ładowania może sprawić, że jej potencjał będzie się nieco marnował. W praktyce, żeby wykorzystać pełną moc urządzenia, potrzeba urządzeń z obsługą Power Delivery 100 W, czyli np. wydajnych laptopów… i to najlepiej od razu dwóch.

Z drugiej strony popularność standardu Power Delivery stale rośnie, a odrobina zapasu jeszcze nikogo nie zabiła, prawda?

Warto także nadmienić, że na pokładzie nie zabrakło zabezpieczeń przed zwarciem i przepięciem.

Pomiary, czyli co w gniazdku piszczy

A propos zabijania, pora sprawdzić, jak testowane ładowarki spisują się w praktyce. Na wstępie zaznaczę tylko, że jako że mamy tu do czynienia z de facto identyczną konstrukcją, nie będę powtarzał tych samych obserwacji. Jeśli w tekście nie zaznaczono inaczej, różnice między ładowarkami były pomijalnie małe lub nie było ich wcale.

Generalnie pomiary pozostawały w zgodzie z tym, co deklarował producent. Moc dostarczana na poszczególnych portach pozostaje w zgodzie z zamieszczoną wyżej rozpiską. Na portach USB-C1 i USB-C2 możemy więc uzyskać po 100 W, na USB-C3 dostajemy 65 W, a na USB-A maksymalnie 60 W.

Podczas ładowania pojedynczego urządzenia mocą 100 W sama ładowarka pobiera ok. 4,5 W. Efektywność energetyczna stoi więc na przyzwoitym poziomie.

Oczywiście nie ma przebacz – przy tak dużej mocy temperatura zawsze będzie stanowiła istotny problem. Podczas testów ładowarki nagrzewały się do ok. 55 °C (pomiar po ok. 30 minutach pracy z obsadzonymi czterema portami). Mieści się to w granicach rozsądku, ale warto już zachować pewną ostrożność, np. przy wypinaniu ładowarki z gniazdka.


Dla kogo takie monstrum?

Myślę, że w przypadku ładowarki Silver Monkey GaN 200 W wyjątkowo trzeba pochylić się chwilę nad docelowym zastosowaniem dla takiej ładowarki, bo to od niego będzie w znacznej mierze zależało, czy warto po nią sięgnąć. Jeśli potrzebujecie urządzenia, z pomocą którego naładujecie wydajnego laptopa - np. MacBooka Pro - i nadal będziecie mieli zapas mocy dla kilku innych sprzętów bez rezygnacji z szybkiego ładowania, to wybór dla Was. Prywatnie testowany model widziałbym wpięty na stałe w domowym (a w sumie nie tylko w domowym) biurze, gdzie duże gabaryty nie będą problemem, a na jego korzyść przemawia duża liczba portów USB bez zajmowania niepotrzebnie dodatkowych gniazdek. W takiej sytuacji propozycja Silver Monkey sprawdzi się rewelacyjnie, oferując niezłe parametry w rozsądnej cenie.

Zobacz: x-kom stworzył ładowarkę przyszłości. Każda powinna taka być
Zobacz: Silver Monkey 65 W PD. Wszystko, czego potrzebuję w podróży

Co natomiast odradzam, to kupowanie testowanego modelu "na zapas", jeśli nie mamy sprzętu, który mógłby z takiego zapasu mocy skorzystać. Nie dlatego, że Silver Monkey GaN 200 W sprawdzi się w takiej sytuacji źle, a raczej dlatego, że równie dobrze sprawdzą się tańsze i bardziej kompaktowe warianty 130 i 65 W, które już wcześniej mieliśmy okazję testować na portalu. No a skoro nie widać różnicy, to po co przepłacać?

Silver Monkey GaN 200 W (z kablem) - sprawdź cenę

Silver Monkey GaN 200 W (z wtyczką) - sprawdź cenę

Sprzęt do testów udostępniła firma Silver Monkey. Artykuł zawiera linki afiliacyjne.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News

Źródło zdjęć: własne

Źródło tekstu: własne