DAJ CYNK

Test Huawei Mate 20 Pro po pół roku użytkowania. Genialny smartfon, którego nienawidzę

orson_dzi Arkadiusz Dziermański

Testy sprzętu

Niezastąpione narzędzie fotograficzne

O aparacie Mate’a 20 Pro zostało już powiedziane niemal wszystko. Dlatego też zamiast na dokładnym opisie jego możliwości i analizie zdjęć piksel po pikselu, skupmy się na wrażeniach z użytkowaniu.

A te w dużym stopniu ułatwia aplikacja, od lat jedna z najlepszych w świecie Androida. Mamy w niej łatwy dostęp do najważniejszych funkcji, a pomiędzy trybami przełączamy się prostymi gestami przesuwania ekranu. Bardzo łatwo steruje się też zoomem i jasnością obrazu.

Aparat Mate’a 20 Pro uzależnia. Powoduje, że wiele razy np. wyjeżdżając gdzieś w ostatniej chwili zmieniałem smartfon, bo z tyłu głowy zawsze miałem myśl – a co jak przyda mi się aparat? Fenomenem Mate’a jest to, że pomimo tego, że zwykłym aparatem oczywiście zrobimy dużo lepsze zdjęcie, to jednak często łatwiej jest zrobić lepsze zdjęcie smartfonem. Wszystko dzięki pracy, jaką wykonuje procesor przetwarzania obrazu oraz momentami również sztuczna inteligencja.

Mate 20 Pro, podobnie jak P20 Pro i obecnie P30 Pro, to idealne aparaty dla dziennikarzy. Podczas wszelkiego rodzaju konferencji wiele informacji jest wyświetlanych na ekranach. Aby zrobić wyraźne zdjęcie wyświetlanych treści aparatem, trzeba zazwyczaj wybrać odpowiedni tryb i ogółem, trochę się naklikać. W przypadku Mate’a kierujemy obiektyw na ekran i wykonujemy zdjęcie. Aż tyle. Będzie ono idealnie czytelne, a jak AI dodatkowo rozpozna tekst, to automatycznie ustabilizuje obraz i poprawi kolory. Bez problemu możemy też przy tym użyć zoomu. Dlatego też podczas różnych prezentacji większość zdjęć wykonuję smartfonem.

Aparat Mate’a 20 Pro to często również pierwszy wybór podczas różnego rodzaju wycieczek. To zasługa obiektywu szerokokątnego. Nie każdy dysponuje lustrzanką z szerokokątnym obiektywem, a zaawansowanym kompaktem często nie obejmiemy aż tak szerokiego kadru jak smartfonem. Dlatego też np. w Barcelonie potrafiłem częściej robić zdjęcia za pomocą Mate’a, a Sony RX100 III wykorzystywałem w momencie, kiedy zależało mi na bardziej szczegółowych zdjęciach lub zoomie.

Kolejna rzecz to sławny już tryb zdjęć nocnych, które możemy robić bez konieczności używania statywu. Nie ważne jak słabe jest oświetlenie, zwyczajnie wyjmujemy smartfon, celujemy aparatem na obiekt, czekamy 4-6 sekund i dzieje się magia. I jeszcze raz – często jest łatwiej to zrobić niż zwykłym aparatem.

Oczywiście nie zrezygnowałbym z tradycyjnego aparatu do użytku zawodowego i to on zawsze był głównym narzędziem pracy. Ale już prywatnie, to aparat często był dodatkiem do smartfonu, a nie odwrotnie.  W końcu najlepszy aparat to ten, który mamy zawsze przy sobie. A skoro robi przy tym dobre zdjęcia, to pozostaje nam tylko się z tego cieszyć.

Mate'a 20 Pro kontynuuje trend zapoczątkowany przez P20 Pro. Huaweie o ile w kwestii zdjęć były zawsze bardzo mocne, tak filmy mocno od nich odstawały. Od wspomnianego P20 Pro obraz jest już znacznie lepszy, a do tego pojawiła się genialna, optyczna stabilizacja obrazu. Nie jest to jeszcze najlepszy na rynku smartfon do filmów i Mate 20 Pro ustępuje pod tym względem np. iPhone'om XS, ale pozostaje w czołówce rynku.

Chcesz być na bieżąco? Obserwuj nas na Google News